Rozdział 16
*Wyspa Berk*
To już trzy miesiące od zaginięcia syna wodza. W tym czasie młodzi wikingowie szykowali się do Smoczego Szkolenia, które miało wyłonić najlepszego z nich, a temu miał przypaść zaszczyt zabicia swojego pierwszego smoka, ale nie byle jakiego tylko samego Koszmara Ponocnika. Ze wszystkich nastolatków to właśnie Astrid była faworytką wikingów z Berk. No cóż młoda silna i bezwzględna wojowniczka, zdecydowanie miała największe szanse.
Codziennie ta młoda wojowniczka trenowała w Kruczym Urwisku, a w chwilach przerwy czytała coś w rodzaju pamiętnika Czkawki. Nie czuła żadnych wyrzutów sumienia czytając sekrety młodego Haddock'a. Była zadowolona czytając jego prywatne tajemnice i zwierzenia na temat jego "popularności" w wiosce, a nie kiedy to nawet się śmiała kiedy czytała jak obraża Sączysmarka.
Kiedy wracała do domu, przechodziła obok kuźni i spojrzała na swój topór który przydałoby się naostrzyć. Tak więc podbiegła do Pyskacza i poprosiła go o ostrzenie topora, a ten tylko go od niej odebrał i bez słowa zabrał się do pracy. Dziewczyna nigdy by nie pomyślała że ta cisza będzie dla niej nieprzyjemna. Zazwyczaj to Czkawka ostrzył jej topór i mówił jej o tym jak o niego dbać, aby się nie popsuł. Jednak Pyskacz był tu tylko by wykonać jego pracę. I to właśnie różniło kowala od byłego czeladnika. Pyskacz robił żeby było, a Czkawka wkładał w swoje wyroby całe serce. Po chwili odebrała swoją broń i udała się znowu w kierunku domu. Gdy przekroczyła próg drzwi zobaczyła swojego ojca, który z poważną miną siedział przy stole a jej matka gotowała w kuchni. Astrid wiedziała że coś się święci.
-Astrid musimy porozmawiać-powiedział pan Hofferson patrząc na nią wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.
-Tak tato-dziewczyna usiadła przy stole, uprzednio odkładając topór na specjalne miejsce.-O co chodzi?
-Jutro jest przedostatni etap Smoczego Szkolenia i mam nadzieję, że wygrasz przynosząc naszej rodzinie chlubę-mężczyzna powiedział to dość ostro, przez co dziewczynę przeszły dreszcze.
-Tak, wygram to Ci idioci nawet mi do pięt nie dorastają ojcze-Astrid już chciała wstać i udać się do swojego pokoju, ale zatrzymała ją ręka jej ojca.
-Jeśli wszystko dobrze pójdzie, Stoik ogłosi Cię przyszłym wodzem.
-Naprawdę?!-zapytała blondynka nie wierząc w słowa swojego rodziciela.
-Nie sknoć tego-powiedział i odszedł od stołu ,udając się do kuchni, gdzie jego żona kroiła warzywa.
*Następnego dnia*
Piątka młodych wikingów mierzyła się właśnie na Smoczej Arenie. Walczyli z Śmiertnikiem Zębaczem i malutkim Straszliwcem Straszliwym. Oczywiście Śledzik wraz z bliźniakami odpadli kilka sekund po starcie, ale na arenie wciąż jeszcze jest dwójka walczących nastolatków. Sączysmark Jorgenson oraz Astrid Hofferson, dwie od dawna rywalizujące ze sobą rodziny i teraz zostanie rozstrzygnięte, która z nich jest lepsza.
Astrid jak na razie wykonywała samego uniki, chcąc choć trochę zrozumieć sytuację, w której się znajduje. Za to Smark rzucał i atakował bestię czym tylko mógł. Czyli w sumie nic nowego. Kiedy Astrid zobaczyła, że Śmiertnik zajął się oglądaniem Sączysmarka który próbuje podnieść jeden z płotków, postanowiła wykorzystać sytuację i rzuciła swoim toporem prosto w szyję smoka. Topór wbił się dość głęboko, a gad zawył z bólu i cierpienia. Smoczyca padła na ziemię, a wokół niej zebrał się ogrom krwi. Mały przestraszony Straszliwiec trafił w ręce blondynki, a ta rzuciła nim prosto w ścianę. Ten mały smok też zawył z bólu i upadł na ziemie nieprzytomny. Na trybunach można było usłyszeć krzyki zachwytu i szacunku dla wspaniale odegranej akcji. Gdy młodzi stanęli przed Pyskaczem, nadszedł moment ostatecznego wyboru. Kowal podniósł swą rękę i trzymał ją nad głowa Jorgenson'a, ale szamanka plemienia poruszyła głową na nie. Kiedy hak Gbura znalazł się nad głową zmęczonej uciekaniem blondynki Gothi pokiwała energicznie głową na tak, a plemię krzyczało ze szczęścia tej młodej dziewczyny.
Wódz postanowił nie czekać do jutra i dając Astrid chwilę na ogarnięcie się chciał, aby już teraz wykonała ostatni etap. Ta się zgodziła chcąc mieć to wszystko już za sobą. Obmyła swoja twarz z kurzu i udała się pod wrota Areny. Gdy wrota się otworzyły ta weszła na arenę i zabrała ze ścianki swój topór oraz niebieską tarczę. Skinęła głową ukazując swoją gotowość do walki. Brama nie została nawet do końca otwarta, kiedy to drzwi z ogromną siłą się otworzyły, a potężna fala ognia wydostała się na zewnątrz. Rozjuszony smok rozbiegł się po całej arenie i bardzo szybko wszedł na łańcuchy, które były dachem. Dopiero po chwili zobaczył, że ktoś z nim jest tu i spojrzał swoimi żółtymi oczami na Astrid, która w gotowości czekała na pierwszy atak.
Nadszedł on nagle i nikt się nie spodziewał, że Hofferson się obroni. Smok zionął ogniem a Astrid szybko odskoczyła w bok, starając się sobie przypomnieć jakąś słabość tego gatunku. Nic nie przychodziło jej do głowy, ale chciała być dobrej myśli. Jedno wiedziała na pewno. Ona z Areny wyjdzie żywa...
Smok rzucił się na blondynkę, więc ta odskoczyła szybko i odcięła smokowi ogon, co jeszcze bardziej go rozjuszyło. Astrid dzielnie wykonywała uderzenia i uniki, nie kiedy używając do obrony tarczy. Tłum wiwatował na jej cześć, a co niektórzy gratulowali małżeństwu Hofferson tak dobrze wyszkolonego dziecka. W końcu gdy smok padł na ziemie wykończony całą tą walką Astrid pewnie podeszła do jego głowy i uniosła topór do góry w celu odcięcia smokowi głowy. Ten spojrzał na nią ostatni raz i zamknął oczy wyczekując swojej śmierci, która nadeszła chwilkę później. Młoda blondynka odcięła głowę Koszmara Ponocnika, a krew trysła prosto na nią. Nie obrzydzało jej to była szczęśliwa, że w końcu stała się prawdziwym wikingiem. Wszyscy wiwatowali i krzyczeli z euforii patrząc na śmierć niewinnego stworzenia.
Dziś umarł kolejny niewinny smok, znów polała się krew, a Smoczy Król nic z tym nie mógł zrobić. Znów poczuł ten okropny ból w klatce piersiowej i doskonale wiedział z jakiego powodu się pojawił.
====
Miał być niby krótszy, a wyszedł mi dłuższy niż zawsze xddd.
Co do Czkawki nie wiem czy będzie Hiccstrid, bo mam fajny pomysł na jego ship, ale tego dowiecie się jutro hhihihihihih:)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top