3

- Vivien! - usłyszałam pisk i już wiedziałam kto to. Odwróciłam się, a przede mną stała niska szatynka o szarych oczach. To z Alex mamy wspólne. Oczy.

-Co ty tu robisz? - pytam się przytulając dziewczynę na przywitanie. - Kończę za godzinę i wtedy miałyśmy się spotkać - mówię prowadząc moją siostrę do kuchni.

-Wiem, ale nudno tak samej w domu. A tak odwiedziłam cię i może spotkam twojego seksi szefa - ostatnie słowa moja siostra wyszeptuje.

-Hej Vivie... Chwileczkę nowa pracownica? Czemu ja nic nie wiem? - do pomieszczenia wszedł Collin i teraz bacznie obserwował młodą dziewczynę.

-Nie, to moja siostra, Alex - tłumaczę, a moja siostrzyczka jest chyba oczarowana Moore'em, bo patrzy na niego jak zaczarowana. No nie dziwię się jej, mężczyzna jest przystojny.

- Collin Moore, pracuję z twoją siostrą - podał jej rękę, a ona ją chwyciła.

-Alex King, ja musiałam spędzić z Vi dziewiętnaście lat i chyba to jeszcze potrwa - śmieję się, a Collin razem z nią. Zaczynają rozmowę, a ja cichutko wymykam się z kuchni. Skierowałam się w stronę mojego gabinetu. Kiedy otwieram drzwi moim oczom ukazuję się bardzo przystojny mężczyzna. Opiera się o moje biurko i cwano się do mnie uśmiecha.

-Co pana tu sprowadza, panie Walker? - pytam zajmując miejsce za biurkiem. James obraca się do mnie przodem i zajmuję miejsce na jednym z foteli.

-Jutro rano jedziemy razem na spotkanie. Proszę nie spóźni się, to jeden z naszych najlepszych klientów - tłumaczy, a ja kiwam głową.

-Nie spóźnie się. Czy coś jeszcze? - pytam ponieważ chcę już skończyć pracę na dziś.

-W zasadzie to tak. Chce porozmawiać o twoich zarobkach - no tak zarobki. To ostatnio chyba jedyna rzecz o której myślę.

-Ale mieliśmy rozmawiać o tym za tydzień - wspominam, a Walker poprawia się w fotelu.

-Tak, ale teraz mam czas i możemy z niego skorzystać. Więc proponuję 6000 funtów tak na dobry początek. Co ty na to? - to całkiem spora suma jak na początek, ale nie przeszkadzało mi to.

-No jestem zdziwiona - plątam się, a mężczyzna robi zmieszaną minę.

-Za mało? Myślałem, że to odpowiednia stawka jak na razie. Ale jeśli chcesz moż... - nie dałam mu skończyć.

-Nie, nie to bardzo dobra stawka - mówię szybko przy okazji szeroko się uśmiechając. Te pieniądze uratują mi tyłek.

- Cieszę się - brunet wstał z miejsca, a ja zrobiłam to samo - A i proszę mów mi po imieniu - powiedział posyłając mi uśmiech.

-Ale... - zaczynam, niestety nie dane jest mi skończyć.

-Nie ma żadnego" ale". Jestem James i tyle - uśmiecha się. Kiedy stoi już w drzwiach, gwałtownie się zatrzymuje i odwraca głowę w moją stronę - Kim jest ta dziewczyna, którą bajeruje Collin? - Taylor śmieje się z sytuacji, którą widzi.

-Collin bajeruje Alex?! Moją siostrę?! Tak na korytarzu?! - zaczynam, co wywołuje jeszcze większy śmiech u mężczyzny.

-Jesteście podobne, ale ty jesteś o wiele ładniejsza - puszcza mi oczko i wychodzi, zamykając drzwi. Ładniejsza? Chyba tak się nie mówi do asystentki prawda? Nie wiem co on kombinuje, ale nie mam ochoty być jego kolejną panienką na chwilę.

***********
-Kocham zakupy - mówię siadając na krześle w jednej z kawiarni.

-Ja też. To najlepsze co mogło powstać - powiedziała Alex siadając przede mną. Dziewczyna była miłośniczką zakupów.

-No siostra to ja nam coś zamówię - wstałam i ruszyłam do lady. Zamówiłam dwie latte i szarlotki z lodami. Wróciłam do stolika i razem z Alex czekałam na nasze zamówienie.

-Tata jest chory - wypaliła nagle, a ja zamarłam. Jak to chory? Czemu nic nie wiem?

-Co?! Co mu jest?! - spytałam zdenerwowana. Kocham tatę i nie wyobrażam sobie życia bez niego.

-Nie wiem dokładnie, bo słyszałam tylko kawałek ich rozmowy. Wiem, że nieładnie podsłuchiwać, ale to było ważne. Nie mają pieniędzy na jakąś operacje. Nie chcą nam mówić - wytłumaczyła mi siostra, a ja tylko słuchałam uważnie. Nie mogłam uwierzyć w to, że nie chcieli nam o tym powiedzieć. Zawsze uczyli nas szczerości.

-Zbiore pieniądze. James zaproponował mi niezłą sumkę, więc na pewno będę mogła spokojnie odłożyć - Alex pokiwała głową, a kelner wręczył nam nasze zamówienia.

-Ja też coś odłożę, pomogę wam - młoda upiła łyk kawy, a ja zabrałam się za ciasto. Nagle zaczął dzwonić jej telefon. Alex spojrzała na wyświetlacz i uśmiechnęła się - Zaraz wrócę - odebrała witając się i odeszła od stołu. Ciekawe kto wywołał u niej taki uśmiech.

*********
-Sam, a co byś zrobiła gdybyś dowiedziała się, że jesteś z tym debilem w ciąży? - spytałam z ciekawości, wskazując ręką na chłopaka, który rozmawia przez telefon w ogrodzie przed domem. Ja i Sam siedzimy na werandzie popijając lemoniadę i jedząc lody. Lubię takie momenty. Spokój, cisza i swobodna rozmowa.

- No raczej uważamy, ale pewnie bym się ucieszyła. Chcę mieć dziecko - tłumaczy, a ja się uśmiecham. No przydało by się tu małe dziecko. Mój brat jest szczęściarzem mając taką dziewczynę.

-Też bym chciała ,ale nie mam nikogo, a po tej sytuacji z wiesz kim raczej uważam na facetów - cała rodzina i Sam wtedy mi pomagali, pozbierać się, żyć dalej. Podkręciłam głową aby wyrzucić te rzeczy z głowy.

-Wiem. A co z tym jak to mówi Alex, seksownym i przystojnym szefem? - pyta zabawnie poruszając brwiami. Położyłam nogi na poręczy i westchnęłam.

-Nic, to tylko mój szef. Jutro idziemy na kolację, ale w ramach przeprosin i jako szef ,i pracownica nic więcej - tłumaczę, zamykając oczy.

-Jaki on jest? - spytała ciekawa Sam, a ja się zaśmiałam.

- Znam go bardzo krótko ,ale.. Jest arogancki, zbyt pewny siebie, chamski, trochę zabawny, ale trzeba mu przyznać, że jest cholernie przystojny - cóż można powiedzieć o nim wiele, naprawdę wiele, ale jest przystojny i nie ma czego tutaj kryć. Nie mogłam temu zaprzeczyć.

-Aż tak? No pewnie! Jeśli ty tak mówisz to musi być zabójczo przystojny - Adams westchnęła, czym wywołała u mnie cichy śmiech. Ona i moja siostra twierdziły, że mam dobry gust co do facetów, ale i jestem wybredna i jeśli mówię o mężczyźnie tak jak o Jamesie, to muszą być zabójczo przystojni.

-Przez koszulę widać mu mięśnie - mówię dalej a Sam patrzy na mnie z uśmiechem który mówi "PODOBA CI SIĘ"

-No wiedziałam! Podoba ci się - ma racje, podoba mi się tak samo jak całej żeńskiej części firmy. To nic dziwnego. Nasz sąsiad też mi się podoba, bo jest przystojny. Chodzi tylko o jego wygląd.

-No i co? Wiele kobiet tak uważa. Zresztą to typ "Pana Prezesa". Myśli, że ma pozycje to może wszystko - stwierdziłam, upijając łyk lemoniady.

- Co masz na myśli? - ciemna blondynka patrzyła na mnie uważnie.

-Ostatnio pieprzył jakąś laskę u siebie w biurze. Ma kasę i pozycję, myśli, że wszystko mu wolno, a każdy skacze na każde jego skinienie - Sam tylko pokiwała głową. Nie miałam zamiaru dłużej o nim mówić, w końcu byłam po pracy.

- Moje drogie panie, idziemy do marketu, dalej! - zawołał William, a my z młodą kobietą powolnymi ruchami doszłyśmy do mężczyzny. Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się ze wszystkiego. Weszliśmy do pobliskiego marketu, a mój brat wziął koszyk. Will poszedł na alkohole, a ja z Sam ruszyłyśmy na dział ze słodyczami.

-Vivien, ile tego? - śmieje się Adams patrząc na mnie. Miałam już cztery paczki chipsów i dwie kukurydzy.

-No weź czekoladę, najlepiej trzy i żelki i... - Sam nie dała mi dokończyć.

-Starczy Vi, starczy - śmieję się blondynka biorąc czekoladę.

-Pójdzie w biodra - usłyszałam za nami męski śmiech. Obróciłam się, a przede mną stał James. Był ubrany inaczej. Miał szarą, opinającą jego mięśnie, koszulkę na krótki rękaw. Szare, zwykłe dresy i białe buty sportowe. Wyglądał bardzo dobrze choć muszę przyznać, że w garniturze podobał mi się bardziej. Mężczyźni w garniturach po prostu mi się podobają. O czym ja myślę? Miał tatuaż. Piękną czcionką napis "One life" . Ładny tatuaż. Sam zaśmiała się, a ja uśmiechnęłam się do swojego pracodawcy.

-Raz się żyję. Chyba aż tak gruba nie jestem - odpowiedziała, cały czas obserwując jego twarz i fryzurę. Artystyczny nieład do niego pasuje. Dziwnie rozmawia się z nim poza pracą, wydaje się bardziej normalny.

-Nie, oczywiście, że nie. Jesteś bardzo szczupła. To tylko mały żarcik - zaczął się śmiać jakby zakłopotany. Szybko spojrzałam na mój strój. Mam na sobie białe, wiązane na dekolcie body i czarne spodenki z wysokim stanem oraz białe, krótkie trampki. Chyba jest ok, ale czym ja się przejmuje? Przecież nie jestem w pracy. Poza pracą nie muszę być wiecznie elegancka.

- Jestem Samantha Adams, dziewczyna jej brata - uśmiecha się i podaję mu rękę. On ją chwycił i potrząsnął.

- James Walker, szef tej pięknej pani - puścił oczko, a Sam wybuchnęła śmiechem. Czyli wrócił pan "wszystko mogę".

-Dziewczyny! Idziemy, dalej! - zawołał William i było widać, że jest zdenerwowany. No tak gadamy z kimś kogo nie zna. Był wiecznie nadopiekuńczy.

-To my idziemy. Do jutra szefie - pożegnałam się, pchając blondynkę w stronę mojego braciszka. Mój szef ewidentnie wpadł jej w oko.

-Cześć Vi! - zawołał mój szef. Uśmiechnęłam się pod nisem, kiedy usłyszałam jak zdrabnia moje imię.

*************

Skończyliśmy oglądać ostatni film na dziś. Często robimy sobie takie wieczorki. Dzisiaj Alex poszła na noc do koleżanki, więc siedzimy tylko we trójkę.

-Idę spać , bo jutro praca - wstaje i żegnam się z moimi towarzyszami, ruszam do mojego pokoju. Otwieram drzwi i wchodzę, kieruję się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Niestety za duża koszulka mojego brata jest w praniu, więc muszę założyć moją prześwitującą, luźną, białą koszulę nocną. Niby seksowna, ale niezbyt wygodna.

Ruszyłam w stronę mojego łóżka i chwyciłam za laptopa, zaczynając przeglądać różne portale. Na facebook'u miałam trzy zaproszenia. Jedno od Mary drugie od Collina, a trzecie... Od Jamesa. Powinnam akceptować? To przecież mój szef? Ale to chyba nic złego? A może? Z tymi pytaniami położyłam się i zasnęłam.

ODZYSKANY ROZDZIAŁ! WPIS NA DOLE JEST STARY!

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wszystkim! Witam w kolejnym rozdziale. Spotkanie w sklepie. Jutro kolacja. I tata Kingów potrzebuję operacji czy to tylko zła interpretacja? Piszcie w komentarzach co myślicie i zostawcie gwiazdkę
PS. Przepraszam za błędy

~mikidallas

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top