Epilog

Promienie słońca przedzierały się przez okno wprost do pokoju młodej pary, i padały prosto na twarz dwudziestodwuletniego mężczyzny o roztrzepanych brązowo-rudych włosach. Wiking otworzył oczy słysząc tupot małych stópek. Po chwili drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem a do pokoju wpadła mała czarnowłosa dziewczynka o dużych zielonych oczach. Światło słoneczne idealne ukazywało jej bladą skórę, na której rozmieszczone były liczne piegi dodające jej uroku. Zielono-oka skoczyła na swojego ojca i dalej głośno się śmiejąc krzyczała coś niezrozumiałego.

-Już skarbie uspokój się-zaśmiał się zaspany Czkawka

-Ale tatusiuuuuuu...-jęknęła dziewczynka, a jej rozczochrane włosy pozasłaniały jej całą twarz.

-Już Amalia-powiedział mężczyzna-Zaraz pójdziemy się pobawić, najpierw tatuś musi się ogarnąć, zresztą ty rozczochrańcu też-szatyn potargał swoją córkę po włosach, a ta fuknęła na niego i odtrąciła rękę.

-W takim razie idę po babcię!-powiedziała i już jej nie było. Czkawka często zastanawiał się po kim ona ma tyle energii, jednak cieszył się że jego (jak na razie) jedyne dziecko dobrze się rozwija i ma wielu przyjaciół.

-Heath skarbie-wyszeptał mężczyzna swojej żonie do ucha-wstajemy, nasze dziecko wstało-w odpowiedzi dostał tylko zrezygnowane westchnienie i delikatnie odtrącenie przez delikatną rękę czarno-włosej. Czkawka zaśmiał się znowu i wstał z łóżka. 

Smoczy Jeździec spojrzał przez okno na powoli budzące się Berk. Robił to codziennie już od pięciu lat. Dokładnie pięć lat temu zakończyła się odwieczna walka dobra ze złem. Czkawka wspominał tamte czasy, zresztą lubił do nich wracać i cieszyć się tym co go spotkało.

Po zakończeniu walki uznał, że wraz z Heatherą zamieszkają na Berk gdzie i pobrali się trzy lata po narodzinach Amalii. Młoda para cieszyła się ogromnie kiedy dziewczynka przyszła na świat. Każdy ktokolwiek ją widział od razu mówił jaka to ona podobna do matki.

Czkawka uśmiechnął się przypominając sobie jak wiele na wyspie zmieniło się od czasu gdy stale się tu zasiedlili. Cieszył się, że wreszcie ujrzał Berk takie o jakim zawsze marzył. On, jego rodzina i smoki, które wraz z wikingami żyły w pokoju i niebywałej harmonii. No może tylko Pleśniak coś tam się skarżył...

Zielono-oki zszedł do kuchni, gdzie Stoik wraz z Valką siedzieli przy stole i starali się przekonać swoją najukochańszą wnuczkę, aby zjadła choć jedną kromkę chleba. Ta jednak odmawiała stanowczo mówiąc, że nie ma ochoty. Szatyn podszedł do stołu skąd zabrał jedną z kromek i patrzył na córkę, która dalej obrażona z skrzyżowanymi rękami na piersi uciekała od talerza, który podstawiała mu pod nos Valka.

-Skarbie musisz jeść-odparł spokojnie chłopak przełykając pokarm-Inaczej nie urośniesz i będą się z ciebie śmiać.

-Ale ja nie chcę!-krzyknęła i już chciała uciec od stołu, gdyby nie szybka reakcja Czkawki który zatrzymał ją na stołku-Tato puść!

-Nie-powiedział stanowczo mężczyzna-Masz zjeść ten pieprzony chleb i nie odejdziesz od stołu dopóki tego nie zrobisz, wiesz że mama nie będzie zadowolona jak odejdziesz od stołu bez śniadania!

-Czkawka wyrażaj się-upomniała go matka, która nie lubiła gdy jej mąż wraz z synem wyrażali się nieodpowiednio przy jej ukochanej wnuczce.

-Przepraszam mamo-powiedział szatyn i ucałował swoją córkę w głowę-zjedz kochanie dla taty...

-Skoro dla taty to zjem-fuknęła pod nosem i wgryzła się w kromkę. Stoik i Czkawka zaśmiali się i sami zaczęli zajadać się kanapkami.

Po kilku minutach do kuchni weszła również Heathera, która najpierw przywitała się z córką dając jej buziaka w czoło, a później krótkim pocałunkiem z Czkawką który umorusał się yaczym serem. 

Po zakończonym śniadaniu dziewczynka wraz ojcem i dziadkiem opuściła dom. Czkawka od dwóch lat uczy się bycia wodzem, gdyż jak oświadczył mu jego ojciec ten chciałby już udać się na emeryturę. Czkawka choć nie chętnie zgodził się ze względu, że nie był już aż tak potrzebny na archipelagu, a chciał znaleźć sobie jakieś stałe miejsce. Gdy tylko opuścili dom do chłopaka podbiegł Sączysmark z jakimś listem w dłoni.

-Czkawka!-krzyknął będą jakieś pięć metrów od nich-Na północnych wyspach Śmiertniki atakują wioski! Musisz lecieć i pomóc ludziom.

-Szczerbatek!-krzyknął szatyn. Smok po chwili znalazł się obok niego radośnie merdając ogonem-Mordko musimy lecieć.-powiedział tylko i wskoczył na smoka.

Już mieli odbić się ku niebu, jednak nie pozwoliła na to jedna mała istotka, która wskoczyła na niego.

-Tatusiu! Mogę lecieć z tobą?-zapytała Amalia robią słodkie oczka.

-Nie możesz skarbie-Czkawka odstawił córkę obok jej wujka-jesteś jeszcze za mała.

-Ale ja się chce przydać!-dziewczynka obraziła się na ojca i wyraźnie to ukazywała.

-Mam dla ciebie pilne zadanie-wyszeptał jej do ucha Sączysmark-Trzeba iść pilnować Astrid.

-Już idę wujku-odparła szczęśliwa i pobiegła w stronę ciężarnej blondynki, która siedziała przez swoim domem wraz z Akki'm który od roku był jej mężem.

-Dzięki Smark-rzucił szybko Czkawka i wzbił się w powietrze.

"I tak oto zakończyła się jedna historia, a zaczęła druga. Mimo, że nie zawsze wszystko układało się dobrze to właśnie wiara w swoje możliwości pozwoliła pokonać wszelkie przeszkody rzucane nam przez los. Tak właśnie kończy się historia niezwykłego chłopaka, który musiał cierpieć by odnaleźć szczęście..."

----

-Ale denna ta bajka mamo-powiedział brązowo-włosy chłopak krzywiąc się nieznacznie-Jestem za stary na takie bujdy!

-W takim razie już wam nigdy żadnej nie opowiem-odparła sfrustrowana kobieta i zarzuciła swoje blond włosy na plecy.-jak wam się nie podobają. 

-Neee mamusiu-poprosiła malutka dziewczynka-Opowiadaj nam, ty masz takie fajne bajki!

-No nie wiem, nie wiem-drażniła się z dziećmi. Spojrzała na nie i uśmiechnęła się szeroko-Dobrze, ale teraz do łóżek bo jak przyjdzie tata to na was na krzyczy i nie obroni przed potworem z pod łóżka-powiedziała i przykryła swoje pociechy kołdrą, a te za trzęsły się na wzmiankę o potworze.

-Dobranoc mamusiu-powiedzieli równocześnie i przytulili się do swoich ukochanych misiów.

-Dobranoc moje małe słoneczka-odparła blondynka i zamknęła drzwi do pokoju dzieci. Następnie udała się do swojego pokoju, gdzie czekał już na nią jej mąż. Mężczyzna leżał w łóżku i czytał jakąś książkę, jednak kobietę w tym momencie to nie interesowało. Położyła się obok niego i przykryła szczelnie kołdrą.

-Znowu opowiadałaś im te bzdury?-zapytał nie odwracając wzroku od książki.

-Wiesz skarbie, w każdej bajce kryje się choć cień prawdy-opowiedziała mu i natychmiast zasnęła zmęczona.

-Oj Aga, Aga-pokręcił głową ze zrezygnowaniem mężczyzna-Kiedy ty w końcu dorośniesz?

===========

Koniec. Kurwa nareszcie koniec. 

Dobra ważne pytanie. Tą scenę ostatnią zostawić czy usunąć? 

Ona jest tak jakby nawiązaniem do prologu ,gdzie opisałam tak jakby rozpoczęcie bajki xd.

Dobra to może podsumujmy to po krótce.

Pisałam tą książkę prawie rok i choć nie jestem z niej zadowolona to i tak się cieszę ,że dotrwałam do tego i ją ukończyłam. Jest w niej wiele błędów ,które będę poprawiać ,wiec o to się nie martwię. 

Cieszę się z tego ,że są tu ludzie ,którzy chcieli to gówno czytać i bardzo mnie cieszy ,że może się wam to podobało.

Teraz pewnie najważniejsza część...Czy będzie coś jeszcze z JWS oprócz One-shotów.

Tak. 

Mam to w planach ,jednak to jest zupełnie projekt na inny czas, ja wiem za rok ,albo i nawet kilka miesięcy. Pomysł może napiszę wam kiedy indziej w momencie ,gdy będę pewna tego ,że się za to zabiorę.

Co mogę więcej powiedzieć...zapraszam do one-shotów moje skarby wy!

Kocham was wszystkich po równo i zawszę będę!

Ważna notka

Do 23:59 jest możliwość zgłoszenia pracy na konkurs. W temacie wpisujecie swój nick i napis "rysuneczek"

E-mail |
             |
             √

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top