Rozdział 23


-No to teraz zacznie się zabawa-powiedziałem-Skarbie zabierz mu klucze i nas uwolnij.

Dziewczyna bez słów sprzeciwu zrobiła to o co ją prosiłem. Po chwili stałem już na ziemi i pocierałem obolałe barki. O Thorze to wiszenie daje siwe znaki. Spojrzałem na Wandali, którzy wychodzili po kolei z celi. Kilku z nich przypatrywało się mi intensywnie(mam tu na myśli ojca, Pyskacza i Astrid). Ja rozumiem, że jestem mega przystojny, ale no bez przesady, mam dziewczynę (a już niedługo narzeczoną).

-Nie ma teraz czasu by myśleć o tym jaki jestem przystojny-spojrzałem mimowolnie na wspaniałą trójcę, blondi zaczerwieniona odwróciła ode mnie wzrok-Musimy uciekać stąd zanim przypłyną na wyspę Drago. Heath bierzesz Wandali i idziecie uwolnić smoki, a ja zajmę się Łowcami...

-Chłopcze może lepiej niech ktoś z tobą pójdzie-zaproponował Stoik, a ja tylko zaśmiałem się cicho- Łowców jest naprawdę wiele, a ty jesteś sam.

-Spokojnie Stoiku Ważki-spojrzałem na niego, a ta słodka woń krwi rozniosła się do moich nozdrzy- Dam sobie radę, a to co stanie się z nimi może was troszkę przestraszyć-wyciągnąłem schowany wcześniej sztylet i udałem się na górę, gdzie spokojnie chodzili niczego nie świadomi Łowcy. Uśmiechnąłem się sam do siebie, a reszta właśnie przekradała się do pokoju, w którym są uwięzione smoki. Bez wahania uwolniłem tą pewną smoczą i pełną dzikości część mojej duszy. Chęć rozszarpania tych wszystkich ciał i posmakowania ich krwi zwyciężyła z wymyśleniem normalnego i bezpiecznego dla reszty planu. Rzuciłem się na przechodzącego obok łowcy i podciąłem mu gardło. Niestety za nim udało mi się to zrobić, ten skończony kretyn(a teraz zimny trup) krzyknął zwracając na mnie uwagę. Te pełne determinacji i pewności ku zwycięstwu miny są wspaniałe. Gdyby widzieli swoich poprzedników, których zjadły wygłodniałe smoki, to by już tak nie szpanowali swoją odwagą.

-Ej no nie mówcie, że was nie wkurzał!-krzyknąłem wskazując na trupa-Widać po twarzy, że to zwykły skurwiel!

-Na niego chłopaki!-w tłumie znalazł się choć jeden który umie mówić-Zemścijmy się za Herda!

-Nawet imię ma jakieś parszywe-mruknąłem cicho.

Łowcy rzucili się na mnie jak na jakąś chętną laseczkę. Jezu serio nie wiem co oni wszyscy ode mnie chcą. Jestem tylko chłopakiem, który lubi niszczyć im interesy i uwalnia biedne smoczki. Każdy widzi we mnie wroga, aż mi się smutno zrobiło. 

Zacząłem się bronić przed zgrają napompowanych mężczyzn. Kilku z ich skręciłem kark, a niektórzy dostali kosę pod żebra i teraz wykrwawiali się gdzieś tam w rogu. Została mi jeszcze połowa zgrai do opanowania.  Podbiegł do mnie jakiś chyba nowy. Wymoczek, który boi się do mnie podejść. No jego to aż mi szkoda, przypomina troszkę mnie za dzieciaka. Jednak jak mus to mus, albo ja albo on, a nie stracę dobrej opinii tylko dlatego, że mi szkoda dzieciaka.

Szybkim ruchem uderzyłem go w brzuch i gdy on się zgiął w pół złapałem go za głowę i skręciłem kark. Jego ciało padło na ziemię, a ja pierwszy raz od roku poczułem wyrzuty sumienia.

-Niech Thor ma cię w opiece-powiedziałem cicho i postanowiłem dokończyć moją robotę. Wikingowie z Berk i Heather'a już ukończyli swoją robotę i teraz przyglądają mi się uważnie. Nie rozumiem co jest takiego ciekawego w zabijaniu ludzi? Nie polecam takie 2/10.

-Zabiję cię!-kolejny śmiałek, który zginie w przeciągu sekundy. Teraz smród krwi dostał się do nosa drażniąc go i to bardzo.

-Ech cuchnie tu-powiedziałem, puszczając kolejne ciało na ziemię-No to kto następny?

Teraz już nikt się nie odezwał. Patrzyli na mnie z przerażeniem, jak zwykle zresztą. Podszedłem do zapasowej łodzi i zrzuciłem ją do wody. Gestem ręki wskazałem, aby wandale wskakiwali do środka. Posłuchali mnie za pewnie bojąc się, że zrobię z nimi to samo co z łowcami.

-No to do następnego-powiedziałem do Wodza-Mam nadzieje, że za szybko się znów nie spotkamy w takiej sytuacji.

-Też mam taką nadzieję-odpowiedział mi i spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Co jak co, ale nigdy nie lubiłem jego wzroku.

-Tak masz rację Stoiku Ważki-pożegnałem się z nimi gestem ręki i wsiadłem na swojego smoka, który stał zaraz obok mnie.

-Do zobaczenia...Czkawka-Że co?!

-Co?...


=====


Wiem troszkę ciulowy, ale jutro napiszę wam dłuższy!!!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top