Rozdział 26
- Cześć Dziewczyny ! - zawołała Hope i przytuliła dwie przyjaciółki.
Pustka nadal dawała się jej we znaki. Czarne żyły na ciele, bule głowy i napady złości. Na szczęście Davina zrobiła herbatę, która tłumiła objawy. A żaden sposób nie leczyła, ale pomagała znieść ból. Do tego strasznie martwiła się nadchodzącą pełnią.
Ale zrobiła to wszystko dla rodziny czyli było warto.
Teraz chciała cieszyć się tym co ma, normalnie żyć, z przyjaciółmi.
- Hej Hope, jak tam w Nowym Orleanie ? - spytała Josie.
- Uratowałaś świat ? - zaśmiała się Lizze.
- Tak jakby - odpowiedziała Brunetka - Mam w sobie teraz moc Pustki, stąd to - pokazała ręce na którym były czarne żyły - Do tego przypadkowo złamałam klątwę, więc za kilka dni podczas pełni będzie dość ciekawie...
- To brzmi strasznie - stwierdziła Lizzie - Ale nie martw się, jesteśmy ty. A jak nie możesz wytrzymać tej mocy wystarczy się przytulić - zaśmiała się - Czarownica wysysająca moce to dobry pomysł.
- Nie chce nikogo obarczać moimi problemami - powiedziała Hope - Dam sobie radę.
Mimo, że starała się być normalną, towarzyską dziewczyną, wciąż ciężko było jej przyjmować pomoc i mówić o uczuciach. Zwłaszcza gdy dotyczyło to tak trudnych tematów.
- Razem sobie poradzimy - stwierdziła Josie i uśmiechnęła się.
Hope uśmiechnęła się. Cieszyła się, że ja ma, sporo już razem przeszły. Wspólne czarowanie, eksperymenty z czarną magią i kara od Alaricka. Imprezy, organizowanie przyjęć w szkole. Dzień w zwykłej szkle gdy szukały potwora. Urodziny bliźniaczek, urodziny Hope. To jak Hope wspierała Lizzie by jej wybuchach i na odwrót. Zakupy, plotkowanie, koktajle w Mystic Girllu. Ten czas gdy razem z Lizzie zrobiłby sobie zmywalną farbą różowe pasemka we włosach. Jak się upiły na jednej z imprez i Josie musiała pomóc im iść do pokoju.
To było coś, prawdziwa przyjaźń.
Hope pomyślała, że ma szczęście. Ma wspaniałą rodzinę, która zrobiłby dla niej wszystko. Tatę, który zawsze był przy niej, nauczył ją tak wielu rzeczy, z którym dzieliła pasję dla malowania. Mamę, która zawsze była po jej stronie i wybaczała każde błędy. Miała przyjaciół jak Josie i Lizie, takich prawdziwych i na zawsze. Znajomych jak Rafael, MG, Kaleb czy Penelope. Oraz chłopaka, w którym powoli się zakochiwała, Romana.
Nawet jeśli miała w sobie czarną magię i złamała klątwę, była wyjątkowa. Była trybrydą. Mikealson. I miała szczęście do osób w jej życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top