7.

Następnego dnia myślałam, że ktoś wlał mi do gardła eliksir szczęścia. Wstałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Od razu podeszłam do radia i odpaliłam płytę z moimi ulubionymi piosenkami. Po chwili już trzęsłam głową i pupą w rytm piosenki Alexandry Burke "Bad Boys". Zaczęłam razem z piosenkarką śpiewać wskakując na łóżko wyginając się na wszystkie strony. Podkręciłam piosenkę na cały regulator i ruszyłam tanecznym krokiem do łazienki, która znajdowała się tuż obok mojego pokoju. Wzięłam w rękę szczotkę i czesałam się przerywając czasami by wyśpiewać parę wersów piosenki. Wraz z solówką Flo Ridy wróciłam do pokoju zaczynając rapować. Stanęłam przed szafą kręcąc biodrami. Wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy i w rytm piosenki zaczęłam się rozbierać. Nagle muzyka się wyłączyła, a ja odwróciłam się w stronę radia w górze od piżamy i białych koronkowych majtkach. 

-Ciekawy ... pokaz?- powiedział Kayden- Dawno ... nie widziałem Cię takiej- powiedział po czym dokładnie zmierzył mnie wzrokiem. 

Szybko zabrałam bluzkę, którą miałam zamiar ubrać i zakryłam się od pasa w dół. 

-Widziałem Cię nago, nie ma co się zakrywać- wzruszył ramionami i spojrzał na opakowanie płyty- To ta sama...

-Tak, ta sama co dostałam od ciebie na czternaste urodziny- zamrugałam parę razy- Nago widziałeś mnie trzy lata temu wiele się zmieniło od tamtego czasu- powiedziałam próbując się bardziej zakryć.

-Nie wydaje mi się- wypowiadając te słowa nawet na mnie nie spojrzał.

-... co to ma znaczyć?- udało mi się wyksztusić- Nadal mam ciało szesnastolatki?!- powiedziałam głośniej niż chciałam.

-Nie wyolbrzymiaj- odstawił opakowanie płyty i położył się na moim łóżku- Nie patrzę na Ciebie w ten sposób- wzruszył ramionami i zaczął podrzucać małą gumową piłkę.

Natychmiastowo się zaczerwieniłam, nie wiem czy bardziej z buzującej we mnie złości czy z powodu całej sytuacji. Nie ukrywam również tego, że było mi naprawdę przykro ... 

Nie patrzę na Ciebie w ten sposób

No tak... jestem dla Niego jak siostra - pomyślałam i nagle przestając się krępować odsłoniłam nogi. 

Skoro jesteśmy tylko przyjaciółmi i nie ma szans na coś więcej to co się będę krępować. Zdjęłam przez głowę górę od piżamy ukazując stanik bez ramiączek do kompletu z majtkami. Rzuciłam ją na łóżko obok nóg chłopaka. 

-Idę dzisiaj z Robbie'm do szpitala- powiedziałam przyglądając się ubraniom, które wyciągnęłam uznając, że jednak nie pasują do siebie i schowałam je do szafy.

-Coś się stało?- usłyszałam i dopiero wtedy Kayden na mnie spojrzał. 

-Nie, idziemy odwiedzić mamę- wyjęłam wieszak z białym crop top'em i do tego gładka spódnica do połowy uda tego samego koloru. 

Kayden przyglądał mi się co mogłam zauważyć kątem oka. 

-Jak myślisz? Czy będzie to dobrze wyglądać?- pokazałam mu ubrania przykładając je do ciała. 

-Będzie- powiedział nie przestając na mnie patrzeć- Faktycznie zaokrągliłaś się gdzieniegdzie- powiedział, a ja zignorowałam to zdanie. 

Szczerze to nawet mnie zdenerwowało, przez takie teksty czułam się nieatrakcyjna. Szybo zdjęłam ubrania z wieszaka i się w nie ubrałam. 

-Jest jakiś konkretny powód twojej wizyty czy może aż tak wygodnie Ci w moim łóżku?- powiedziałam ze złością w głosie- Bo jak nie masz nic szczególnego na myśli to lepiej się zbieraj. Zaraz wychodzimy z Robbie'm- wytłumaczyłam.

-Chciałem po prostu spędzić czas z moją najlepszą przyjaciółką, ale widocznie ona nie chce ze mną- wstał z łóżka i podał mi do dłoni małą gumową piłeczkę, którą wcześniej podrzucał- To dla Atom'a- chwycił za klamkę od drzwi do mojego pokoju.

-Kay...- zaczęłam ale nie dane mi było skończyć.

-Ostatnio dziwnie się zachowujesz- zatrzymał się- Czy ja Ci coś zrobiłem?! Nie rozumiem- westchnął, a ostanie słowa powiedział trochę ciszej.

-Możliwe, że okres mi się zbliża- wypaliłam na poczekaniu i od razu miałam ochotę palnąć się z otwartej dłoni w twarz. 

Okres? Serio? tylko tyle umiesz wymyślić?! 

-W takim razie może lepiej nie ubieraj białej spódnicy- powiedział i wyszedł z mojego pokoju, wiedziałam, że wyczuł moje kłamstwo. 

Kayden dobrze wiedział kiedy miesiączkowałam, co może wam się wydawać naprawdę dziwne. Chłopak zawsze przychodził do mnie z różnymi smakołykami, kiedy zbliżały się te czerwone dni, aby mnie pocieszyć i odwrócić uwagę od bolącego brzucha.  

-Idiotka- powiedziałam sama do siebie kiedy usłyszałam jak drzwi od domu się zamykają oznajmiając, że Kay wyszedł. 

Nagle cały mój humor wyparował. Miałam jedynie ochotę zakopać się w pościeli i płakać nad swoją głupotą. Nie powinnam Go tak odtrącać. Kay ma rację ostatnio jestem inna, a dokładniej od kiedy Vanessa jest w jego życiu. Może i tylko uprawiają sex, ale kto wie co będzie potem, związek? ślub? dzieci? Naprawdę nie miałam ochoty o tym myśleć, ale nic nie poradzę na to, że jak widzę swojego przyjaciela wyobrażam Go sobie z nią.

Leniwym krokiem ruszyłam do drzwi od pokoju Rob'a, cicho zapukałam i weszłam do środka.

-Wstawaj, jedziemy do mamy- powiedziałam siadając obok rozwalonego ciała brata na łóżku. 

-Już wstaję- oznajmił z twarzą w poduszce- Dobrze słyszałem, że Kayden przyszedł?- podniósł się z łóżka wyciągnął jakieś czarne spodenki 3/4 i czerwony tank top. 

-Tak, ale już wyszedł- uśmiechnęłam się nie chcąc pokazać, że coś między mną, a chłopakiem się wydarzyło. 

Robbie nic nie powiedział tylko kiwnął w odpowiedzi głową i poszedł do łazienki. W tym samym czasie weszłam do kuchni. Zdziwiłam się na widok papierowej torby na wyspie kuchennej. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam ją. W środku były dwie drożdżówki i jedno ciasto francuskie. Uśmiechnęłam się do siebie wiedząc, że Kayden je kupił. Dobrze wiedział, że od drożdżówki wolę ciasto francuskie. Po chwili znowu zrobiło mi się źle. 

Muszę Go przeprosić. 

Spojrzałam na zegarek. Godzina dziesiąta. Może w osiem godzin zdołam coś wymyślić, aby przeprosić chłopaka. Naprawdę, nigdy nie zachowywałam się tak w stosunku do niego, dlaczego ta Vanessa wzbudza we mnie takie negatywne uczucia? I dlaczego wyżywam się na biednym Kay'u. 

Kiedy Robbie zszedł na dół podałam mu drożdżówkę i razem wyszliśmy z domu kierując się na przystanek autobusowy. Niestety moje prawo jazdy jeszcze nie zostało wyrobione, wciąż czekam na telefon, aby móc jechać je odebrać. 

Po około dwudziestu minutach byliśmy już w autobusie i po kolejnych dwudziestu staliśmy przed szpitalem. 

-A ty nie miałeś być dzisiaj w pracy?- zapytałam poprawiając pasek od moich sandałków. 

-Pomyliłem dni- wzruszył ramionami- Daj Atom'a- powiedział wskazując na psa, którego trzymałam w rękach. 

Podałam my zwierzę, a on włożył go do torby na ramię i zamknął zostawiając małą dziurkę. 

-Może się nie zorientują, że weszliśmy z psem- wyprostował się i wypuścił ze świstem powietrze- Obiecaj mi coś

-Zależy co- spojrzałam w jego stronę kiedy on wpatrywał się w budynek przed nami.

-Jeśli powie coś w stylu "nie mam czasu" to już nigdy z własnej woli się z nią nie skontaktujemy, ma dość tego ignorowania nas, przecież żaden lekarz nie ma operacji jeden po drugim- przymknął oczy- Nie chcę być znowu ignorowanym

-Obiecuję- powiedziałam niemal natychmiast i chwyciłam chłopaka za dłoń- Chodźmy- zrobiłam krok w przód ciągnąc za sobą brata. 

Przekroczyliśmy przez drzwi szpitala i od razu uderzył w nas ten charakterystyczny zapach, naprawdę nie umiałam go określić, wiem jedynie, że nie był przyjemny, przynajmniej dla mnie. Dobrze wiedziałam w której części szpitala pracuje mama i tam też się udaliśmy. Weszliśmy w odpowiedni korytarz i od razu zobaczyłam szczupłą kobietę z brązowymi pofalowanymi włosami do ramion, jeden ze swoich kosmyków zawinęła na palec i uśmiechała się do kogoś. Podeszliśmy bliżej natychmiast poprawiłam włosy, aby lepiej się dla niej prezentować, Robby wyprostował dłońmi swój tank top, naszych twarzach zagościł szczery uśmiech, tak dawno jej nie widzieliśmy, że aż dziwnie było na nią patrzeć. Staliśmy od niej dobre dwa metry, uśmiech nie schodził nam z twarzy. Rozmawiała z jakimś innym lekarzem, wysokim czarnowłosym mężczyzną. 

-Mamo?- powiedziałam radosnym głosem łapiąc Robbie'go po raz kolejny za dłoń. Kobieta nie zareagowała. 

Może mnie nie usłyszała?

-Mamo? To ja Lexi i Robbie- przybliżyłam się o krok i dopiero wtedy na nas spojrzała. 

Jej oczy się rozszerzyły zmierzyła nas wzrokiem. Widziałam w jej oczach przerażenie. Jej wzrok przeskakiwał to ze mnie na Robbie'go potem na jej rozmówcę. 

-Co wy tu robicie?- powiedziała szybko z szokiem w głosie. 

Mężczyzna obrócił się w naszą stronę i zmarszczył brwi. 

-Kim oni są kochanie?- objął naszą mamę w pasie.

Zamknęłam oczy, a uśmiech zszedł z mojej twarzy. Mocniej zacisnęłam dłoń na dłoni brata, czując jak się trzęsie. 

-Robb...- zaczęłam ale chłopak mi przerwał. 

-Kochanie?!- krzyknął w stronę matki, której twarz nagle się zaczerwieniła- Uznałaś, że nie warto nas poinformować o tym, że kogoś masz?! W ogóle o nas myślisz? Jesteś żałosna!- krzyknął wyrywając swoją dłoń z mojej i pobiegł jak mniemam na zewnątrz.

-Za kogo się uważacie, aby mówić tak do nie!- podniósł głos czarnowłosy mężczyzna. 

-Jej dziećmi- wycedziłam przez zęby. 

-Dziećmi- prychnął z kpiną w głosie po czym się zaśmiał, ale nie widząc nic innego niż moja poważna mina jego uśmiech zszedł z twarzy. Patrzył to na mnie to na moją mamę- Ty masz dzieci?!- wykrzyknął cofając się o krok. 

Po chwili machnął ręką na moją mamę i odszedł. 

-Danny!- krzyknęła za nim, ale ten się nie odwrócił- Wszystko przez was!- wykrzyknęła i ruszyła za mężczyzną. 

-Mamo!- krzyknęłam za nią.

Ta jedynie się na chwilę zatrzymała, spojrzała na mnie i powiedziała "Nie mam dla was czasu" po czym znowu ruszyła za tamtym mężczyzną. Moja dolna warga zaczęła się trząść. Przymknęłam oczy powstrzymując się od wybuchu. Odwróciłam się i wybiegłam ze szpitala. Rozglądałam się od razu na wszystkie strony, ale nigdzie nie widziałam Robbie'go. Nie miałam pojęcia gdzie pobiegł. 

-Robbie!- krzyczałam, ale jedyne co mi odpowiadało to trąbiące nieopodal samochody i dziwne spojrzenia ludzi-Cholera -powiedziałam i wyjęłam telefon.

Do Kayden<3 
Proszę przyjedź pod szpital. Potrzebuję Cię teraz.

Zaczęłam krążyć po całym placu szpitala szukając brata. Co chwilę krzyczałam jego imię. Ruszyłam chodnikiem wzdłuż drogi, czułam jak do oczu zbierały się łzy. Nie wiedziałam co robić. Przystanęłam przy kolejnym parkingu i go przeszukiwałam. Po chwili podjechał dobrze znany mi samochód, w szybkim tempie Kay znalazł się przy mnie i chwycił mnie za ramiona, a łzy zaczęły wypływać z moich oczu. 

-Co się stało?- zapytał spokojnie pocierając uspokajająco moje ramiona.

-Robbie... byliśmy w szpitalu, okazało się, że mama zaczęła nowe życie bez nas- wyksztusiłam.

Miałam problem ze złapaniem oddechu. 

-Już... spokojnie. Jak będziesz panikować to Go nie znajdziemy- powiedział- Wsiadaj do samochodu.

Jak powiedział tak zrobiłam. Po paru sekundach już byliśmy w ruchu szukając znajomej sylwetki. Przejechaliśmy całe Perth, ale nigdzie nie było Robbie'go. W międzyczasie opowiedziałam przyjacielowi co zdarzyło się w szpitalu. Pojechaliśmy z Kayden'em do mojego domu licząc, że chłopak wrócił. Wysiadłam z samochodu przecierając oczy. Iskierka nadziei błysła w moich oczach kiedy zobaczyłam, że drzwi są otwarte. 

-Robbie?!- weszłam do domu od razu poszukując oznak tego, że brat wrócił do domu. Jego buty na korytarzu utwierdziły mnie w przekonaniu, że tu jest.

Przeszukiwałam wszystkie pomieszczenia w domu, aż znalazłam go w łazience opierającego się plecami o wannę i głaszczącego Atom'a. Zawsze wiedziałam, że Rob bardzo tęsknił za mamą. Kiedy tata odszedł jedyną osobą, która starała się nas wychowywać była mama, ale widocznie się poddała i rzuciła się w wir pracy i o nas zapomniała. Pamiętam jak Robbie codziennie chociaż raz do nie dzwonił by usłyszeć jej głos i trochę z nią porozmawiać. Ja nie czułam aż takiej potrzeby. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Spojrzał na mnie, a ja od razu rozpoznałam te zaczerwienione oczy. Zasłoniłam dłonią usta. 

-Rob... nie- kolejny raz już tego dnia do moich oczu napłynęły łzy.

-Przepraszam, jestem słaby- powiedział z rozpaczą w głosie. Atom zasnął opierając swoją małą główkę na jego udzie- Opowiedz mi o tacie...

-Jesteś naćpany- stwierdziłam przecierając niechciane łzy z policzków. 

Właśnie w tym momencie do pomieszczenia wszedł Kayden. Widziałam jak powoli się uspokaja na widok Robbie'go. Uśmiechnęłam się do niego smutno i wyciągnęłam do niego rękę. Chłopak ujął moją dłoń i usiadł obok mnie na podłodze. Pocałował jej wierzch i potarł jakby chciał powiedzieć "Wszystko będzie dobrze". 

-Opowiedz- poprosił jeszcze raz Robbie. 

-Dobrze- wciągnęłam mocno powietrze przez nos i wypuściłam je ustami- Sama za dobrze go nie pamiętam.

-Ja w ogóle- wymruczał Rob.

-Był wysoki, a może tylko mi się tak wydawało, bo byłam dzieckiem. Miał blond długie włosy, zwykle związanie w kok lub kucyk, pamiętam jak czasami pozwalał mi się nimi bawić, tak jakbym była fryzjerką- zaśmiałam się cicho- Sprawiał, że się uśmiechałam. Zabierał nas na ten plac zabaw. Potrafił trzymać Cię na rękach i huśtać mnie na huśtawce jednocześnie. Przychodził do mojego pokoju kiedy miałam koszmar i zostawał tak długo dopóki nie zasnęłam. Opowiadał wtedy bajki o księżniczce Lexi i rycerzu Robbie'm, którzy mieli dziwne i zwariowane przygody, tobie też je opowiadał. Pamiętam też jego ciężkie i wysokie buty w korytarzu, chyba bardzo je lubił, bo ciągle je nosił. Ooo... i motocykl, nie pamiętam marki, ale silnik, robił dużo hałasu, sadzał nas czasami na nim. Potem pamiętam już tylko płaczącą mamę i to jak mówi "Tata jest w niebie". Wtedy ona też była inna. Wydaje mi się, że nie umiała sobie bez niego poradzić...- zaczęłam.

-Nie mów mi o niej- odwrócił ode mnie wzrok po czym westchnął- Pamiętasz co obiecaliśmy sobie przed szpitalem?- przytaknęłam głową i powiedziałam ciche "tak"- Nie chcę jej w naszym życiu i widocznie ona nas też nie- powiedział i podniósł się z miejsca ostrożnie przekładając Atom'a na moje kolana- Chcę się przespać- po tych słowach od razu udał się do swojego pokoju. 

Oparłam głowę o ramię Kayden'a. 

-Przepraszam za bycie suką- powiedziałam chowając twarz w zagłębieniu jego szyi kiedy Atom wybiegł z łazienki by buszować po całym domu. 

-Spokojnie- pogłaskał moją dłoń- Nie gniewam się, było mi po prostu przykro. Nie wiedziałem co zrobiłem...

-Nic nie zrobiłeś... mi coś odbiło- westchnęłam i objęłam jego szyję mocno go przytulając. 

-Już dobrze. Odpuścisz sobie dzisiaj prace?- zapytał ale od razu pokręciłam głową.

-To mój drugi dzień pracy musze tam być- wymruczałam w jego szyję- Na pewno między nami okey? 

-Tak wszystko jest w porządku- powiedział po czym dał mi buziaka w czoło kiedy lekko się odchyliłam by na niego spojrzeć i w policzek. Złapaliśmy kontakt wzrokowy i szczerze pierwszy raz byliśmy tak blisko siebie. Nasze nosy stykały się ze sobą- W jak najlepszym porządku- wyszeptał, a mój oddech przyśpieszył. 

I może przez emocje buzujące obecnie w moim ciele podniosłam delikatnie twarz ku górze i pocałowałam go, ale Kayden automatycznie odsunął ode mnie swoją. Patrzył na mnie z lekkim szokiem w oczach i zdezorientowaniem. Jęknęłam zażenowana i podkuliłam nogi zasłaniając twarz dłońmi. 

-Możemy zapomnieć, że to się zdarzyło?- powiedziałam w swoje dłonie licząc, że to zrozumiał. 

-Jasne...- powiedział chyba nadal w szoku.

-Po prostu kierują mną emocje z dzisiejszego dnia ...- zaczęłam.

-Spokojnie Lexi, rozumiem, nic się nie stało- powiedział łapiąc moje dłonie w swoje. Właśnie w tej chwili Kayden dostał SMS'a- Przepraszam- wyciągnął telefon i odczytał wiadomość. Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam kto mu ją wysłał. Oczywiście Vanessa, nie chciałam wiedzieć co był treścią wiadomości, więc odwróciłam wzrok- Muszę jechać- wstał.

-Jedź, bo bzykanko Ci ucieknie- mruknęłam, a on natychmiast się do mnie odwrócił- Przepraszam- znowu ukryłam twarz w dłonie- Po prostu już jedź- westchnęłam i już po chwili usłyszałam drzwi od domu. 

Dlaczego dzisiaj siebie tak nienawidzę?!

***

Praca zaczęła się tak samo, nawet nie chciało mi się przebierać, więc poszłam w tym samym białym komplecie w którym byłam w szpitalu. Szczerze byłam nie do życia. Zamówienia odbierałam wolno i tak samo je robiłam. Niektórym klientom to przeszkadzało, a inni mieli to w dupie. Alex widział, że jestem w nienajlepszym humorze i przejmował większość zamówień. O drugiej w nocy zaczęliśmy sprzątać co również wychodziło mi mozolnie. 

-Wszystko w porządku?- usłyszałam przy uchu głos Alex'a. 

-Tak... nie... ugh...- westchnęłam- Po prostu mam zły dzień- oznajmiłam kończąc wycierać blat. 

-Mogę Cię dzisiaj odprowadzić?- zapytał, na co lekko się uśmiechnęłam. 

-Nie musisz o to pytać, po prostu to zrób- spojrzałam na niego i nasze oczy przez chwilę się tak w siebie wpatrywały. 

Po chwili byliśmy już w drodze do mojego domu. Wypytywaliśmy się o różne rzeczy, aby lepiej się poznać. Dowiedziałam się, że ma 25 lat, czyli jest ode mnie sześć lat starszy, ale nie przeszkadza mi to, bardzo dobrze się czuję w jego towarzystwie. Mieszka w jednym z najbardziej luksusowych apartamentów w Perth, co pozwoliło też mi dowiedzieć się, że nie należy on do najbiedniejszych osób. W Wielkiej Brytanii pracuje w firmie swojego ojca, a dokładniej jest jednym z kierowników. 

Nawet nie wiem kiedy byliśmy już pod moim domem.

-No to... dobranoc Alex- uśmiechnęłam się do niego. 

-Dobranoc Lexi- założył kosmyk włosów za moje ucho- Słodkich snów- powiedział po czym odszedł. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top