Rozdział 19
- Cześć... - powiedziała Hope wchodząc do salonu.
Czuła się trochę winna, by uratować rodzinę wzięła moc z magicznej śpiączki w której była Aurora, a teraz dziewczyna była przytomna. Nie wiedziała co było dla niej gorsze. Niewiedza czy życie. Teraz wiedziała, że jej przyjaciel Lucien nie żyje, a brat Tristan nadal jest gdzieś w oceanie. Była sama i zagubiona. Co prawda chciała zniszczyć jej rodzinę, ale kiedyś też kochała jej tatę.
Kiedy miłość zmienia się w nienawiść ? Czy linia między tymi dwoma uczuciami naprawdę jest tak cienka ?
- Hope... - Aurora spojrzała na nią - Nie mów, że tata kazał Ci mnie pilnować.
- Nie - pokręciła głową i usiadła na kanapie - Nie znamy się, wiem tylko tyle co powiedział mi tata i co przeczytałam w jego pamiętnikach... Chciałam o coś zapytać.
- I tak nie mogę stąd wyjść, więc śmiało odparła Wampirzyca.
- Kochałaś mojego tatę, tak naprawdę ? - spytała Hope.
Nawet nie zauważyła, żadna z nich nie zauważyła, że w drzwiach stanął Klaus i zaczął przysłuchiwać się ich rozmowie. Nie wiedział kim jest Aurora po kilkunastu latach śpiączki. Czy nadal pała do nich nienawiścią czy odpuści. Wolał pilnować córki by nic się jej nie stało... A poza tym był ciekaw.
- Jeśli czytałaś jego pamiętniki tak jak mówisz, to wiesz, że tak - powiedziała Aurora - To było wieki temu, ale dzięki niemu znalazłam w życiu sens, byliśmy podobni...
- Więc dlaczego teraz go nienawidzisz ? - spytała Hope - Wiem o tym co się wydarzyło, ale kochałaś go...
- Czasem jak kocha się kogoś za bardzo, to uczucie zmienia się w nienawiść, zwłaszcza gdy ta osoba nas zrani - stwierdziła Wampirzyca - Ale nigdy nie chciałam zabić Twojego taty. Nie mogłem tego zrobić. Chciałam tylko by cierpiał tak jak ja...
- Wiesz minęło mnóstwo czasu - powiedziała Brunetka - Może czas odpuścić przeszłość i zacząć od nowa ? Na przykład przeprosić, porozmawiać szczerze ? Skoro kiedyś się kochaliście to myślę, że zasługujecie na szczerą rozmowę... A potem mogę zdjąć zaklęcie i pozwolić Ci odejść.
Aurora patrzyła na nią zaskoczona. Klaus tak samo był zdziwiony słuchając ich rozmowy. Choć miała dopiero siedemnaście lat Hope była bardzo inteligentka. Zdawało się, że lepiej rozumie uczucia niż kilkusetletnie wampiry. To z pewnością była cecha, którą odziedziczyła po mamie.
- Dzięki Hope, miło było porozmawiać... - odezwała się Aurora - Masz dokładnie takie same oczy jak Twój tata - uśmiechnęła się lekko - I nie martw się, nigdy nie chciałam Cię zranić, nie musisz się mnie bać... Nikt z Was nie musi. Zostałam sama i nie ma sensu zaczynać wojen.
- To oznacza rozejm ? - odezwał się Klaus i wszedł do salonu.
- Tato, jak mogłeś podsłuchiwać ? - zaśmiała się Hope patrząc na niego.
- Taka moja rola by zawsze Cię pilnować - uśmiechnął się lekko - I kolejny raz udowodniłaś mi, że jesteś wyjątkowa. Umiesz wybaczać, to zdecydowanie pochodzi od Twojej matki. Jestem z Ciebie dumny.
- Dzięki Tato - Nastolatka wstała i przytuliła go mocno.
Aurora była zaskoczona wszystkim co się dzieje. Czternaście lat przerwy to dużo, ale Klaus który stał przed nią, to nie był ten sam Klaus, którego wtedy znała. Ten był inny. Dbał o córkę, był gotowy zrobić dla niej wszystko. Tak jak kiedyś dla niej...
- Umówiłam się z kimś, ale wy spokojnie porozmawiajcie - powiedziała Hope - Na razie.
- Baw się dobrze, tylko nie wracaj za późno - zawołał za nią Hope.
Z uśmiechem patrzył jak córka znika za drzwiami, a potem spojrzał na Aurorę. Tak wiele się z nią łączyło. Wielka miłość. Smutek, tęsknota, strata. A potem nienawiść, wojna.
Czy da się kogoś kochać i nienawidzić w tym samym czasie ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top