18.

*TERAŹNIEJSZOŚĆ*

Takemitchy sądził, że razem z wywaleniem Kisakiego z Toman, przyszłość, z której przychodził, zmieniła się na lepsze. Jednak... Wcale tak nie było.

Teraźniejszość pogorszyła się jeszcze bardziej niż wcześniej. Hina również w niej ginęła, ale nie tylko ona była ofiarą. W obecnym czasie, wszyscy kapitanowie dywizjonów Toman, nie żyją. Annie zniknęła bez śladu, a razem z nią wszelkie informacje. Zupełnie jakby przestała istnieć.

Sprawcą tego wszystkiego była osoba, której Hanagaki by nie podejrzewał. Był nim Mikey.

Chłopak załamał się dowiadując się tego wszystkiego, nie wiedział jak do tego wszystkiego doszło, ani co w obecnej chwili powinien zrobić. Sądził, że teraz wszystko skończy się dobrze, jednak zawiódł się.

Razem z Naoto przemyślał całą sytuację i znalazł zdjęcie, które zrobił z przyjaciółmi przed powrotem do przyszłości. Obok niego znajdywał się list. List od Mikey'ego. Hanagaki od razu chciał udać się we wspomniane miejsce i właśnie teraz znajdywał się na lotnisku, gdy nagle ktoś go zatrzymał.

- Takemitchy? – usłyszał kobiecy głos, a gdy się odwrócił zobaczył kogoś, kogo się nie spodziewał.

- A-Ami-chan?! – zawołał zszokowany. – To naprawdę ty?! – podbiegł do niej.

Kobieta była nieco wychudzona, a jej włosy w obecnym czasie były czarne. Wzrok miała smutny, a z jej twarzy ciężko było cokolwiek odczytać.

- Nareszcie cię znalazłam. – podeszła do zaskoczonego chłopaka. – Kontaktował się z tobą, prawda? – pytała co jeszcze bardziej zdziwiło jej towarzysza.

- Kto? – spytał.

- Manjiro. – powiedziała ze łzami w oczach.

- Nie do końca... - podrapał się po głowie. – Ale znalazłem od niego list...

- List?! – zdziwiła się. – Pokaż mi go!

Hanagaki pokazał jej wiadomość, a dziewczyna oznajmiła, że pojedzie tam z Hanagakim.

- Ami-chan? – dziwił się chłopak. – Wybacz moje zdezorientowanie, ale... Nie jesteście razem z Mikey'm?

- Nie pamiętasz? – spytała zaskoczona na co tamten pokręcił głową, a ona cicho westchnęła.

- Byliśmy razem... - powiedziała. – Przez długi czas... Później jednak... Coś się zmieniło. On się też zmienił... Przede mną zawsze udawał, że wszystko jest dobrze lecz wiedziałam, że kłamie. Chciałam do niego jakoś dotrzeć... I gdy już zdawało mi się, że to mi się udało... Zawiodłam się. – spuściła smutnie głowę. – Byliśmy zaręczeni... - oznajmiła, a Takemitchy aż otworzył usta z zaskoczenia. – Manji kupił dom... I nikomu nie powiedział, gdzie on się znajduje. Razem spędziliśmy tam jedną noc... Dzień później... On zniknął... - otarła łzy. – Pozostawił mi tylko dokumenty z nową tożsamością i pieniądze bym miała za co żyć... A sam... Odszedł... Zapewne to wszystko go już przerastało i chciał mnie chronić, ale... - płakała. – Ja nie potrafię bez niego żyć. – powiedziała szczerze. – Szukałam go, przez cały ten czas... Starałam się go odnaleźć lecz mi się to nie udało. A potem każdy zaczął odchodzić... Sądziłam, że jak uda mi się chociaż dotrzeć do ciebie, to uda mi się znaleźć też Mikey'ego... W końcu, tylko ty jeszcze żyjesz... Jesteś ostatnim z żyjących kapitanów dywizjonów.

- Co zrobisz, gdy go znajdziemy? – pytał smutny Hanagaki.

- Walnę go. – odparła ocierając łzy. – I porządnie go ochrzanię. – mówiła. – Obiecał mi coś... - spuściła smutnie głowę.

Po długiej podróży wreszcie dotarli na miejsce. Oboje postanowili jednak, żeby Takemitchy pokazał się tam jako pierwszy, Ami schowała się i do pewnego czasu ich rozmowy, tylko stała i słuchała starając się stłumić płacz.

Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy Hanagaki opuścił Toman. Wszystko zaczęło się psuć, a Sano nie potrafił nad wszystkim zapanować. Potem sprawy tylko się pogorszyły i to doprowadziło do obecnej przyszłości. Manjiro zabił ich, a teraz poprosił Takemitchiego o spotkanie, bo miał do niego ostatnią prośbę.

- Zabij mnie. – mówił Sano słabym głosem podchodząc przy tym do załamanego przyjaciela. – Chcę, żeby to wszystko się tu skończyło.

- O czym ty mówisz, Mikey-kun? – pytał zapłakany. – Przestań, nie rozumiem. Prosisz o to bym cię zabił zaraz po tym jak się spotkaliśmy... Ja chciałem cię raz jeszcze tylko zobaczyć.

- Hakkai też powiedział coś takiego w chwili, gdy umarł... - oznajmił Manjiro z pustym wzrokiem. – Toman kiedyś było na dobrej drodze... A potem wszystko niestety się tak skończyło. Gdy zabiłem po raz pierwszy... Nic nie poczułem i pomyślałem, że trudności tego świata można naprawić morderstwem. Wszystko jest dobrze, gdy wyeliminujesz tych, którzy staną ci na drodze.

- Mylisz się, Mikey-kun! – Hanagaki krzyknął na przyjaciela i nim potrząsnął. – Nie zmieniłeś się! Wciąż jesteś taki jak dawniej! – płakał.

- Przestań, Takemitchi... - mówił Sano.

- Widzę to w twoich oczach! Nic się nie zmieniło! Ty się nie zmieniłeś... Więc przestań gadać o morderstwach i wszystkich tych bzdurach!

Mikey w końcu nie wytrzymał i powalił dawnego przyjaciela na ziemię po czym przystawił mu broń do głowy.

- Czego nie rozumiesz?! – krzyknął Sano. – Weź tę broń i mnie zabij... Jeśli tego nie zrobisz, to ty zginiesz...

- Manjiro! – rozległ się kobiecy głos, który od razu przykuł uwagę przywódcy.

Chłopak niepewnie wstał i spojrzał na ukochaną ze łzami w oczach.

- Przestań, proszę... - powiedziała zapłakana.

- Co ty tu robisz? – pytał chłopak. – Nie powinno cię tu być.

- Ciebie również. – podeszła do Sano, który, żeby ją zatrzymać, wymierzył do niej z broni.

- Nie podchodź. – powiedział słabym głosem.

- Zabijesz mnie? – spojrzała na niego ze łzami w oczach. – Manji... - szepnęła.

- Skąd się tu...

- Nie ważne. – przerwała mu. – Obiecałeś mi coś, pamiętasz? – mówiła stojąc naprzeciwko niego. – Złamałeś obietnicę więc przyszłam na ciebie nakrzyczeć. – podeszła do niego i stała teraz bliżej wymierzonej w siebie broni. – Miałeś mnie nie zostawiać... - głos jej się łamał.

- Wróć do domu. – nalegał Sano.

- Nie mam domu, Mikey! – krzyknęła na niego. – To ty nim byłeś, cholerny draniu! – płakała. – Dlaczego odszedłeś?! – patrzyła na ukochanego. – Mówiłeś, że mnie kochasz...

- Bo to prawda. – odparł słabym głosem.

- Więc dlaczego? – zbliżyła się do niego jeszcze bardziej i oparła czoło o broń. – Jeszcze teraz chcesz by Takemitchy cię zabił? Żartujesz...? – płakała. – A co ze mną? Nie zostawiaj mnie więcej! – chwyciła za broń i opuściła ją na dół wraz z trzymającą go ręką Manjiro. – Kocham cię, Manji... - spojrzała w jego smutne oczy. – Jeśli chcesz odejść... To zabierz mnie chociaż ze sobą... Mówiłam ci, że pójdę za tobą wszędzie... Że zawsze będę po twojej stronie... Nie rób mi więc tego więcej i weź mnie ze sobą... - szlochała. – Nie mogę bez ciebie żyć, Manji...

Annie praktycznie udało się zabrać broń przywódcy lecz chwilę później Hanagaki podszedł do nich i wszystko źle się potoczyło. Takemitchy sądząc, że dziewczyna zabrała broń Mikey'emu, chciał ją od niej odebrać, a wtedy Sano ponownie wymierzył broń w przyjaciela i sekundę później rozległ się głośny huk od wystrzału z broni.

Wszyscy stali przez chwilę w szoku, a chwilę potem na ziemię upadł Manjiro.

- M-Mikey-kun...? – szepnął Hanagaki spoglądając na osobę zza Ami, która strzeliła, był to Naoto.

- Nic wam nie... - zaczął lecz ktoś mu przerwał.

- Mikey!! – wrzasnęła Kojima i upadła przy ukochanym na kolana po czym wzięła go w swoje ramiona. – Mikey! – potrząsnęła nim. – Obudź się! Błagam cię! – była zrozpaczona. – Manji...

- Annie... - Sano otworzył delikatnie oczy i spojrzał na zapłakaną dziewczynę. – Ami-chan... - uśmiechnął się do niej blado.

- Jestem przy tobie... - pocałowała go w czoło. – Nie odchodź... Błagam, nie zostawiaj mnie... Tego ci już nie wybaczę, Manji...

Mikey spojrzał na nią po czym wziął ją za rękę, na której dziewczyna wciąż miała na palcu założony pierścionek zaręczynowy.

- Jesteś moim światłem... - spojrzał jej ponownie w oczy. – Tak samo jak kiedyś... Nic się nie zmieniło... - uśmiechnął się blado. – Kocham cię... - szepnął, a chwilę potem zamknął oczy i więcej ich nie otworzył.

- N-nie... - płakała Kojima. – N-nie... Manji... - szturchnęła nim. – Otwórz oczy... - prosiła. – Nie możesz umrzeć, Manjiro! – krzyknęła. – Nie możesz... - przytuliła jego martwe ciało. – Obudź się... Nie śpij... - Takemichi stał obok przyjaciółki wciąż w wielkim szoku i sam nie mógł opanować łez. – Ty nie śpisz... - płakała wtulona w chłopaka. – Ty nie żyjesz... - szlochała.

- Blokada bezpieczeństwa... Jest aktywna? – dziwił się Naoto spoglądając na broń Sano. - Nigdy nie zamierzał was zabić...?

Takemitchy zerknął na brata Hiny, a potem na załamaną przyjaciółkę. Powoli ruszył w jej stronę.

- Nie idź tam, gdzie za tobą nie pójdę... - płakała, a po chwili coś przykuło jej uwagę. – Nie... Jednak pójdę. – powiedziała co zdziwiło pozostałych.

- A-Ami-chan? – dziwił się Hanagaki.

- Idę z tobą, Manji... - powiedziała sięgając przy tym szybko po broń, odblokowując ją i przystawiając sobie do głowy.

- Ami-chan! Nie! – wrzasnął Takemitchy biegnąc w jej stronę.

- Idę za tobą... Manji... - zamknęła oczy pozwalając ostatnim łzom spłynąć po jej policzkach po czym pociągnęła za spust. Sekundę później jej martwe ciało upadło tuż obok jej ukochanego, a dłonie zmarłych delikatnie się razem złączyły.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top