Rozdział Pierwszy

' Nigdy nie było łatwo. Nigdy łatwo nie będzie. Zawsze jak coś będzie się układać coś się spierdoli. To nie nieuniknione. Takie już jest życie i tak jest skonstruowany świat. Minęło kilka tygodni odkąd znalazłem się w nowej szkole. Myślałem, że będzie gorzej, ale i tak cudownie nie jest. Jakiś tępy osiłek cały czas się mnie czepia. Myśli, że się go boję, ale prawda jest taka, że mógłbym zabić go jedną prośbą do Mandy. Mandy by mi pomogła. Już kilka razy mi to proponowała. Nie jestem jednak taki. Nie będę wykorzystywał jej mocy. Nie przesadzajmy. Na razie daje sobie radę sam.

Dzisiaj poszedłem do parku z psem. Max był jedynym przyjacielem, jaki mnie nie zostawił. Był jedynym przyjacielem, który czekał na mnie po powrocie do domu i był jedynym, który mnie rozumiał.

Max biegał po parku, a ja siedziałem na trawie i gadałem z Mandy.

- Ej, Alex, czy to nie ta dziewczyna ze szkoły? - zapytała nagle

Miała racje. To była Chelsey i jej gruba koleżanka. Nie pamiętam jak jej było na imię, z resztą... nie obchodziło mnie imię jakiejś kulki. Miałem tylko nadzieję, że mnie nie zauważą. Jednak oczywiście Alexander William Gaskarth się mylił. Jak zawsze z resztą. Max podbiegł do Chelsey i zaczął do niej skakać. 

- Max! Chodź tu! - krzyknąłem do futrzaka, a on jak na posłuszne psisko i dobrego przyjaciela przystało posłuchał mnie i wrócił do swojego pana. Wziąłem go na ręce - dobry piesek - powiedziałem i pocałowałem psa w głowę.

- O fuj - powiedziała grubsza dziewczyna, a ja od razu pomyślałem, że fuj to  ona wygląda w tych krótkich spodniach. Czy ona nie ma w domu lustra?

- Hej Alex - powiedziała Chelsey podchodząc do mnie

- Ta.... cześć - rzuciłem i usiadłem na ziemi

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a ja wbiłem wzrok z Maxa.

- Możemy się przysiąść?  - spytała kucając obok mnie i głaskając psa, który zaczął ją lizać po dłoni.

- Max chyba mówi, że tak - powiedziałem i puściłem psa.

Grubsza dziewczyna prychnęła i poszła gdzieś... pewnie po jedzenie. Może i jestem chamski, ale ona dla mnie też, więc żeby nie było. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie... czy jakoś tak. Nie ważne. Mandy obróciła się do mnie plecami i nie odzywała się do końca pobytu w parku... w sumie to nawet dłużej.

Chelsey cały czas coś opowiadała i mówiła żebym nie przejmował się ludźmi ze szkoły i że ona wie że jestem ok. Oj, no nie jestem więc nie wie. Dziwna dziewczyna. Chyba mnie śledzi, ale to nie ważne. Ludzie mają dziwne hobby. Jedni grają w gry, inni śpiewają, inni piszą opowiadania, a jeszcze inni śledzą innych. Nie można ich osądzać. Może mają jakiś plan. Jakieś zlecenie, a może po prostu chcą cię zabić. Tego nigdy nie wiadomo, więc uważaj kogo wpuszczasz do swojego życia. Dlatego ja jestem zamknięty i odrzucam ludzi. Nie chcę zostać sam, albo znowu trafić do wariatkowa. Nie jest tam jakoś przyjemnie. Jest jak w twoim umyśle. Niby wiesz, że jest ok. Starasz się przyzwyczaić do wszystkiego i myśleć o przyjemnych rzeczach, ale tak na prawdę ogarnia cię pustka i niepokój. Boisz się. Boisz się już.

Wszedłem do domu i przywitałem się z mamą. Ona myślała, że wyszedłem gdzieś ze znajomymi... nie wie że ich nie mam. Że mam tylko Mandy. 

- Co to za dziewczyna? - zapytała. Widziała Mandy?

- Co? - zapytałem

- Ta, co patrzy na nasz dom - uniosłem brew ku górze i wzruszyłem ramionami słysząc to - no chodź zobacz.

Podszedłem do okna i zobaczyłem Chelsey. No tak. Śledziła mnie. Pewnie zaraz przyjdzie Brad i nas okradnie. Jeśli tak, już wiem na kogo wszystko zrzucić.

Poszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku.

- Co to było? - spytała Mandy

- Co?

- To, że mogła się przysiąść. Mało miejsca w całym parku?

- Mandy, daj spokój. To tylko jakaś dziewczyna ze szkoły

- Ta, dziewczyna ze szkoły, której się podobasz.

- Mandy. Czy ty siebie słyszysz? Jestem pośmiewiskiem

- No i?

- Nie ważne. Pójdziemy jutro na spacer?

- Z Chelsey? 

- Tak,i naszym dzieckiem - wywróciłem teatralnie oczami - nie. sami

Mandy skinęła potwierdzająco głową i usiadła na ziemi wpatrując sie we mnie. Po chwili zamknęła oczy, a gdy je otworzyła były całe czarne. Dobrze wiedziałem co robi. Zaglądała mi w głąb duszy żeby dowiedzieć się co sądzę o tej dziewczynie. Nienawidziłem gdy patrzyła mi na duszę, ale co ja mogłem? Nic. Przywykłem już do tego. Dało się żyć. ' - Alex spojrzał na dziewczynę, która patrzyła na niego pustymi oczami i wzruszył ramionami po czym położył się na łóżku. Nie zwracał na nią uwagi. Zaczynała działać mu na nerwy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top