Rozdział 1
Kilka godzin wcześniej
Diana
Byłam właśnie w ogrodzie. Korzystając z tego że jest piękny dzień siedziałam na zewnątrz. Czytałam właśnie sobie romans. Uwielbiałam różne miłosne historie w których bohaterka będzie przeżywała różne uniesienia miłosne i prawdziwe przygody. Tą chwilę zepsuła moja siostra która wbiegła do ogrodu.
- Diana chodź poćwiczyć nasze moce!- piszczała podekscytowana Lily. Zganiłam ją spojrzeniem.
- Nie tak głośno wariatko! Chcesz żeby usłyszała cała okilica!?- pytam ją chichocząc na widok tych jej słodkich wydętych usteczek.
- Ale Diana!- żąchnęła się Lily.
- No już dobrze! Dobrze!- zamknęłam książkę ponieważ doskonale wiedziałam że moja siostra nie da się przebłegać. Ja kontrolowałam błyskawicę a moja siostra potrafiła poruszać wiatr. Nasze rany również szybko się goiłyśmy ale nasi rodzice bardzo nas kochali mimo to. My ich również. W ogrodzie miałyśmy mnóstwo prywatności do ćwiczeń. Jak co weekend kiedy nie musiałyśmy iść do szkoły ćwiczyłyśmy nasze magiczne umiejętności. Lily była coraz lepsza w panowaniu nad wiatrem a ja elektrycznością. Czułam błyskawicę w całym moim ciele i potrzebowałam dużej ilości skupienia oraz ciszy żeby ją opanować. A przy Lily to nie było łatwe. Moja kochana Lily. Moja wariatka jak ją zwykłam nazywać. Pomimo bycia cierniem w moim oku Lily była naprawdę kochana ale miała swoje momenty w których często się buntowała narzucanych jej zasad co nieraz doprowadzało mnie do szału ale znosiłam ją z miłości i ona mnie też. Na szesnaste urodziny sprawiłyśmy sobie nawzajem prezent. Lily dała mi bransoletkę. Złoty łańcuszek z sercem po środku gdzie było wypisane jej imię i nazwisko piękną kaligrafią. Na tej jej bliźniaczej bransoletce było moje imię i nazwisko. Nosiłyśmy je na znak naszej miłości i przyjaźni. Dzień upłynął nam szybko na ćwiczeniach a resztę dnia spędziłyśmy obie na wygłupianiu i śmianiu się razem z rodzicami. Po obiedzie poszłam do siebie poczytać. Nie sądziłam jednak że widzę siostrę po raz ostatni. Kiedy zamknęłam oczy i je otworzyłam znajdowałam się w obcym miejscu.
Teraz
Stałam na przeciw chłopaka nie wiedząc co wykrztusić. Znajdowałam się w zupełnie obcym miejscu i potrzebowałam czyjejś pomocy żeby wrócić do domu. On był moją jedeyną opcją. Przynajmniej dostępną opcją. Czułam przyciąganie za każdym razem kiedy patrzyłam w te jego piękne błękitne oczy a moje srece waliło jak koliber swoimi skrzydłami. Ciepło które czułam w mojej klatce piersiowej było oszałamiające i sprawiło że nie mogłam powiedzieć ani słowa chociaż bardzo chciałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top