Rozdział 1
Kolejny, kolejny i kolejny piruet. Za każdym razem nie jest idealnie. Wiem, że nie mogę się poddać bo robię to dla mojej mamy.
Jasmine Rashley mistrzyni świata w tańcu współczesnym. Ćwiczę właśnie w jej studiu i muszę dotrzymać słowa jakie jej dałam. Moim celem było osiągnąć ten sam sukces, co osiągnęła ona. Po jej śmierci długo nie umiałam się pozbierać, przechodziłam mój zbuntowany etap, którego okropnie żałuję, bo wiem jak ciężko w tamtym momencie było mojemu ojcu.
***
-Cześć, Noe!-krzyknęła Stacey i zarzuciła mi ręce na szyje.
Odwzajemniłam uścisk i skierowałyśmy się do wejścia szkoły. Stanęłyśmy koło szafek, by wyciągnąć książki na lekcje. Podczas czego jedna rzecz odwróciła moją uwagę.
Chłopak, którego zupełnie nie kojarzyłam.
Miał brązowe oczy i jasno brązowe włosy. Ubrany był bardzo schludnie, więc wyglądał na zadbanego.
Pewne było to, że był nowy, ale dlaczego nagle wszyscy wyglądali jakby go znali, wszyscy oprócz mnie.
-Kto to?-spytałam przyjaciółki.
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariatkę.
-Żartujesz prawda? Noe, to jest syn tego piłkarza z Włoch. Nie wiem jak mu było Richardson czy coś w tym stylu.
Próbowałam skojarzyć jego nazwisko, ale choćbym bardzo się starała nie potrafiłabym.
-Nie interesuję się piłką, mam prawo go nie znać-zaśmiałam się.
Moja przyjaciółka westchnęła, i poszłyśmy na lekcje angielskiego.
Usiadłam w ławce, gdy nauczyciel zaczął sprawdzać obecność.
-Okej, czyli nie ma jedynie Richardsona?
I nagle do klasy wszedł właśnie on.
-Przepraszam za spóźnienie, jestem nowy i trochę się pogubiłem.
-Nie przejmuj się, a teraz usiądź i zaczynamy lekcje.
Lekcja mijała w porządku do czasu, gdy nie mieliśmy się dobrać w mieszane pary, by zrobić jakiś projekt o losowym państwie na świecie.
Rozejrzałam się po sali i większość znanych mi osób miało już parę, miałam już tracić nadzieję, aż złapałam kontakt wzrokowy z nowym chłopakiem.
-Może, chciałabyś?-spytał niepewnie.
Kiwnęłam głową:
-Czemu nie.
Usiedliśmy w mojej ławce i nie wiedzieliśmy od czego mamy zacząć i kto zacznie mówić.
Nagle Richardson zaczął się śmiać.
-Przepraszam, jesteś urocza, gdy się stresujesz.
Poczułam, że moje poliki całe się zaczerwieniły. Odchrząknęłam i zaczęłam rozmowę:
-To masz może pomysł o jakim państwie moglibyśmy zrobić projekt?
-Włochy?
Zamyśliłam się i odpowiedziałam:
-Myślałam, że powiesz coś w stylu Brazylia czy Hiszpania, ale w sumie byłam kilka razy we Włoszech i naprawdę mi się podobało, więc jestem na tak-uśmiechnęłam się.
-To świetnie, chcesz się spotkać u mnie czy u ciebie?
Gdybym miała wodę w ustach to obiecuję, że bym ją wypluła.
-Co?
-Pan Rustyn mówił, że nie mamy na to czasu na lekcji i mamy robić to w domu. Oh, pomyślałem że pewne jest to, że wolisz się spotkać niż rozmawiać przez komputer. Głupio z mojej strony, sory.
-W porządku, tak naprawdę nie mam nic przeciwko, żebyśmy się spotkali na żywo. A może zamiast domu któregoś z nas kawiarnia albo biblioteka?
-Czemu nie.
***
Umówiłam się z Richardsonem na 16 w kawiarni gdzie pracuje przyjaciel mojej rodziny pan Grayson, ale chłopak spóźniał się już 10 minut. Myślałam o tym, by wychodzić skoro go nie ma, ale wreszcie się zjawił.
-Przepraszam za spóźnienie, miałem trening a sporo się przedłużył i... przepraszam już nic nie mówię. Mam nadzieję, że nie zepsułem ci dnia.
-W porządku, może przedstawimy się sobie? Znam tylko twoje nazwisko po tym jak pan Rustyn stwierdził, że tylko ty nie zjawiłeś się na lekcji-zaśmiałam się.
-Co ze mnie za dżentelmen- chłopak odpowiedział z uśmiechem. - Theodor Richardson- wziął moją dłoń i ją pocałował.
Moje poliki natychmiast pokryły się rumieńcami.
-Noelle Rashley- odpowiedziałam ciszej.
Jestem znana z mojej pewności siebie, a przy tym chłopaku do reszty tracę zmysły.
-Co mogę podać? -spytał kelner.
Razem z Theodorem odpowiedzieliśmy równo ‚,cappucino''. Spojrzeliśmy się na siebie i głośno roześmialiśmy.
-Okej- kelner również się zaśmiał. -Już się robi!
Odprowadziłam go wzrokiem i póżniej skierowałam się w stronę Theo.
-Zabieramy się do pracy?- spytałam.
-Myślałem, że może poznamy się lepiej. W końcu mamy spotykać się przez prawie dwa tygodnie.
-Racja.
-Interesujesz się czymś?
-Tańczę, ale hobbystycznie. Znaczy moja mama...- i się zacięłam.
Miałam wrażenie, że chłopak zrozumiał mnie w stu procentach.
-Nie musisz o tym mówić jeśli nie chcesz.
-Dziękuję.
-A ty czym się interesujesz Theodorze Richardsonie?
-Myślałem, że już każdy mnie rozpoznał-chłopak się zaśmiał. - Piłka nożna to moje życie. Trochę z przymusu taty, ale teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-Tak samo jak u mnie z tańcem.
-Mamy więcej wspólnego niż się nam wydaje, nie sądzisz Noe?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top