Rozdział 3

Bardzo bym prosiła, aby wszelkie błędy pisać mi w komach. Wtedy o wiele łatwiej jest mi robić korektę☺
------------
Powoli otwierałem oczy ,jednak moje powieki były za ciężkie.

Ponowiłem prośbę jeszcze kilka razy, aż w końcu mi się udało. Czułem ból na całym ciele. Nie pamiętam co się wczoraj stało, ostatnie co zapamiętałem to było to, jak wychodziłem z domu.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i okazało się, że był to mój pokój.
Jak ja się tu znalazłem?...

Usłyszałem kroki, więc szybko wstałem, ubrałem buty oraz swój bezrękawnik. Zobaczyłem przed oczami mroczki oraz poczułem silne mdłości. Ktoś wszedł do pokoju, ale widziałem go jak przez mgłę.

-Czkawka! Nie powinieneś wstawać!-zniekształcony głos dostał się do moich uszu-Dobrze się czujesz?-zapytał.

Pokiwałem głową przecząc i złapałem się za usta, starając się wstrzymać wymioty. Zamazana sylwetka wybiegła z pokoju, po chwili wracając z jakimś przedmiotem w rękach. Podał mi go, a ja bez krztyny zawahania, zwróciłem wczorajsze śniadanie. Osoba poklepała mnie po plecach. Gdy odłożyłem (prawdopodobnie) wiadro na ziemie, zostałem zmuszony do ponownego położenia się. Byłem zmęczony choć dopiero co wstałem. Zasnąłem natychmiast.

Gdy się obudziłem, było na oko południe. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo spałem. Tym razem nie wstawałem, choć nie widziało mi się leżenie cały dzień.

Znowu usłyszałem kroki na schodach, ale tym razem zignorowałem je. Do mojego pokoju wszedł tata, widziałem że jest zmartwiony. Tylko dlaczego?...

-Jak się czujesz?-zapytał z wyraźną troską.

-Mogło być lepiej-odpowiedziałem spokojnie- Tato co się tak właściwie stało?

-Sączysmark oraz bliźniaki pobili Cię-czyli to nie był sen? Myślałem że to pobicie było koszmarem- Czkawka przepraszam za to że nigdy Ci nie wierzyłem, tak mi wstyd- on mnie przeprosił i przyznał się do błędu...Ludzie świat się wali...

-Nic się nie stało. Przyzwyczaiłem się- uśmiechałem się słabo. Ojciec nic nie mówiąc, wyszedł z pokoju. Pewnie musi sprawować swoje obowiązki, cóż taka rola wodza. Westchnąłem głośno. Będę musiał teraz tak leżeć i nic nie robić.

Z nudów włożyłem rękę pod łóżko i gdy poczułem jakiś materiał ,wyciągnąłem ten przedmiot spod łóżka. Okazało się, że był to jakiś ciemno zielony zeszyt z krzyżem Berk.
Niewiele myśląc otworzyłem go.            

"Ckawka Haddock"

Przeczytałem podpis, śmiejąc się cicho. Zeszyt należał oczywiście do mnie, bo tylko ja w wiosce noszę podobne imię. Szczerze mówiąc jest to zeszyt z czasów, gdy miałem może z osiem lat, nie mniej nie więcej.
Chciałem go odłożyć, jednak ciekawość i nuda wzięły nade mną górę. Otworzyłem go na losowej stronie i zacząłem czytać.

"Dziś byłem w lesie! Niesamowite miejsce, porośnięte milionem drzew. Zastanawiam się ile żyje tam smoków, lub innych zwierząt. Tata opowiadał mi, że las to bardzo niebezpieczne miejsce, ale szczerze, według mnie jest to wspaniałym otoczeniem dla młodej osoby jak ja. Pyskacz powiedział mi, że w lasach żyją gnomy i trolle, oraz ,że kradną onucki z lewej nogi. Tylko co to są onucki? 

Nieważne.

W pewnym momencie drogę przebiegło mi czarne...coś. Nie wiem czy to smok czy może jakiś zwierzak, jednak później czułem na sobie czyjś wzrok, a gdy się odwróciłem zobaczyłem parę zielonych oczu, wpatrujących się we mnie..."

Zamknąłem zeszyt. Co to było? 

Po tak wielu latach jestem pewny, że to smok. Nie wiem jaki gatunek i raczej nie chce wiedzieć, a raczej się boje wiedzieć. Nie rozumiem dlaczego, gdy byłem dzieckiem smoki wydawały mi się wspaniałe. Teraz widzę jakie to bestie siejące postrach. Gdy byłem mały, ojciec miał dla mnie więcej czasu. Teraz ograniczamy się do "Dzień Dobry" i "Do widzenia", a niekiedy jeszcze do kłótni. Dlaczego znów nie może być tak pięknie?

Wciąż pamiętam jak opowiadał mi o swoich wyprawach i o walkach ze smokami. Pamiętam jak uczył mnie pisać i czytać, kiedy patrzyłem jak wypełnia te wszystkie papiery, które i mnie kiedyś czekają.
Teraz żeby zamienił choć ze mną słówko, muszę coś przeskrobać. Chciałbym aby choć raz porozmawiał ze mną bez powodu, zapytał jak się czuje.

Łzy zaczęły moczyć moje policzki. Naprawdę jest mi z tym źle. Jestem już prawie dorosły, a płacze jak jakiś 6-latek.
Otarłem twarz rękawem i położyłem się spać. Niestety coś mi nie pozwalało zasnąć, więc zmieniałem pozycję co chwilkę, aż stało się to nie tyle co wkurzające co męczące.
Jednak w końcu udało mi się zasnąć.

----
Miałam wstawić jakieś 2 dni temu , ale mi się nie chciało.
Moi kochani akcja się rozkręca i jak się pewnie domyślacie za niedługo Szczerbi.
Jestem pewna , że na niego czekacie😚
Piszcie mi w komach wszelkie błędy jakie zrobiłam , ale jutro jeszcze zrobię korektę , więc może coś znajdę...
Miłej nocy życzę i dnia jeśli ktoś to rano będzie czytał...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top