Rozdział Czwarty
' Siedziałem z Jackiem na kanapie znajdującej się u niego w pokoju. W sumie... to był to garaż, ale on tam mieszkał więc... chyba mogę mówić na to pokój a nie garaż... jakbym mówił ' mamo, mój nowy kumpel mieszka w garażu ' brzmiałoby to jakby Jack miał z trzy dychy na karku i mieszkał z rodzicami, bo żona do wywaliła z domu, a rodzice zrobili sobie już z jego pokoju suszarnie, bibliotekę czy inne dziwne pomieszczenie, toteż biedak musiał zamieszkać w garażu. Dobra... Alex... nie jesteś filozofem. Daj swojemu zacnemu mózgowi odpocząć.
- Przestań - powiedział Jack popychając mnie
- Co mam przestać? - spytałem i spojrzałem na niego ze zdziwieniem
- Przestań wiecznie wygrywać. To irytujące - wstał z kanapy
- Dobra... przepraszam.. możemy zagrać w coś w co jesteś dobry skoro...
- Ja jestem w to dobry, ok? - przerwał mi, na co ja uniosłem ręce w geście poddania - chodź, najgorsze lekcje już się skończyły - podniósł swój plecak z podłogi - jeszcze tylko biologia, historia i angielski
Spojrzałem na Mandy siedzącą na oparciu kanapy. Wzruszyła ramionami i stanęła przede mną, po czym chwyciła mnie za rękę i poderwała z miękkiej poduszki na której siedziałem.
- Chyba lepiej będzie jak go posłuchasz. Już jest wkurzony - szepnęła i uśmiechnęła się, po czym 'wygładziła' mi koszulkę
- Co? Skąd wie... - zacząłem cicho
- Nie gadaj sam do siebie, to lekko straszne. Bierz manatki i idziemy - otworzył drzwi garażu - nieczęsto chodziłeś na wagary, co nie? - spytał gdy znaleźliśmy się już po za jego pokojem
Pokręciłem przecząco głową na co Jack zaśmiał się.
- No co? - spytałem z lekkim oburzeniem
- Nic, nic - odpowiedział dalej lekko się śmiejąc
- Nie przejmuj się - Mandy położyła dłoń na moim ramieniu - on sam rzadko chodził na wagary - prychnęła - uprzedzając twoje pytanie... wiesz, że umiem więcej niż zwykli ludzie - mrugnęła do mnie, na co lekko się uśmiechnąłem.
Weszliśmy do szkoły. Czyli, że teraz biologia. Czyli, że zaraz znowu dostane po mordzie... tak też można. Może Brad tak okazuje mi swoją miłość.. to ma w sumie sens... każdy inaczej pokazuje swoje uczucia. Jestem pewien, że ten koleś mnie uwielbia.
Podeszliśmy pod salę od biologi. Czułem się dziwnie. Czułem na sobie czyjś wzrok. I nie był to wzrok Mandy czy Jacka. Jack poszedł do jakiś swoich kumpli na chwilę, a ja zostałem z.. z Mandy.
- O, siema stary - no chyba nie... dobra Alex. Olej go. Patrz na martwe oczy swojej zmarłem dziewczyny. To dobry plan. Tak. Mandy jest spoko. Mandy się mną zajmie - powiedziałem; siema stary - poczułem szarpnięcie. Znowu. Kurwa. Jak tak dalej pójdzie to będę miał ręce wyrwane ze stawów.
- Stęskniłeś się, co nie? - odpowiedziałem uśmiechając się głupio w stronę mojego 'prześladowcy'
- Ja? Cholernie, a ty? - przyciągnął mnie do siebie uprzednio chwytając mnie ' za szmaty '
- Weź.. jak chcesz się całować to spoko, ale nie publicznie - zaśmiałem się, chociaż w moich oczach chyba było widać przerażenie
- Masz mnie za pedała?! - krzyknął
- Brad.. spokojnie, co cię ugryzło... przytulić cię? - dzięki Jack. Chyba będziesz moim aniołem
Brad mnie puścił, po czym zaczął coś mamrotać pod nosem. Ten dzień zapowiada się bardzo obiecująco... nie ma co '
________________
Hey!
Wiem, że rozdziały miały być co miesiąc, ale były pewne problemy techniczne ( i nie tylko ), a ten rozdział jest bardzo krótki, ALE! Prawdopodobnie w tym tygodniu pojawi się kolejny. Nie obiecuję, że do końca tygodnia się pojawi ale do końca wakacji na pewno xx
PS: I Love You All ~Haia_Miia xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top