10
Niedługo potem znaleźli się na zamku Gorlan, na audiencji z Mor... Mordą w Kubeł. Ten zmarszczył brwi widząc ich jakby na całym zamku byli czymś najbrzydszym. No, chyba nie mieli tam luster.
-Jak się nazywasz? -spytał baron Crowleya. Miał fajny głos. Taki głęboki i doniosły, władczy... chociaż nawet pod tym względem Derec, z którym tak dawno się nie widziałam, go przebijał.
-Crowley, sir. Królewski zwiadowca numer siedemnaście, przydzielony do lenna Hogarth. -powiedział rudzielec bez zająknięcia. Bez zająknięcia. Bez zająknięcia powiedział lenna Ho... Hogh... Ho-coś. Oczywiście Morda przyczepił się czegoś innego:
-Właściwy zwrot, zwiadowco to "mój panie", a nie "sir". -Crowley poczerwieniał. Niby czemu "sir" było nie właściwe? Był przecież rycerzem, zresztą ser jest dobry. Niech ten cały baron lenna na "G" jak gó... gęsia kupka cieszy, że nie został nazwany "produktem z mleka pochodzącego z koziego wymienia". Pominęłam już kwestię tego, że gdyby do wszystkich książąt w Clonmelu lub baronów w Araluenie należało się zwracać "mój panie" to ludzie straciliby tyle ważnego czasu na grzecznościach, że nie mieliby czasu rodzić kolejnych.
-Przepraszam, mój panie. -zreflektował się Crowley, ale po co? Trza go było nazwać produktem z mleka pochodzącego z koziego wymienia, a nie swoim panem. Zresztą panem to on jest swoich poddanych, a nie jakiegoś zwiadowcy z lenna o dziwnej nazwie.
Morda patrzył na niego, jego wzrok był, nie powiem, groźny. To znaczy... nawet jak miało się matkę, która na każde nieodpowiednie słowo patrzyła na mnie jakby chciała mnie zamordować.
-A ty jesteś... -zaczął mówić do Halta. Zawsze śmieszyły mnie miny ludzi, gdy mówili coś takiego, ale nie w tym wypadku. Nie wiem czemu.
-Nazywam się Halt. -powiedział Halt. Morgarath uniósł brwi. Unoszenie jednej brwi zdecydowanie daje lepszy efekt.
-Tylko Halt? Bez nazwiska? Miałeś rodziców tak biednych, że nie było ich na nie stać? A może nie wiesz, kim byli? -nie mam pojęcia czy się śmiać, krzyczeć czy czepiać. Po pierwsze myślałam, że w Araluenie wszyscy mają nazwiska? Nie? To czemu wszyscy, którzy się ukrywają mają sobie jakieś nazwiska? Nie lepiej się takiego pozbyć i udawać biedaka? Po za tym... Drogi Mor... Drogi serze, jakbyś wiedział na ducha Barry Boru, jak Halt ma na nazwisko to byś do niego to swoje ukochane "mój panie" mówił.
-Proszę o wybaczenie, moje pełne nazwisko to Halt... Arattay. -tak. Arattay. Co jeszcze? No śmiałam się, że tak się nazwie, ale nie podejrzewałam, że mój brat jest aż tak głupi. A gdyby Morda w Kubeł znał gallijski? Przecież to nie takie trudne. -Jestem leśniczym z dworu lorda Dennisa O'Mary księcia Drogheli w królestwie Clon... -Morda uniósł dłoń.
-Pytałem o nazwisko, przybyszu z Hibernii. Nie o historię twojego życia. -jak raz się z nim zgadzam. Jakby Halt zaczął gadać o Dennisie z Drogheli to zaraz by coś palnął o tym, że facet nie lubi sera, a z jakiej racji leśnik miałby to wiedzieć? W każdym razie zajęli się interesami, czyli paplaniną, która w oczywisty sposób miała spełznąć na niczym.
Dziwczne zaś było to, że Mo... ehh baron Gorlanu zaprosił Halta na drugą audiencję w dodatku w nocy. No jakby nie mógł za dnia, co mu szkodzi, że Crowley by wiedział. Nic mu nie szkodzi.
Na polecenie Halt usiadł na krześle.
-Interesujesz mnie. -powiedział Morda w Kubeł. "A mnie interesuje wypad do Galii" -odparłabym na miejscu Halta, ale on stwierdził, że odpowiedniejszą reakcją będzie:
-Nie jestem zbyt ciekawą osobą, mój panie. -no ten twój "pan" też nie jest.
No dobra, nie jest bardzo nudny, czy jakiś brzydki, ale... i tak wolałabym spędzić czas, który Halt spędził z tym kolesiem z Derec'iem.
-Owszem jesteś. Masz swoje zdanie i nie boisz się go wyrażać. -zdziwiłby się jak bardzo to głupie, że się nie boi- Cenię to. -a ja cenię dobrze podane mięso, oczywiście nikogo to nie obchodzi. - Jesteś pomysłowy -a ty głupi - i z tego co słyszałem, dobrze walczysz. -Crowley też dobrze walczy.
Milczenie przeciągało się, więc baron dodał:
-Mógłbym znaleźć zastosowanie dla kogoś takiego jak ty. -nie chciałabym mieć "zastosowania". To strasznie rzeczowe pojęcie. To imadełko do strzał się stosuje do przyklejanie lotek, a potem zapomina o nim, aż znów będzie potrzebne... Miecz stosuje się do zabijania, a jak nie ma kogo zabić służy jako ozdoba.
-Nie wiem, czy chciałbym być stosowany, mój panie. -Halt nareszcie poyślał, jestem pod wrażeniem.
-Nie czepiajmy się słówek. -machnął ręką baron, niepotrzebnie, bo Halt doskonale rozumiał, jak ludzie formułują zdania i jak ważne jest czepianie się słówek. -Ujmę to inaczej. -kontynuował. -Chciałbym, byś dla mnie pracował. Dobrze płacę i jak widzisz warunki na zamku Gorlan są nadzwyczaj przyjemne. Wiele osób byłoby zaszczyconych mogąc dla mnie pracować. -Ja na pewno nie. Halt też nie. A Crowley to prędzej, by sobie gardło poderżnął niż dla niego pracował.
-Z żalem stwierdzam, mój panie, że raczej nie jestem godzien tego zaszczytu. -odparł Halt bez cienia żalu w głosie.
-Przekonałem się, że ci, którzy nie są ze mną, z reguły są przeciwko mnie. -powiedział Morda. Halt wychwycił ostrzeżenie, które mi by umknęło, ale siedział wciąż nieporuszony. Milczał i dalej patrzył w oczy Mordzia, tak, jak wcześniej wiele razy patrzył w oczy naszego ojca.
Morda podjął ostatnią próbę:
-Wolałbym mieć w tobie sojusznika, niż wroga. -jak ojciec. Też wolałby mieć w Halcie sojusznika niż wroga. Kolejna marionetkę, kogoś kto robiłby cała brudną robotę, narażał się na bunt i stał po stronie swojego sojusznika. Halt wstał.
-To może nie zależeć od ciebie. -oznajmił, obrócił się na pięcie i odszedł.
I dobrze.
Witam, witam i o zdrowie pytam!
Jak tam zdalne?
Długo mnie tu nie było, ale no... blokada twórcza, a raczej niechęć do szukania pdf-a z "Zaginionymi historiami", więc teraz wypadałoby żebym podziękowała za motywację
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top