Rozdział 26
Staliśmy wszyscy zszokowani na Heather'ę. Nikt chyba nie spodziewał się jej wyznania, a ja tym bardziej. Jestem zszokowany, ale bardzo szczęśliwy, no kto by się nie cieszył z dziecka?
-Skarbie jestem taki szczęśliwy!-przytuliłem ją, a ta chętnie się we mnie wtuliła-Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie!
-No już uspokój się-zaśmiała się perliście czarnowłosa-Jeszcze mi tu salto zrobisz.
-Jak mam się nie cieszyć? Będziemy mieli dziecko!-zapytałem lekko zły dziewczynę, ona chyba nie myślała, że będę smutny?
-No tak, ale wiesz...
-Coś się stało?-zapytałem zmartwiony dziewczynę-Skarbie jak będziesz to ukrywać to ja się nigdy nie dowiem o co chodzi.
-Czkawka mamy wojnę do cholery!-moja narzeczona wyrwała się z mojego uścisku- Będę tylko przeszkadzała i nie będę mogła nikomu pomóc! Ja tak nie chcę!-Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się delikatnie. To tu ją boli.
-Moja najwspanialsza i najukochańsza Heath...-zacząłem-Nie musisz walczyć by komuś pomóc. Wystarczy mi twoja obecność i myśl, że jesteś bezpieczna bym mógł walczyć o pełni mych sił. Kocham cię Heathera i nie pozwolę byś tak myślała. Możesz przecież pomóc cywilom.-Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i wpadała w moje ramiona. Znowu.
-Jesteś wspaniały wiesz?-zapytała i spojrzała na mnie tymi swoimi oczkami.
-Pfff....jasne, że wiem-odparłem śmiejąc się, za co dostałem w łeb.-Ała! Nawet nie jesteśmy małżeństwem, a ja już tu zgłaszam przemoc w rodzinie!
-Nie zachowuj się jak cienias skarbie-prychnęła i udała się w nikomu nie znaną stronę.
Odwróciłem się w stronę zdziwionych wikingów. Wszyscy patrzyli na mnie dziwnie, jakbym był czymś naprawdę niezwykłym. Uśmiechnąłem się tylko w ich stronę i czułem, że czeka nas chwila niezręcznej ciszy. Patrzyłem tylko na nich i oceniałem ich zdolności. Jeśli mamy walczyć przeciwko Drago muszę wiedzieć w jakim stanie fizycznym są Wandale. Jednak patrząc na wszystkich prócz ojca i Pyskacza, wiem że treningi zaczniemy od dziś.
-Czkawka możemy porozmawiać?-zapytał w pewnym momencie Stoik, a ja przytaknąłem i czekałem, aż zacznie mówić-Na osobności-znowu przytaknąłem i odeszliśmy w stronę nas...jego chaty. Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stole.
-No to o czym chcesz porozmawiać?-zapytałem zakładając ręce na piersi.
-Dlaczego uciekłeś?-jego pierwsze pytanie zbiło mnie trochę z tropu, jednak nie pokazywałem mu tego.
-A miałem jakiś wybór?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie-Jak byś zareagował na to, gdyby twój słaby i ciapowaty syn przyszedł do ciebie i powiedział, że przyjaźni się z Nocną Furią?!
-Sam nie jestem pewny, ale...
-Ale ja wiem-przerwałem mu i uderzyłem ręką w stół-wygnałbyś mnie i wydziedziczył. Taka jest prawda tato. Nie rób mi nadziei, że byłby inaczej, miałem wątpliwości jednak teraz jestem szczęśliwy że uciekłem.
-Rozumiem to-odezwał się po krótkiej chwili ciszy-Szanuję twoją decyzję i mam nadzieję, że nie chowasz do mnie urazy za te wszystkie lata kiedy powinienem przy tobie być.
-Sam nie wiem-odparłem spokojnie-Niby kiedyś czułem urazę, ale teraz chyba wolę, gdy nasze stosunki będą normalne.
-Na ile chcecie zostać?-zapytał mnie, zmieniając temat naszej wcześniejszej rozmowy.
-Tyle ile będzie trzeba-odpowiedziałem mu i wstałem od stołu-Idę poszukać Heather'ę. Za pewnie zgubiła się gdzieś w lesie.
-Tak idź poszukaj jej. Z moją przyszłą synową też bym chciał porozmawiać-rudobrody także wstał i udał się do swojego pokoiku ,gdzie zawsze trzymał papiery.
Bez słowa wyszedłem z domu i udałem się w stronę swojego ulubionego miejsca. Jak się pewnie domyślacie jest to las pełen niebezpieczeństw. Szedłem środkiem wioski i przyglądałem się biegającym dzieciom i rozmawiającym wikingom, którzy od czasu do czasu kierowali swój wzrok na mnie. Robią to pewnie myśląc, że nie wiem o tym. Nagle ktoś pojawił się obok mnie i patrzył na mnie wiercąc mi dziurę na twarzy. Spojrzałem na idącą obok mnie Astrid i patrzącą swoimi niebieskimi oczami na mnie. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, jednak chyba szukała słów.
-Hej Czkawka-zaczęła-Wiesz zastanawia mnie jak ci się żyło przez te lata samemu?
-Nie byłem sam-odpowiedziałem jej, a ona spojrzała na mnie zdziwiona-Miałem smoki i Heath-dodałem, a ona warknęła coś cicho, jednak ja i tak usłyszałem jak przezwała moją narzeczoną, ale postanowiłem na razie nie reagować.
-Co ty w niej widzisz w ogóle?-zapytała delikatnie zła-Jest przeciętna i do tego skąd możesz wiedzieć, że jest na pewno w ciąży i że to twoje dziecko?-dobra teraz to przegięła i to bardzo.
-Słuchaj mnie no blondyneczko-spojrzałem na nią srogo-Co cię to interesuje? Heathera jest dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie i nie interesuje mnie twoje zdanie. Kochamy się i sobie ufamy, więc jestem pewny, że moja NARZECZONA jest ciąży ze mną, a teraz odejdź ode mnie, bo nie chce na ciebie patrzeć Hofferson-byłem na nią wściekły i szybko wszedłem do lasu za nim ta ogarnęła co się stało. Najwyraźniej wielka pani Hofferson jeszcze nigdy nie spotkała osoby, która by jej się sprzeciwiła. Zabawne, że ja kiedyś coś takiego kochałem.
Chodziłem po lesie przez jakieś dwie godziny. Myślałem, że mnie szlag jasny trafi. Gdzie ta kobieta mogła pójść?!
W końcu trafiłem do Kruczego Urwiska i wiecie co znalazłem?!
Tak moja ukochana siedziała na kamieniu obok jeziorka i patrzyła na spokojną taflę wody. Cicho do niej podszedłem i przytuliłem ją od tyłu. Ta tylko podskoczyła delikatnie najwyraźniej przestraszona.
-Wystraszyłeś mnie kretynie!-krzyknęła i uderzyła mnie dłonią w głowę. Znowu.
-Możesz mnie do kurwy przestać bić?!
======
Jutro postaram się wstawić dłuższy i jakiś fajniejszy. Nie wiem jak to będzie wyglądać ,bo 7 lutego mam koniec pierwszego semestru i raczej kolejny pojawi się jutro i w sobotę za tydzień.
I mam pytanie. Jeśli chcecie to napiszcie mi jakieś propozycje nazwy nowej na watt ,bo chce zmienić bo ta mi się nie podoba XD.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top