Rozdział 8
Nigdy nie sądziłem, że będzie mi żal jakiegokolwiek smoka, aż pojawiła się Nocna Furia, a moje życie przewróciło się do góry nogami. Wiecie jakie to uczucie być uczonym jednego, a potem okazuje się, że to zwykłe kłamstwa?
To lepiej abyście nie wiedzieli.
Każdy myśli, że życie syna wodza jest piękne, a prawda jest troszeczkę inna. Zależy jak na to wszystko spojrzymy. Jeśli jesteś silny i wyglądasz jak na wikinga przystało, to twoje życie będzie normalne, więc nie musisz się martwić każdym dniem jak ja. Codzienny strach i brak akceptacji sprawiły, że już nigdy nie będę uśmiechniętym małym chłopcem. Zostałem kompletnie zdeptany przez ludzi i to ukształtowało to jaki jestem teraz. Niektórzy nawet się zastanawiają czy nie jestem synem Hel*.
Kiedyś życie było łatwiejsze. Niczym się nie przejmowałem. Latałem po wiosce jak głupi śmiejąc się od ucha do ucha. A teraz snuje się smętnie między domami, starając się unikać Smarka i jego bandy, choć od czasu siłowania na rękę mają do mnie nieco większy szacunek. Według wszystkich zachowuje się normalnie, a mój nastrój spowodowany jest dorastaniem. Głupota ludzka nie ma granic.
Czy widzielibyście sens w życiu, którego nawet nie ma?
Ja nie, ale żyje bo chce z tym walczyć, bo chce mieć dla kogo żyć.
Może i mój ojciec nie jest najwspanialszy i nigdy nie ma dla mnie czasu, ale jednak jest. Stracił już swoją ukochaną żonę, nie chce aby stracił i jedyną pamiątkę po niej. Wiem, że mnie kocha, choć tego nie pokazuje to ja po prostu to wiem. Czasami zastanawiam się dlaczego myślę o takich rzeczach w BARDZO nieodpowiedniej sytuacji.
Wikingowie właśnie odpierają ataki smoków, a ja staram się pomóc jak najbardziej mogę. Oczywiście smokom. A tu ściągnę sieć, albo podłożę komuś nogę. Choć pomagam też wikingom to jednak większość smoków uciekła, a ja niezauważony uciekłem do domu i na szczęście nikt mnie nie przyłapał jak uwalniam smoki. Jak na razie mam spore szczęście, które zaraz wyparuje, bo muszę iść do kuźni, w której powinienem być podczas ataku...
Przybiłem sobie otwartą dłonią w czoło i przejechałem nią po twarzy i natychmiast ruszyłem to mojego miejsca pracy. Nie zdziwił mnie widok Pyskacza w środku, który (dość pod denerwowany) naprawiał jakiś zepsuty miecz, chociaż patrząc na niego to nie wiem czy to był kiedykolwiek miecz.
-Hej Pyskacz...-powiedziałem dość niepewnie, bo nie wiem w jakim aktualnie stanie jest Gbur-Ja przepraszam, że nie przyszedłem, ale był taki tłok, że nie miałem jak się przecisnąć...
-Dobra takie wymówki to możesz Stoikowi wciskać, ale nie mi-Pyskacz przerwał moją wypowiedź. On zna mnie jak nikt inni i zawsze wie kiedy kłamie-No to gadaj młody, gdzie byłeś?
-Ale ja nie kłamię! Naprawdę nie mogłem się tu dostać!-krzyknąłem starając się jakoś uwiarygodnić moje małe kłamstewko.
-Coś Ci o tym mówiłem mały. Bujać to ty my, ale nie mnie-spojrzał na mnie takim ojcowskim wzrokiem, który zawsze powodował, że pękałem i wygadywałem się, ale tym razem nie mogę...
-Przykro mi Pyskacz, ale...nie mogę Ci powiedzieć...-opuściłem głowę w dół byle by nie patrzeć mu w oczy.
-Rozumiem młody. Masz swoje sekrety, których mi nie zdradzisz.-powiedział uśmiechnięty i rzucił mi wyszczerbiony topór, który zacząłem "naprawiać".
Pyskacz zawsze mi pomaga. Rozumie mnie i nie pozwala abym źle myślał o samym sobie. Jest jednym z powodów dla których żyje. Uśmiechnąłem się do niego i tyle wystarczyło by atmosfera się zmieniła.
Nagle nadgarstek zaczął mnie bolec. Chyba powinienem iść do Szczerbatka....
----------
Mówię wam następny to będzie petarda. Normalnie rozjebie wam głowy. TO będzie patola, akcja, zajebistość w jednym.
*Hel-w mitologii nordyckiej była panią za światów. Boginią śmierci.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top