15.
Śmierć Baji'ego wszystko zmieniła. Po czymś takim, ciężko jest się otrząsnąć. Miejsce kapitana pierwszego dywizjonu zajął Takemichi, Chifuyu, zastępca kapitana wybrał go osobiście na te stanowisko. Mikey przystał na tę propozycję i ogłosił wszystkim, że Hanagaki jest nowym kapitanem pierwszego dywizjonu.
Wiele się zmieniło i wiele jeszcze miało się zmienić.
Manjiro również nie był taki jak dawniej. Nosił wielki ciężar na sercu, był przepełniony żalem i smutkiem. Jego bliscy to widzieli, byli przy nim jak to przystało na przyjaciół w takich chwilach. Sano mógł udawać, że wszystko jest dobrze lecz prawda była zupełnie inna. Kojima spędzała z nim więcej czasu, oboje tego bardzo potrzebowali.
Czas mijał prędko, po lecie nastąpiła jesień, a po jesieni zima. Zbliżały się Święta.
Ami szła właśnie z ulubionym przysmakiem swojego chłopaka w umówione miejsce, gdy nagle ktoś ją zaczepił.
- Minoru-kun? – zdziwiła się.
- Ohayo, dawno się nie widzieliśmy. – odparł z uśmiechem i podszedł do nastolatki. – Dobrze, że cię widzę.
- Tak? – zerknęła na niego.
- Chciałem z tobą porozmawiać. – oznajmił. – Chyba... Powinniśmy porozmawiać, nie sądzisz?
- Nie. – powiedziała od razu. – Nie mamy o czym rozmawiać. – odwróciła się od niego. – Śpieszę się więc...
- Czyżby randka? – pytał.
- Nawet jeśli, to co z tego? – ponownie na niego spojrzała. – O co ci chodzi, co?
- O nic. – wzruszył ramionami.
- Super więc nie zawracaj mi niepotrzebnie głowy. – prychnęła.
- Sano Manjiro, tak? – powiedział z dziwnym uśmiechem czym przykuł uwagę Kojimy. – Wiesz kim on jest?
- Wiem. – odparła od razu.
- I nie przeszkadza ci to? – dziwił się.
- Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? – spytała. – To kim jest nie ma tu nic do rzeczy. – mówiła. – Kocham go dokładnie takim jaki jest. – dodała pewnie.
- A czy on kocha ciebie? – podszedł do dziewczyny. – Dlaczego ufasz komuś takiemu?
- Kocha mnie. – powiedziała. – Znam go i wiem jaki jest, dlatego mu ufam. Nie jest taki jak ci się wydaje. – spojrzała na dawnego przyjaciela. – Odpuść, cokolwiek planujesz. I proszę cię... Daj mi już spokój. – dodała i spuściła głowę.
- Poczekaj... - chciał wziąć ją za rękę lecz uczennica mu na to nie pozwoliła i chwilę potem poszła w swoją stronę.
Na miejscu zastała już czekającego na nią przywódcę. Zdawało się, że Sano odpłynął gdzieś myślami, wydawał się nieobecny. Ostatnio dość często bywał w podobnym stanie, co trochę martwiło jego dziewczynę.
Nastolatka podeszła do niego po cichu po czym uśmiechnęła się ciepło i przytuliła blondyna od tyłu, co również wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Tęskniłem za tobą. – powiedział odwzajemniając gest.
- Widzieliśmy się wczoraj. – odparła rozbawiona.
- Mm, ale zdążyłem już zatęsknić. – spojrzał na siadającą obok niego nastolatkę po czym pocałował ją na powitanie.
- Spójrz co mam. – uśmiechnęła się i podała mu dorayaki. – Sama zrobiłam.
- Więc na pewno są pyszne. – przyjął podarunek z bladym uśmiechem.
- Uhh, robi się coraz zimniej. – mówiła przytulając się do ramienia blondyna.
- Racja. – skinął głową. – To będą nasze pierwsze Święta razem, Ami. – spojrzał z uśmiechem na jasnowłosą. – Spędzimy je razem, prawda?
- Mm. – uśmiechnięta skinęła głową. – Nie mogę się doczekać.
Manjiro przytaknął po czym odwrócił głowę i ponownie odleciał gdzieś myślami.
- Manjiroooo... - szturchnęła go lekko co przywołało uśmiech przywódcy. – Proszę, nie smuć się. Jak myślisz, co zrobiłby Baji widząc cię teraz? – spytała na co Sano się cicho zaśmiał.
- Prawdopodobnie zdzieliłby mnie za to po głowie. – pokręcił głową na co nastolatka zachichotała.
- Mm i jeszcze dałby ci zakaz na dorayaki. – dodała. – Manji...- przytuliła się do chłopaka. – Nie jesteś sam. – przypomniała.
- Wiem... - skinął głową i pocałował Kojimę w czoło. – Dziękuję, Ami.
Uczennica ponownie na niego spojrzała i przysunęła się bliżej z zamiarem pocałowania ukochanego, gdy nagle ktoś im przeszkodził.
- Oya? Cóż za spotkanie. – powiedział Minoru i podszedł do pary.
- Skąd się tu wziąłeś? – zdziwiła się nastolatka.
- Przechodziłem obok. – odparł obojętnie i spojrzał na Sano. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – sarknął na co przywódca się zaśmiał i spojrzał na niego.
- Minoru... - blondyn przywołał chłodny wyraz twarzy. – Nie udawaj i po prostu powiedz, co chcesz powiedzieć.
- Oczywiście panie Sano Manjiro... - podszedł do niego.
- Jaki masz problem, hm? – pytał Mikey.
- Już ci wyjaśniam. –nastolatek wyprostował się. – Ty nim jesteś. – dodał twardo.
- Minoru-kun! – wtrąciła Ami na co Sano pokręcił głową po czym wstał, stanął naprzeciwko chłopaka i wrogo spojrzał mu w oczy.
- Słucham. – skinął głową blondyn.
- Wiesz, to moja bliska przyjaciółka. – wskazał na jasnowłosą. – I nie podoba mi się fakt, że rzekomo jest twoją dziewczyną, panie niezwyciężony Mikey.
- Tak bliska, że zostawiłeś ją z dnia na dzień, bez jakichkolwiek wyjaśnień, a potem zjawiasz się po latach i zachowujesz się jak gdyby nigdy nic. – sarknął Manjiro. – Ami jest moją dziewczyną z własnego wyboru, do niczego jej nie zmuszałem i wiesz... Zaskoczę cię jeszcze. – podszedł do chłopaka. – Ami mnie kocha, ale ty zapewne nie znasz takiego uczucia, co?
Minoru prychnął.
- Nie wtrącaj się w sprawy, które cię nie dotyczą...
- Otóż dotyczą. – przerwał mu Sano. – W końcu jak sam mówiłeś już wcześniej... To moja dziewczyna, a to, co dotyczy jej, dotyczy też mnie. – mówił. – Zraniłeś ją i ranisz dalej swoją obecnością, nie zamierzam tylko stać i na to patrzeć. Nie pozwolę ci jej więcej skrzywdzić.
- Tym kto ją rani, jesteś ty. – wtrącił Minoru. – Będąc z tobą, jest w niebezpieczeństwie. Gangi... I towarzystwo w jakim się trzymasz...
- Chronię ją. – powiedział blondyn. – Moje towarzystwo również.
- Wystarczy. – Ami podeszła do nich. – Minoru-kun... - spojrzała na dawnego przyjaciela. – Mówiłam ci to już wcześniej, powtórzę to teraz po raz ostatni... - wzięła Sano pod rękę. – Daj mi spokój. – powiedziała twardo i chciała odejść, gdy chłopak nagle ją zatrzymał.
- Zaczekaj. – złapał ją za ramię. – Dlaczego z nim trzymasz?! Nie widzisz, że...
- Łapy precz. – Sano strząsnął rękę Minoru z Kojimy. – Powiedziała, żebyś dał jej spokój. – zasłonił swoją dziewczynę.- Czego nie rozumiesz?
- Nie wtrącaj się... - chciał go wyminąć, a gdy mu się nie udało, walnął blondyna z pięści w twarz.
- Mikey! – Ami złapała chłopaka pod rękę i spojrzała na zranione miejsce. – Dlaczego to robisz?! – spojrzała ze złością na drugiego nastolatka.- Zostaw nas w spokoju! Nie jesteśmy przyjaciółmi, ani nikim innym, zakończyłeś to w dniu, gdy wyjechałeś. Nie sądź teraz, że nagle po tylu latach, gdy wracasz, rzucę ci się w ramiona i powiem jak się cieszę, że cię widzę. – pokręciła głową. – Kocham Manjiro! Zrozum to w końcu i daj już spokój!
- Dlaczego trzymasz jego stronę? – dziwił się. – On cię wykorzystuje, nie widzisz tego? Dlaczego ktoś taki miałby się trzymać z kimś takim jak ty?! – urwał w chwili, gdy dotarło do niego co powiedział.
Ami na chwilę zaniemówiła, a Sano warknął po czym podszedł do nastolatka i sekundę później walnął go na tyle mocno, że chłopak upadł na ziemię.
- Złamałeś mi nos... - Minoru ocierał krew.
- Powinienem złamać coś więcej. – mówił srogo blondyn. – Trzymaj się od Ami z daleka, w przeciwnym razie, nie skończy się tylko na złamanym nosie. – dodał po czym wziął dziewczynę za rękę i poprowadził za sobą.
- Przepraszam, Mikey... - powiedziała jasnowłosa, gdy oddalili się od jej dawnego przyjaciela.
- Za co? – zdziwiony zerknął na nią. – Nie masz za co przepraszać. – dodał i pogłaskał ją po głowie. – To nie twoja wina, że Minoru to taki dupek. – mówił z uśmiechem po czym ujął jej twarz w dłonie. – Najważniejsze, żebyś nie wierzyła w jego brednie... Kocham cię, zrobiłbym dla ciebie wszystko.
- Wiem. – odparła z uśmiechem, a po chwili pokonała dzielący ich dystans i złączyła ich usta w ciepłym pocałunku.
- Mam do ciebie prośbę... - powiedział Sano po dłuższej chwili.
- Hm? Jaką? – spytała zaciekawiona.
- Podobno każdy człowiek ma w sobie odrobinę ciemności, ale... - zaczął niepewnie. – Ciemność, która czasami mnie pochłania, przeraża mnie. –mówił po czym spojrzał na ich złączone dłonie. – Chcę, żebyś była moim światłem i w chwili, gdy będę tracił kontrolę nad sobą...
- Oślepię cię mym blaskiem i powstrzymam. – dokończyła z uroczym uśmiechem. – Mm. – skinęła głową. – Nie pozwolę ci się w niej zatracić.
Po spędzonym razem dniu, Manjiro odwiózł swoją dziewczynę do domu, a w drodze powrotnej odwiedził groby bliskich i wtedy ponownie kogoś spotkał.
- To się już robi męczące. – westchnął Sano i spojrzał na podchodzącego do niego Minorou. – Nie potrafisz odpuścić, co?
- Nie. – odparł i stanął naprzeciwko blondyna. – Posłuchaj, chcę tylko, żeby ona była szczęśliwa.
- Wierz mi bądź też nie, ale chcę tego samego. – powiedział przywódca. – Naprawdę ją kocham, to nie jest żadna gra, coś sobie ubzdurałeś. – mówił. – Poza tym, nagle wracasz i czepiasz się Ami bez powodu, nie rozumiem cię. Skoro tak ci na niej zależało, dlaczego wyjechałeś?
- Nie miałem wyjścia. – oznajmił tamten. – Ojciec nie zdobyłby kariery, gdybyśmy wtedy nie wyjechali.
- Pfft. – prychnął blondyn. – Kariery... - sarknął. – Oczywiście. – wzruszył ramionami. – Więc wyjechałeś bez słowa, bardzo mądrze postąpiłeś. – skinął głową. – Brawo, nie dziwię się, że Ami nie chce z tobą gadać.
- Tch. Nic nie rozumiesz.
- Jasne... - pokręcił głową i podszedł do swojego motoru. – Zapamiętaj tylko jedno i dobrze ci radzę o tym nie zapominać... - spojrzał na niego wrogo. – Ami jest moją dziewczyną. – powiedział twardo. – I nie wybaczę nikomu, kto ją skrzywdzi.
- Pfft, a ty w ogóle ją znasz? – wtrącił tamten. – Wiesz o niej cokolwiek? Mówiła ci o incydencie z dzieciństwa? Ktoś skradł jej wtedy serce, ale nigdy więcej go nie zobaczyła. Obiecałem jej wtedy, że... - urwał, gdy zobaczył, że Sano się śmieje. – Dlaczego się śmiejesz?
- Hai, Sano Manjiro. – skinął głową. – Drań, który w wieku ośmiu lat skradł jej serce i ochronił ją przed chuliganami. Zostawił czapkę z wróblem jako prezent i który właśnie w tej, obecnej chwili jest jej chłopakiem, któremu kończy się cierpliwość do ciebie. – mówił patrząc na niego. – Ami lubi wszystkie kolory, nie potrafi wybrać jednego. Uwielbia sakurę i oglądanie wschodów, jak i zachodów słońca. Nie może zasnąć bez zapalonej lampki, uwielbia koty oraz moje koszule, czyta też poezję. Stara się ukrywać łzy, sądząc, że ludzie uznają ją za słabą i naiwną. Ma piękne zielone oczy, długie słodko pachnące, miodowe włosy. Umie świetnie gotować i piec, lecz do pewnego czasu nie wychodziło jej pieczenie dorayaki oraz taiyaki, jednak wyuczyła się tego dla mnie, bo wiedziała jak bardzo je lubię. Nie znosi rysować, ale bardzo ładnie śpiewa... Mam wymieniać dalej? Wiedziałeś chociaż o którymkolwiek z tych podpunktów?
Minoru zamilkł.
- Mm, tak myślałem. – blondyn pokręcił głową. – Nie chciałbym mieć w tobie wroga, ale jeśli doprowadzisz Ami do płaczu... - zerknął na chłopaka. – Złamię ci coś więcej niż nos.
- Dlaczego? – dziwił się nastolatek więc Sano ponownie na niego spojrzał. – Przecież byliśmy tak blisko... Co poszło nie tak...? Ja... Kochałem ją... Nadal tak jest...
- Jesteś pewny? – wtrącił Mikey. – Nie wydaje mi się, żeby tak było. Gdybyś ją kochał, nie zostawiłbyś jej tak. – powiedział. – Ja nigdy bym jej tego nie zrobił. – mówił. – Rozumiem, wyjazd, sprawy rodzinne i inne głupoty, ale człowieku... Mogłeś się do niej odezwać jeśli naprawdę ci kiedykolwiek na niej zależało. Zapewne nie zdajesz sobie sprawy przez jakie piekło przechodziła Ami przez te wszystkie lata. Nie miałeś o niczym pojęcia, bo cię to po prostu nie obchodziło. Gdy wszystko było cacy, to jak najbardziej się z nią trzymałeś, ale gdy doszło co, do czego... Śmierć jej mamy, wyjazd... W chwili, gdy potrzebowała najbardziej wsparcia... Nie było przy niej nikogo... - spuścił głowę. – Jest silniejsza niż jej samej się wydaje. – mimowolnie się uśmiechnął.
- Kochałem ją! – szarpnął zaskoczonym blondynem, Minoru miał czerwone oczy i w tamtej chwili wyglądał jakby postradał zmysły. – To ty nie rozumiesz! Jesteś przestępcą! Co ty możesz wiedzieć o życiu czy stracie?! – ciągle nim szarpał. – Jak masz jej zapewnić bezpieczeństwo?! Co ty wiesz o miłości?!
- Minoru, uspokój się. – Sano próbował go uspokoić, ale mu to nie wychodziło. Zdawało się, jakby drugi chłopak dostał jakiegoś ataku. – Puść mnie. – nalegał.
- Jak mogłaby cię pokochać?! Sprowadzisz na nią śmierć, nic więcej! – pchnął go na ulicę w chwili, gdy drogą jechał rozpędzony samochód.
Manjiro nie zdążył zareagować, a kierowca wyhamować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top