Rozdział 3

Diana

Usłyszałam szorstki głos i wystraszyłam się. Pojawił się przedemną człowiek wysokiej postury o ciemnych czarnych włosach i czarnej długiej szacie. Jego zniesmaczone spojrzenie wywało mój niesmak. Blondyn to zauważył i spojrzał wrogo na mężczyznę który był dla mnie równie obcy jak on. Widocznie nie spodobało mu się że to on mnie wystraszył. Zaczął na niego groźnie syczeć.- Wystraszyłeś ją! - krzyczał nie panując nad swoim gniwem. Oczy przysyojnego blondyna ciskały gromem jakiego jeszcze nie widziałam u nikogo.
- Panuj nad sobą Malfoy!- odpowiedział tamten a ja się zastanawiałam co oznacza Malfoy. To musiało być zupełnie jakieś nazwisko innego rodzaju. Bo w moim świecie się takiego nie spotykało.
- Emm..- zwróciłam na siebie ich uwagę.- przepraszam ale co tu się dzieje? - spróbowałam zwrócić na siebie ich uwagę.
- Jest cisza nocna. - syknął na mnie czarnowłosy. Pczy chłopaka ciągle ciskały gromy tym razem zaciskał pięści próbując zapanować nad sobą.- do pokoi marsz!
- Oh ja chętnie ale nie jestem uczennicą.- próbowałam załagodzić jakoś sytuację i wyjaśnic z kąd się wzięłam ale on mi na to zwyczajnie nie pozwalał. Jego oczy się zwyczajnie rozszerzyły jakbym sobie z niego kpiłachociaż nie chciałam. Nigdy bym tego nie zrobiła! Nawet gdym chciała! A nie chciałam!
- Czy ty sobie ze mnie kpisz!?- wysyczał groźnie za co Malfoy spojrzał na niego morderczo aż się wzdrygnęłam.
- Co!? Nie!- zaprzeczyłam szybko.- Ja nie jestem z tąd!- próbowałam to wyjaśnić jeszcze raz ale marnie mi to szło.- och bedę marnym adwokatem. Blondyn się zaśmiał na moje słowa za co tamten starszy zmroził go spojrzeniem.
- Mam rozumieć że tak naprawdę nie jesteś z tąd?- spytał mnie czarnowłosy na co ponownie skinęłam głową.
- Przysięgam ja również nie wiem co jest grane! Jeszcze przed chwilą siedziałam w pokoju i trzymałam mój smartfon! - próbowałam tłumaczyć ponownie. Westchnęłam. Oj to będzie trudna rozmowa i nie zanosi się na to żeby to się zmieniło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top