5.
Zmarszczyłam brwi kiedy w kuchni pojawił się Kay z głupawym uśmieszkiem na ustach i rękoma za sobą. Przez chwilę musiałam się nawet zastanowić czy na pewno wysłałam do niego SMS'a, ale raczej aż takiej słabej pamięci nie mam.
-Coś się stało?- zapytałam nie rozumiejąc co on tak właściwie tu robi.
-Nie chciała góra przyjść do Mahometa to Mahomet przyszedł do góry- powiedział na co przewróciłam oczami- Wiem, że urodziny zawsze spędzasz z Rob'em, ale twój prezent urodzinowy nie może czekać- wyjaśnił, a ja stałam na środku kuchni zdezorientowana.
-Co jest takie w...- zaczęłam ale natychmiast zamilkłam, kiedy chłopak wyciągnął ręce zza swoich pleców- O MÓJ BOŻE!- krzyknęłam podbiegając do małej czarnej kulki z czerwoną kokardką przy szyji- Czy to Kerry Blue Terrier?!- wzięłam go na ręce.
-Tak... pamiętam jak przeglądałaś zdjęcia tej rasy w Internecie- zagryzłam swoją dolną wargę na to, że pamiętał takie rzeczy.
-To było dwa lata temu... nie myślałam, że pamiętasz- westchnęłam delikatnie przytulając szczeniaka.
-Jak mógłbym zapomnieć- mruknął- Cały czas o nim gadałaś- pokręcił głową.
-Zostaniesz?- zapytał ku mojemu zdziwieniu Robbie.
-Nieee... to wasz dzień- mrugnął do mnie- Ja mam randkę- obrócił kluczykami w dłoni.
-Randkę?- zapytałam czując nagły skurcz w brzuchu, nie wiem dlaczego w końcu chcę, aby znalazł sobie kogoś, prawda?
-Tak... z tą dziewczyną ze sklepu- wzruszył ramionami, a ja skrzywiłam na niego głowę- Poszedłem wymienić słuchawki, bo miały wadę fabryczną i pogadałem z nią chwilę. Nie jest taka zła, przeprosiła za swoje zachowanie, wyjaśniła dlaczego tak zareagowała i tyle- wyciągnął telefon z kieszeni i sprawdził godzinę- Muszę już iść, Vanessa ma dzisiaj drugą zmianę- westchnął, pokiwał nam na pożegnanie i wyszedł.
Ugryzłam wnętrze swojego policzka, aby nie wyrazić swojego zirytowania. Pogłaskałam pieska i podałam go Robbie'mu, abym mogła pozmywać po naszym obiedzie.
-Jak ją nazwiesz?- zapytał Rob drapiąc pieska za uchem.
-Atom- wzruszyłam ramionami i pozmywałam po nas.
-Atom? Jak w "Giganci ze Stali"?- wziął ją na ręce i poszedł do salonu.
-Tak... Czemu nie?- zapytałam po chwili dołączając do niego na kanapie i zabierając od niego psa.
-Twój pies, nazywaj go ją chcesz- uniósł ręce w obronnym geście i wziął pilota do ręki odpalając Netflix'a- Wybacz, ale zapomniałem wypożyczyć płyty- wydął dolną wargę.
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się słabo w jego stronę i przytuliłam Atom'a.
Zawsze na moje urodziny odpalaliśmy filmy z płyt, nie z Internetu, po prostu mieliśmy taką tradycję.
-Wszystko okey?- zapytał przeszukując Netflixa w poszukiwaniu wcześniej wymienionego filmu. Oglądaliśmy go co roku, gdyż był to mój ulubiony film.
-Tak, czemu pytasz?- ugryzłam wnętrze policzka i podkurczyłam nogi.
-Bo Kay ma randkę- spojrzał w moją stronę- No wiesz... - nie dokończył ponieważ mu przerwałam.
-Nie mam z tym problemu, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie mam go na wyłączność- powiedziałam dość szybko, być może nawet za szybko, bo Robbie dziwnie na mnie spojrzał.
-Jasssne- przeciągnął i wrócił wzrokiem na telewizor.
Zmrużyłam oczy i wypuściłam ze świstem powietrze. Czemu to dziwne uczucie z brzucha nie chce odejść?
Bo jesteś zazdrosna - podpowiadał cichy i irytujący głosik w mojej głowie.
Pokręciła głową na boki chcąc w jakiś sposób go uciszyć. Odłożyłam Atom'a na kanapę obok Rob'a i poszłam do kuchni przygotować popcorn oraz jakiś słodki napój. Zaniosłam wszystko do salonu i umiejscowiłam się obok brata, który włączył film.
Nic nie poradzę na to, że nie mogłam przestać myśleć o Kayden'ie i tej dziewczynie ... Vanessie ... zrobiłam grymas na twarzy, kiedy wredna jędza zaczęła proponować pieniądze za Atom'a, przynajmniej tak mi się wydawało, że dlatego. Po "Giganci ze Stali" obejrzeliśmy jeszcze parę produkcji z Hugh Jackman'em, którego wręcz ubóstwiam.
Oglądaliśmy filmy, aż zaczęło się ściemniać, Atom zasnął na kolanach Robbie'go. Uśmiechnęłam się na ten widok... mój brat też już przysypiał, a widząc ich razem... to po prostu bardzo słodki widok. Rob zawsze chciał mieć psa, a rodzice nigdy nie mieli na to czasu... znaczy mama.
Kaith Taylor jest lekarzem w tutejszym szpitalu i często nie ma jej w domu, w sumie można powiedzieć, że szpital jest jej prawdziwym domem. Nie wiem kiedy ostatni raz ją widziałam. Praktycznie nie ma jej ubrań w domu. Z tego co wiem to sypia na jednym ze szpitalnych łóżek i ... chyba naprawdę tam mieszka.
-Co myślisz o tym, aby jutro z rana odwiedzić mamę?- zapytałam zaskakując sama siebie. Nigdy nie chodziliśmy do niej do pracy, no może jak byliśmy dziećmi to z nianią ją odwiedzaliśmy.
- ... okey- powiedział dość niepewnie- Znając życie powie, że nie ma czasu- mruknął.
Robbie jeszcze do zeszłego roku dzwonił do mamy praktycznie co tydzień, aby z nią porozmawiać chociaż przez 5 minut, ale ona rozłączała się po 5. sekundach mówiąc, że nie może teraz rozmawiać. Z jednej strony rozumiał, że ma pacjentów i musi się nimi zająć, ale z drugiej oboje chcieliśmy mieć mamę i my też potrzebowaliśmy tej matczynej miłości. O tyle dobrze, że poradziliśmy sobie sami, polegając tylko na sobie nawzajem.
-Jak tak powie już nigdy do niej nie pójdziemy- powiedziałam całkowicie poważnie wstając i zabierając brudne naczynia.
-Chwila... ja to zrobię, ty masz urodziny- Robbie odłożył delikatnie Atom'a na kanapę i wziął ode mnie naczynia i zniknął w kuchni.
-Dzięki- szepnęłam czując się trochę przybita tym dniem - rozmowa o mamie, którą w sumie sama niepotrzebnie zaczęłam i randka Kay'a- Idziemy na spacer?- zapytałam wchodząc do kuchni.
-Jak co roku- powiedział wycierając dłonie w kuchenny ręcznik.
Kiwnęłam tylko w odpowiedzi głową i poszłam do swojego pokoju się przebrać. Postawiłam na bluzkę "Nirvana", którą dostałam od Robbie'go, czarno-białe krótkie spodenki, czarne vansy i białą dżinsową kurtkę na to. Rozpuściłam i uczesałam włosy po czym zeszłam na dół do czekającego na mnie brata i Atom'a.
-Czas zaliczyć pierwszy spacer- powiedziałam biorąc pieska na ręce.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy w stronę placu zabaw upewniając się wcześniej czy na pewno zamknęliśmy drzwi.
-To gdzie jest ta kawiarnia w której dostałeś pracę?- zapytałam.
-W sumie tu niedaleko, obok placu zabaw- uśmiechnął się wkładając dłonie do kieszeni swoich długich czarnych spodni.
-Cieszę się, że w tym roku nie postanowiłeś zostać w domu- odwzajemniłam jego uśmiech i chwyciłam go jedną ręką pod ramię.
Od razu przypomniał mi się ostatni rok jak Robbie zamknął się na całe wakacje w pokoju i nie wychodził z niego. Jedzenie przynosiłam mu pod drzwi, czułam się z tym dziwnie. Nie było słychać stamtąd żadnego szmeru. Dopiero jak powiedziałam Kayden'owi, że nie mam z bratem kontaktu ten wywarzył drzwi, bo Rob nawet nie chciał się do nas odzywać. Robbie leżał wtedy na łóżku, jego chude nogi wychodziły poza mebel, a ręce były rozłożone po obu stronach ciała. Nigdy nie zapomnę widoku tych przekrwionych oczu i głosu Kay'a "Naćpał się". W tamtej chwili moje serce na chwilę stanęło. "Robbie... Robbie powiedz coś" mówił do niego Kay ciągnąc go, aby usiadł. Kiedy zaczął kontaktować podniosłam tylko rękę i spoliczkowałam go krzycząc, że jest idiotą, po czym wyszłam z jego pokoju.
Od tamtego czasu nie widziałam go w takim stanie. Do dzisiaj nie wiem dlaczego sięgnął po narkotyki i nigdy też nie chcę go o to pytać, mimo iż bardzo mnie to ciekawi. Jeśli sam będzie chciał mi powiedzieć to to zrobi.
Doszliśmy do placu zabaw usieliśmy na dwóch huśtawkach i bez słów zaczęliśmy się huśtać. Oprócz nas nie było nikogo, w końcu żadne dziecko nie chodzi na plac zabaw o tak późnej godzinie. Bez powodu zaczęliśmy wspominać dzieciństwo, jak chodziliśmy tu jak byliśmy dziećmi. Rozmawialiśmy tak z godzinę kiedy uznaliśmy, że powinniśmy udać się już do domu. Pogłaskałam Atom'a i wstałam z huśtawki. Robbie zrobił to samo co ja i położył swoją rękę na moje ramiona. Zmierzaliśmy do wyjścia z placu, kiedy usłyszeliśmy śmiechy z drugiej strony chodnika.
Od razu rozpoznałam śmiech Kay'a i znowu poczułam te nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Rob od razu przyciągnął mnie bliżej. Niestety nie udało się uniknąć spotkania z moim najlepszym przyjacielem. Szedł z tą dziewczyną w podobny sposób co ja z Robbie'm, tylko, że ona jeszcze owinęła go w pasie.
-Lexiiii...- przeciągnął chłopak i puścił dziewczynę chcąc mnie przytulić, ale Robbie zacisnął swoją rękę wokół mnie jeszcze bardziej. Kay od razu się zatrzymał i zmarszczył brwi nie wiedząc o co chodzi- To jest Vanessa- wskazał na dziewczynę w niebieskich włosach.
Dziewczyna od razu mnie rozpoznała i wyciągnęła do mnie rękę z lekkim uśmiechem na twarzy w tym czasie Robbie mnie puścił.
-Cześć... wiesz przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. Ojejku... jaki słodki piesek- powiedziała, a ja uścisnęłam podejrzliwie jej dłoń. W tym samym czasie Rob i Kay rozmawiali o czymś marę metrów dalej.
-Spoko. To jest Atom- było jedyne co umiałam z siebie w tej chwili odpowiedzieć.
-Niedawno zerwałam z chłopakiem i wiesz... brak seksu trochę robi z ludzi wredne suki- powiedziała, a moje oczy postanowiły wylecieć ze swojego miejsca.
-Czyliii... ty i Kayden...- zaczęłam, ale nie pozwoliła mi dokończyć w sumie sama nie wiem czy chciałam to wiedzieć.
-Ooo... tak, na zapleczu w sklepie- powiedziała bez żadnego wstydu i spojrzała na mojego najlepszego przyjaciela zagryzając dolną wargę.
-Szczęścia- mruknęłam i ruszyłam w stronę chłopaków biorąc Robbie'go za rękę i bez słowa zaczęłam iść w stronę domu. Nie słyszałam za sobą głosu Kay'a i dzięki Bogu, bo pewnie bym uległa i obróciła się, niech zajmie się lepiej tą swoją Vanessą.
Szliśmy do domu w ciszy za co dziękuję Rob'owi. Nie zadawał żadnych pytań dotyczących mojego zachowania, ale jak tylko przekroczyliśmy próg naszego domu mocno mnie przytulił. Robbie był jedyną osobą wiedzącą o moim friendzone.
-Wszystko dobrze Robbie, pójdę się umyć i spać. Jestem naprawdę zmęczona. Dziękuję, że spędziłeś ze mną urodziny- nie czekając na odpowiedź ruszyłam do łazienki się ogarnąć, później wskoczyłam do łóżka zwijając się w małą kulkę i przytulając się do maskotki robota, którą kiedyś Kay wygrał dla mnie w wesołym miasteczku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top