Rozdział 35


Czarnowłosa czuwała przy swoim narzeczonym cały dzień jak i w nocy. Nie chciała go opuszczać, bo czuła że jeśli to zrobi to ten już nigdy nie otworzy oczu. Dziewczyna nikomu tego nie mówiła, jednak wiedziała że po oczyszczeniu raz ciało Czkawki samo się zregeneruje w dość szybkim tempie, a gorączki w nocy i nocne koszmary są tego skutkiem ubocznym, ale cieszył ją fakt, że szatyn niedługo otworzy swoje piękne zielone oczy. Kobieta właśnie zmieniała mu zimny okład, który założyła godzinę temu. Heathera podniosła delikatnie koszulkę chłopaka by zobaczyć na jakim stopniu regeneracji jest. Ku jej zaskoczeniu chłopak już powoli wyzdrowiał całkowicie, jednak blizny na jego ciele ukazywały jak ciężki los go spotkał. Czkawka znów wiercił się niespokojnie i mamrotał coś niezrozumiałego. W pewnym momencie chłopak zaczął krzyczeć i rzucać się. Oliwko-oka próbowała go jakoś uspokoić, jednak nic nie dawało oczekiwanych skutków. Chłopak był dla niej zbyt silny, a jego krzyki przyciągnęły przechodzącego obok Pyskacza. Mężczyzna chciał pomów ciężarnej, ale i on był zbyt słaby dla rzucającego się młodzika. Czkawka powtarzał tylko jedno słowo "nie" i unikał jakiegokolwiek kontaktu, gdy tylko poczuł jak ktoś kładzie na nim rękę z jego ust wychodziły krzyki agonii. Heathera była zszokowana. Widziała wiele razy jak chłopak przeżywa swoją uzdrowienie, jednak jeszcze nigdy nie aż na taką skalę. Bała się, cholernie bała się że coś mu się stanie, że tym razem nie przeżyje tego i umrze pogrążony w bolesnym śnie. Jakież było ich zdziwienie gdy ten nagle podniósł się do pozycji siedzącej i z szeroko otwartymi oczami krzyknął imię jakiegoś chłopaka, którego nie znali.

Czkawka złapał się za bolącą go głowę. Ten sen, który przeżywał był niczym z prawdziwego koszmaru, trwał i trwał. Bał się, że już nigdy nie uda mu się obudzić. Śnił o swoim życiu. Nie pamiętał ile mógł mieć lat i w jakiej porze roku to było. Pamiętał natomiast co zrobił. Otóż przyniósł swojemu ojcu głowę Nocnej Furii i patrząc na niego z pogardą zaśmiał się mu prosto w twarz, a z ust wyszły słowa, których się po sobie nie spodziewał.

"Proszę Nocna Furia, ostatnia jaką kiedykolwiek widziałeś staruszku. I co dalej jestem łamagą, której nie znosisz?!"

Robił to co kazało mu ciało, a w środku płakał jak małe dziecko nad czynem, którego dokonał. Potem zobaczył jak bierze ślub z Astrid, a ta rozkazuje mu zabić swojego ojca co wykonuje bez sprzeciwu. Przerażał go fakt zabicia własnego ojca, choć i tak chyba samo małżeństwo z blondynką było najgorszą częścią w tej części koszmaru. Potem przeniósł się do środka Smoczego Leża, gdzie ujrzał stojącego nad przepaścią przerażonego chłopaka. Chciał mu pomóc ,pobiec i go stamtąd zabrać, jednak i tym razem ciało nie pozwalało mu na to. Tym jednak razem z jego oczu poleciały słone łzy, które spływały swobodnie po jego bladych policzkach. Po chwili do chłopaka podszedł sam Drago i wepchnął go do wprost do wulkanu, gdzie dawniej Smoczy Królowie składali ofiary. 

"Twoje istnienie w końcu na coś się przyda synu"

I w tym momencie Czkawka wykrzyknął imię syna Krwawdonia i obudził się z głośnym krzykiem. Obrócił głowę w bok i ujrzał swoją ukochaną oraz swojego byłego pracodawcę. Czuł się okropnie i zastanawiał się jak długo już leży na łóżku w pokoju swojego ojca, jednak nie miał siły aby o to zapytać. Czarno-włosa czytając mu w myślach dała mu miskę z wodą, z której on powoli pił. Pyskacz jak oparzony wybiegł z chaty krzycząc co chwilę imię swojego najlepszego przyjaciela.

-Wszystko dobrze Czkawka?-zapytała jak najspokojniej dziewczyna-Wyglądasz na zmartwionego.

-I-ile tu l..leżę?-wychrypiał i choć dalej ciężko było mu mówić starał się robić to w miarę głośno.

-Półtora tygodnia-odparła kobieta-To i tak nie tak dużo, za pierwszym razem leżałeś w śpiączce miesiąc, a i tak rany były tylko trochę cięższe.

-Wybacz, pewnie się martwiłaś-Czkawka pogłaskał dziewczynę po ramieniu, jednak ona natychmiast ją strąciła.

-Tak martwiłam się i to bardzo!-krzyknęła na niego, a ten delikatnie się wzdrygnął-Co ty sobie myślisz? Że co zregenerujesz się i będzie dobrze? Czkawka mogłeś umrzeć znowu!

-Wiem-odpowiedział jej krótko-Jednak zanim coś powiesz jeszcze. Kochanie taki mój los, nic nie poradzę na to że jestem pechowym chłopczykiem.-położył swoją dłoń na tej należącej do niej-Spójrz na mnie...o tak ślicznie nie płacz. Jestem tu i żyję i już nigdy nie zamierzam cię opuścić, bo kocham cię nad życie Heath, więc przestań przejmować się tym co było, a zainteresuj się tym co będzie-powiedział jej uśmiechnięty chłopak masując swoją narzeczoną po brzuchu.

-Jesteś kretynem idioto-odparła dziewczyna uśmiechając się mimowolnie.

-Wiem skarbie-zaśmiał się Czkawka-mówisz mi to codziennie.

Nagle do domu wpadł Pyskacz, a za raz za nim Stoik. Czkawka uśmiechnął się na myśl, że jego ojciec martwił się o niego. Chciał z nim porozmawiać jak najszybciej to możliwe, jednak miał na razie ważniejsze rzeczy to wykonania.

-Kochanie pomóż mi wstać-odparł i zaczął się delikatnie podnosić w czym pomogła mu ukochana- Tato zwołaj radę i swoich najlepszych wojowników, mamy problem jeśli chodzi o Drago.

-Pyskacz idź zwołaj ludzi, ja wraz z Czkawką zaraz dołączymy-powiedział mężczyzna do swojego przyjaciela, a ten skinął tylko głową i wyszedł z chaty.-Jesteś pewny że w tym stanie chcesz prowadzić obradę?

-Nic mi nie jest-odpowiedział chłopak przez lekko zaciśnięte zęby-Dajcie mi kilka minut, a będę sprawny jak tydzień temu.

-Wódz uwierzy idiocie na słowo-wtrąciła się do rozmowy dziewczyna-Jednak jeśli się źle poczujesz osobiście sprawie, że będziesz leżał dwa metry pod ziemią. A teraz chodźmy już ,bo za pewnie czekają na nas.

-Tak Heath ma rację- Czkawka spojrzał na Stoik'a-chodź tato, z tego co wiem Wandale to niecierpliwy lud.

Cała trójka udała się do Twierdzy, gdzie czekali na nich już wszyscy ważni ludzie na Berk. Stoik zasiadł na swoim miejscu i czekał aż jego syn przemówi. Czkawka natomiast układał w swojej głowie jak powiedzieć w dość zrozumiały sposób ,jak bardzo źle jest.

-Dobra powiem to w waszym języku-zaczął spokojnie chłopak rozglądając się po sali i patrząc kto się wśród nich znajduje. Na przeciw niego siedział jego ojciec, jego wuj Sączyślin, ojciec Astrid, matka Śledzika, Harf oraz małżeństwo Thorston. O ścianę po jego lewej oparci byli jego rówieśnicy, a Heathera siedziała zaraz obok niego.-Jesteśmy w dupie. 

-Co masz na myśli chłopcze?-zapytał zdenerwowany jego słowami Hofferson.

-Mam to na myśli, że Drago posiadł moc Smoczego Króla-powiedział-i zanim mi przerwiecie. Już wyjaśniam jak to działa. Smoczym Królem można być na dwa sposoby. Pierwszy jest taki, że trzeba zaznać cierpienia i zmienić przeznaczenie co ja uczyniłem "Choć nie mam pojęcia jak"-chłopak patrzył na reakcję swojego ojca i wiedział, że czeka ich długa, oj bardzo długa rozmowa- Drugi natomiast polega na tym, aby popłynąć na wyspę Smoków i złożyć ofiarę. Jednak jest jeden warunek, trzeba poświęcić najbliższą twemu sercu osobę.

-Jednak Drago jest bezmyślną bestią!-krzyknął Sączyślin i uderzył ręką w stół-Co ty bredzisz chłopcze, oszalał Stoik, twój syn oszalał!

-Nie przerywaj mi!-wydarł się na mężczyznę chłopak-Cholera sprawa jest poważna, dajcie mi dokończyć na nie wcinacie się w zdania niewychowany dryblasie!

-Już uspokój się Czkawka-powiedział spokojnie Stoik.

-Tak więc, zanim bestialsko mi przerwano-odparł Czkawka patrząc groźnie na wuja-Drago miał syna, którego wychował na swój obraz. Miłował go z tego powodu, jednak nie zawahał się go poświęcić. Drago oszalał na punkcie zdobycia tej mocy ,która mu się nie należy.

-To niedobrze-wyszeptał Stoik ,jednak i tak każdy mógł go usłyszeć.

-Bardzo nie dobrze tato, wręcz pozwolę sobie powiedzieć, że mamy przejebane- chłopak patrzył się na całą radę-Dlatego proszę Cię, abyś napisał to swoich sojuszników, a ja powiadomię swoich.

-Tak oczywiście uczenie to o co prosisz synu-wymamrotał mężczyzna-I mam nadzieję, że dalej będziesz trenował moich najlepszych żołnierzy, a twoja małżonka zajmie się starszymi wojownikami.

-Tak jest nie mam wątpliwości, iż jest to dobry pomysł wodzu Wandali-Czkawka skłonił się przed nim-Liczę na to ,że nie zawiedziecie się na mnie.

Syn i ojciec patrzyli na siebie niepewni tego co ich czeka, jednak jedno było pewne.

Zrobią wszystko co w ich mocy aby wygrać i na zawsze pozbyć się Drago z ich Archipelagu, a najlepiej z ich świata.


-----

Dobra trzeba zacząć w końcu to kończyć. Mam nadzieję ,że napiszę jeszcze jakieś 9-14 rozdziałów zanim to zakończę. I za pewnie napiszę w dwóch częściach samą walkę wojsk Drago z wojskami Stoika i Czkawki. Mam dla was niespodziankę na ostatni rozdział i macie czas ,aby zgadnąć czym to może być. Ten kto pierwszy zgadnie ten dostanie dedykację.

Zresztą napiszcie mi co byście chcieli zobaczyć w tych 9-14 rozdziałach?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top