Rozdział 22
Po tym co się stało na Smoczej Wyspie już sam nie wiem co myśleć. Spotkanie po dwóch latach było dziwne i lekko przerażające. Byle by nie palnąć niczego głupiego. Zastanawiałem się intensywnie nad tym wszystkim. I tak będę musiał tam polecieć i pogodzić ten głupi lud ze smokami. To wszystko jest takie pogmatwane i porąbane.
Westchnąłem głośno i udałem się do mojej i Heath kuchni. Postanowiłem coś w końcu zjeść, bo od samego rana nic nie przełknąłem. Ostatnio mam tyle na głowie, że już sam nie wiem za co się brać. Jednoczenie wysp i walka z Łowcami Smoków i Drago Krwawdoniem. Chciałbym choć przez tydzień sobie odpocząć. Jestem jeszcze za młody na tak duże przeżycia. Mam dopiero 17 lat, a zachowuje się jak 30-letni wiking, który jest już zmęczony swoim pełnym walk życiem. Jestem młody i chciałbym się wyszaleć, ale nie będzie mi to dane przez najbliższe dziesięć lat. A prawda jest też taka, że chciałbym założyć rodzinę z moją kochaną Heather. Dwójka dzieci i smoki to było by spełnienie moich marzeń.
Smażyłem właśnie sobie (I pewnie Heather) jajecznice. Byłem zajęty myśleniem o tym wszystkim co mnie otacza. Czasami się zastanawiam dlaczego to akurat ja musiałem stać się Smoczym Królem. Wiem, że nie powinienem narzekać, bo teoretycznie mam wszystko. Kochającą dziewczynę, najlepszego przyjaciela i życie pełne szaleństwa, ale i tak brakuje mi jakiejś iskierki, która dopełniła by tą pustkę.
Nagle ktoś przytulił mnie od tyłu, ja oczywiście wiedziałem o kogo chodzi, bo w końcu na tą wyspę ma wstęp tylko cztery osoby.
-Coś się stało Czkawka?-zapytała mnie, szepcząc mi zmysłowo do ucha, przeszły mnie ciarki-Wydajesz się zmartwiony czymś.
-To nic takiego skarbie-odpowiedziałem jej i przełknąłem głośno ślinę, kiedy jej ręce zaczęły mnie bezwstydnie obmacywać-Co ty robisz?
-Staram się cię odprężyć.-powiedziała mi i kontynuowała swoją jakże przyjemną czynność.-Jesteś strasznie spięty. Powinieneś odpocząć.
-Wiem, ale zdajesz sobie sprawę, że naprawdę mam dużo na głowie-ściągnąłem nasze jedzenie z "palnika" i położyłem je na jakiejś ścierce.-Chciałbym odpocząć, ale muszę pomagać smokom i ludziom, chcę mieć więcej wolnego, ale mam swoje obowiązki.
-A co powiedziałbyś na małe wakacje?-ręce dziewczyny powędrowały na moje barki masując je, a ja jęknąłem z przyjemności.-Lecimy gdzieś i nie interesuje mnie to Czkawka, musisz odpocząć.
-Niech ci będzie-westchnąłem, bo i tak wiedziałem że przegram.-Tylko spakuje się i możemy wylatywać...
****------****
Zwisałem właśnie zakuty w mosiężne łańcuchy przyczepione do sufitu. Wiszę tu już tak ze trzy godziny i sam nie za bardzo wiem jak to się wszystko stało. Z jednej strony jest to wina naszej nie ostrożności, a z drugiej wina mojej kochanej dziewczyny, która umyśliła sobie że polecimy przez Zdradzieckie kanały. Ale może zacznę od początku.
Kiedy tylko wylecieliśmy, to od razu czarnowłosa powiedziała, że polecimy na jakąś wyspę, nawet jej nie słuchałem kiedy o niej mówiła, ale walić to i dodała, że polecimy fajnym skrótem. Szkoda tylko, że było tam pełno statków Łowców Smoków, którzy złapali nas i zamknęli w lochu. A na dodatek by jeszcze bardziej mi zjebać (za przeproszeniem) życie, byli tu także ludzie z Berk, a ja nie mam mojej cholernej maski bo mi ją zniszczyli. Mam nadzieję, że mnie nie poznają.
Spojrzałem na Heather'e, która chyba myślała jak się uwolnić. Westchnąłem głośno, przy okazji zwracając na siebie ich uwagę.
-No dzięki skarbie, zajebiste wakacje-prychnąłem zły.
-No przepraszam że nic nie wiedziałam o Łowcach!-krzyknęła na mnie i odwróciła tyłem.
-Czy ty się na mnie obrażasz?!-zapytałem, a moją odpowiedzią był środkowy palec- To ja tu zwisam jak debil z sufitu i to ja się tu powinienem obrażać, a nie ty księżniczko!
-Zamknij pizdę!-krzyknęła na mnie. Jest zła, jestem w dupie-Myślisz że tego chciałam?!-w jej ślicznych oczach pojawiły się łzy. O nie, nie, nie!
-Ej skarbie nie płacz! No przepraszam, wiesz że nie to miałem na myśli!-próbowałem ją uspokoić, co jako tako mi wychodziło-Po prostu wiesz, że nie lubię tego robić...
-Wiem-spojrzała na mnie smutna.
Uśmiechnąłem się do niej zachęcająco i spojrzałem na zdezorientowanych Wandali. Nigdy bym nie pomyślał, że to będzie taki zabawny widok. Wyglądali jak skończeni idioci, no może oprócz Stoika i Pyskacza, który rozmawiali cichutko, choć i tak wszystko słyszałem dzięki smoczym zmysłom.
-O co chodzi?-zapytała chyba Astrid, nie wiem, ale była do niej bardzo podobna.
-Nic co cię blondi powinno interesować-warknąłem.
-To nic takiego Astrid, nie przejmuj się tym-Heather'a próbowała być dla nich miła, choć ja i tak wiedziałem, że ma ochotę ich pozabijać, tak samo jak ja zresztą.
-Heather'o może byś nam to wytłumaczyła wszystko?-zapytał grzecznie Pyskacz.
Dziewczyna na spokojnie im wszystko wytłumaczyła od początku, oczywiście ukrywając moją tożsamość, bo doskonale wie że nie jestem na to jeszcze gotowy. Ja w tym czasie rozmyślałem jak by się stąd wydostać. Nie było jak się uwolnić, a jedyna broń jaką mam to sztylet ukryty w zbroi, a go nie dosięgnę bo mam skrępowane ręce. No to nieźle sobie ze mną życie pogrywa.
-Lecieliśmy odpocząć, ale nas złapali i zakuli go by się nie uwolnił, ale dajcie mu pięć minut i uda nam się uciec-dokończyła te jakże interesującą historię naszego życia.
-STRAŻNIK! CHO NO TU CEPIE!-krzyknąłem i w mgnieniu oka zjawił się jeden z pachołków Viggo. Błagam oni się nigdy nie nauczą.
-Czego chcesz chłystku!?
-Nóż mi upadł, mógłbyś go podnieść?-zapytałem uprzejmie, choć w środku się gotowałem z podekscytowania. Facet tylko wywrócił oczami i podszedł do mnie. W mgnieniu oka owinąłem swoje nogi wokół jego szyi-Przegrałeś-powiedziałem skręcając mu kark.-Zabawne zawsze się na to nabierają.
A teraz pora uciekać!
====
Dobra jutro wstawię kontynuacje ,bo jestem padnięta dziś. :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top