Rozdział Szósty
' Ludzie uważają cie za dziwadło kiedy nie rozumieją co czujesz i co przechodzisz. Kiedy nie rozumieją dlaczego jesteś właśnie taki jaki jesteś. Nigdy im nie dogodzisz. Jesteś zbyt otwarty - źle. Jesteś zamknięty w sobie - źle. Jesteś inny - źle. Jesteś jak inni - też źle. Ludzie to idioci, ale są nam potrzebni, głupie co? Byłem dzisiaj w szkole. W sumie nic nowego. Przepychanki, ubliżanie, rozmowa z Jackiem i wymienianie spojrzeń z Lisą.
W sumie to po szkole spotkałem ją na spacerze. Siedziałem u podnóża małej górki i myślałem nad wszystkim. Mandy na szczęście ze mną nie było. Jakoś nakłoniłem są żeby zostawiła mnie samego sobie. Kiedy tak tam siedziałem i biłem się z myślami, ktoś usiadł obok mnie i spytał czy według mnie też jest dzisiaj ładna pogoda. Nie odpowiedziałem, ale była. Odwróciłem się i spojrzałem na osobę, którą okazała się być Lisa. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i po dłuższej chwili ciszy zaczęła rozmowę.
- Nad czym tu tak myślisz? - zapytała patrząc przed siebie
- Nad sensem istnienia - odpowiedziałem zamykając oczy i kładąc się na trawie
- I co?
- Dalej go nie znalazłem
- Myślisz o przeszłości, prawda? - nie odpowiedziałem - nie wiem czy wiesz, ale Jeśli zbyt długo patrzysz w czeluść, czeluść zaczyna patrzeć na ciebie.
- Kto to powiedział? - otworzyłem oczy, i zobaczyłem jak Lisa patrzy na mnie z niezrozumieniem - to o czeluści
- Nietzsche
- Jak już jedziemy cytatami to : Spoglądając wstecz ujrzysz więcej przed sobą - uśmiechnąłem się lekko
- Winston Churchill. Nieźle. Opowiedz mi coś o sobie - poczułem jakby żołądek mi się skurczył do wielkości ziarnka grochu. Co mam jej powiedzieć?
- Co masz na myśli?
- Wiesz.. co robiłeś zanim przyszedłeś tu do szkoły, czemu czasem rozmawiasz sam ze sobą, czemu się izolujesz, czym się interesujesz..
- Nie izoluję się. Ludzie nie zawsze lubią ludzi. Ludzie są źli. Mało jest osób dobrych i uczciwych, którzy nie chcą nic w zamian - Znów zamknąłem oczy, tak aby na nią nie patrzeć. Zrobiło mi się źle.
- Alex.. to nie jest powód... widzę to po tobie, nagle zrobiłeś się spięty. Kłamiesz, albo nie mówisz całej prawdy
- Ok..- przełknąłem głośno ślinę - nie chcę żeby znów ktoś mnie zostawił. Ktoś za kogo mógłbym oddać życie. Ktoś kto był moim życiem
- Co się stało, że... - dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu
- Chyba na mnie czas Liso. - powiedziałem wstając
- Alex, chcę pomóc! - również wstała
- Ok... mam jedno pytanie - dziewczyna skinęła głową na znak, że słucha - dlaczego zadajesz się z tą całą ekipą, która jest... żałosna? Mam na myśli, że chcą uchodzić za popularnych, chamskich i groźnych, a są po prostu żałośni. Dlaczego się z nimi zadajesz? Ty jesteś inna - przyjrzałem się jej - albo po prostu dobrze udajesz - uniosłem lekko głos i machnąłem rękoma - nie ważne
- Jestem inna. Alex... nie jestem taka jak oni, ok? - uniosłem brwi i wywróciłem teatralnie oczami, po czym zacząłem odchodzić - Alex! - obróciłem się
- Absurdem jest naśladować ludzi, do których nie jesteśmy podobni - Samuel Johnson. Dodałem w głowie i odszedłem.
Szedłem do domu co jakiś czas kopiąc przypadkowe rzeczy. Wiesz... kamienie, puszki itp. Z jednej strony chciałem wrócić do domu, ale z drugiej chciałem być z dala od niego jak najdłużej. Poszedłem więc przed siebie. Prosto przed siebie. Nie obchodziło mnie gdzie idę. Po prostu szedłem.
Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że może spotkam się z Jackiem.... ale zaraz po tej myśli naszło mnie, że nie chcę mu zawracać głowy. Ma przecież swoich znajomych, swoje życie. Nie będę mu zawracał sobą głowy cały czas.
Po paru godzinach zrobiło się ciemno, więc postanowiłem wrócić jednak do domu. Mama nakrzyczała na mnie, że nie było mnie tak długo i zaczynała się martwić. Przeprosiłem ją, a później usiedliśmy razem w salonie. W zasadzie to mama siedziała, bo ja leżałem obok niej na kanapie w pozycji embrionalnej. Mama głaskała mnie po głowie i mówiła do mnie. Tak jak wtedy kiedy byłem mały. Znaczy... wtedy siedziałem u niej na kolanach i byłem w nią wtulony, ale teraz raczej bym ją zarwał. Nie mam już pięciu lat. Nie ważę tyle co wtedy, i nie jestem już taki mały. Kiedy mama zapytała co się stało, opowiedziałem jej o Lisie. O tym, że chciałem jej zaufać, ale w ostatniej chwili zrezygnowałem. Chciałem też wspomnieć o Mandy, ale w to by mi nie uwierzyła i wysłała do psychiatry na badania czy coś.
Co do Lisy, powiedziała abym się trochę otworzył i znalazł znajomych. Że powinienem chociaż spróbować jej zaufać. Może nie mówić od razu wszystkiego, ale stopniowo co raz ważniejsze dla mnie rzeczy. Jeśli zaufam jej na tyle mocno, żeby wyznać jej wszystko, to mam to zrobić, ale tylko jeśli będę czuł, że tego chcę .
Kocham moją mamę... jest najlepsza. '
________________
Hej Hejo Hej!
mamy kolejny rozdział, po dość dłuuugiej przerwie.
Przepraszam, że nie było nic o Mandy, ale chciałam bardziej przybliżyć postać Lisy(Chyba wiecie o co chodzi)
mam nadzieję, że się podobało. Możecie napisać swoją opinię tam na dole ↓
PS: I Love You All xx ~ Haia_Miia xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top