Rozdział 2

Kilka godzin wcześniej

Lily

Obudziłam się jak zwykle w wyśmienitym chumorze. Dzisiaj była piękna pogoda i pomimo tego że nie przepadałam za szkołą lubiłam tam chodzić bo byłam tam razem z moją starszą siostrą. Od zawsze byłyśmy praktycznie nie rozłączne więc kiedy dzisiaj zajrzałam do jej pokoju to coś mnie zaskoczyło! Jej łóżko było puste! Rozejrzałam się po pokoju sprawdzając czy nie zostawiła żadnej karteczki. Diana jest bardzo odpowiedzialna i na pewno nie poszłaby gdzieś sobie bez słowa a zwłaszcza opuściła pierwszego dnia szkoły. Nic. Sprawdziłam łóżko. Nic. Zajrzałam na szafkę nocną bo to tam Diana zostawia zwykle swoje modne okulary do czytania moja siostra kocha modę podobnie jak ja i ma swój własny wyszukany styl. Bo kto powiedział że kujony nie mogą być modne? To fałszywy stereotyp. A ja bardzo tego nie lubię. Nic. Cholera! Myślę. Diana była bardzo odpowiedzialna podczas gdy ja byłam crazy i nigdy by nie wyszła bez słowa. Cholera bardzo się martwię. Wyciągnęłam smartfon i zadwoniłam do niej. Proszę odbierz. Błagłam w myślach. Znowu nic! Przestraszona nie na żarty pobiegłam do mamy.- Mamo! Diana zniknęła!- krzyknęła wystraszona wpadając do kuchni jak burza. Mama stała przy kuchni i właśnie gotowała coś smacznego bo pięknie pachniało.
- Uspokuj się kochanie. Na pewno gdzieś poszła.- próbuje uspokoić mnie mama ale z mizernym skutkiem.
- Diana!? Nie! Na pewno nie! Bez torebki!? Ze smartfonem w ręku i nie uwarzasz że to nie jest dziwne?
- Usppokuj się kochanie.- powtórzyła mama po raz kolejny.- na pewno poszła gdzieś do jakiejś koleżanki i zapomniała ci powiedzieć.- próbowała mnie uspokoić ale jej mina również wskazywała na to że się martwi. Położyła mi dłoń na ramieniu w pocieszającym geście.- na pewno nic jej nie będzie. Głowa do góry kochanie. A teraz spróbuj. Podstawiła mi łyżkę pod nos pachnącą czymś smakowicie.
- Jasne!- krzyknęłam z podekscytowaniem.- a co robisz?
- Risotto.- oznajmiła patrząc na mnie z uśmiechem. Wzięłam łyżkę do ust.
- Mm..- rozkoszowałam się w potrawie na co mama się roześmiała. Miałam bardzo złe przeczucia które nie opuściły mnie cały dzień ani na trochę.

Draco

Patrzyłem jej w oczy jak zahipnotyzowany. Ten urzekający niebieski kolor oczu był urzekający. Tonąłem w nich dalej i wcale nie chciałem wypływać na powierzchnię. A te jej blond włosy? Jak złoto. Anioł. Pierwszy raz uświadomiłem sobie nie chciałem wcale być wredny. Chciałem żeby mnie piznała z lepszej strony. Mnie. Prawdziwego mnie. Nie tylko tego chamskiego wrednego typa. Przyciąganie które do niej czułem było fascynujące i ciepło w jej niebieskich tęczówkach mnie ujęło. Prąd który rozprzestrzenił się po moim ciele był niesamowity. Chciałem coś do niej powiedzieć ale zwyczajnie nie mogłem! Nie mogłem wykrztusić ani słowa! Jakbym zapomniał języka w gębie. To było do mnie nie podobne. Z reguły umiałem rozmawiać z dziewczynami.
- Co wy tu robicie!?- ułyszałem najbardziej znienawidzony głos na świecie. Cholera. Snape naprawdę potrafi wszystko zepsuć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top