HAPPY END
Gregory pov
Patrzyłem w jego oczy, powoli się zbliżając.
Stał chwiejąc się i drżąc, nie wiem czy z zimna, czy z emocji. Możliwe że jedno i drugie.
Jego twarz, kiedyś pięknie uśmiechnięta, teraz była pogrążona w smutku, strachu, oraz gorzkich łzach.
Jego piękne, niegdyś świecące złote oczy, są teraz wyblakłe, całe opuchnięte i czerwone.
Skóra na jego ciele stała się jeszcze jaśniejsza, kolorem przypominając kartkę papieru.
Ostrożnym ruchem wyciągnąłem w jego stronę dłoń.
Patrzył na mnie niepewnie i ze strachem. Wiedziałem, że się bał. Czułem to samo, patrząc na niego, gdy znajdował się w takim stanie.
Delikatnie położył swoją małą rękę na mojej.
Pociągnąłem go w moją stronę. Opadł w moje ramiona, nie mogąc utrzymać się na nogach.
Usiadłem na ziemi, sadzając go na swoich kolanach.
Oparł głowę w zagłębieniu mojej szyi i cicho szlochał, mocząc mi koszulkę.
- Już dobrze malutki.. Już dobrze.. - szeptałem, uspokajająco go bujając.
- Grzesiu.. przepraszam. - wychrypiał.
- Nie musisz mnie za nic przepraszać skarbie.. - powiedziałem, gładząc go po włosach.
- Niedobrze mi.. - wymamrotał, odsuwając się trochę ode mnie..
- Kurwa, to pewnie te narkotyki z alkoholem.. Pojedziemy na szpital! - powiedziałem i wstałem trzymając go. - Dasz radę iść?
Złotooki kiwnął głową, ale gdy chciał postawić krok, osunął się w moje ramiona.
Podniosłem go i postanowiłem znieść na dół.
Posadziłem go na miejscu pasażera w moim samochodzie, a sam zająłem miejsce kierowcy i odjechałem szybko na szpital.
- Jak się trzymasz? Nie odpływaj, okej? - mówiłem.
- Mhm.. - mruknął, opierając głowę o szybę.
Zatrzymałem się przed budynkiem i wysiadłem szybko, zabierając Erwina na ręce.
Wbiegłem do środka, do sali, gdzie znajdował się lekarz.
- Co się stało? - zapytał, przejmując złotookiego.
- Pomieszał alkohol z narkotykami - odpowiedziałem szybko.
- Dobrze, dziękuję za informację, proszę opuścić salę. Dam znać co z nim później. - odparł medyk.
Spojrzałem ostatni raz na ledwo przytomnego Erwina i wyszedłem z pomieszczenia.
Westchnąłem, siadając na krześle i wybierając numer Carbonary
- Halo? Znalazłeś go? Jesteśmy już na lotnisku.. - odezwał się.
- Mam go, jesteśmy na szpitalu.. Mieszał alkohol z narkotykami. Chciał.. się zabić. Stał na krawędzi dachu i nie wiem co by się stało, gdybym się spóźnił. Gdyby.. skoczył. Nie wybaczyłbym sobie tego - mówiłem podłamany.
- Grzesiek, to nie twoja wina. Ważne, że żyje. Nie przejmuj się, niedługo będziemy. - odparł i się rozłączył.
Wypuściłem drżący oddech i oparłem głowę o ścianę, przymykając oczy.
Nie darowałbym sobie gdyby on zginął. Przecież widziałem, że coś jest nie tak.
Po co ja pojechałem na tą kolacje?
Czy on naprawdę mnie kocha? Czy ja jego też?
Powiedziałem mu to, bo tak uważam. Wcześniej niekoniecznie zwracałem uwagę na moje uczucia.. ale od dawna go kochałem.. Wiem to.
Erwin pov
Uchyliłem powieki, rozglądając się wokół.
Wszędzie było jasno, a biel wręcz pochłaniała pomieszczenie.
Na krześle obok mnie siedział Monte, patrząc na mnie wyczekująco.
Odwróciłem wzrok, nie chcąc pokazać jak bardzo mi głupio.
- Erwin? - odezwał się pierwszy.
- Nic nie mów. Wiem, zjebałem, przepraszam. - mruknąłem cicho.
Poczułem jak brunet chwycił mnie za brodę, nakierowując moją twarz na jego. Spojrzałem niepewnie w jego brązowe oczy.
- Nic nie zjebałeś.. Po prostu się pogubiłeś. - odparł. - Chcę z tobą porozmawiać na temat tego, co powiedziałeś na dachu.. Naprawdę mnie kochasz?
Zagryzłem wargę. Czułem jak moje serce bije szybciej.
Kiwnąłem powoli głową, potwierdzając jego słowa.
- Tak.. - szepnąłem i ponownie opuściłem spojrzenie.
Dłoń bruneta zaczęła gładzić mój policzek. Wtuliłem się w nią, przymykając oczy.
Po chwili poczułem delikatne muśnięcie ciepłych warg na moich.
Otworzyłem gwałtownie oczy rozumiejąc, że Grzesiu mnie pocałował.
Gdy już to do mnie dotarło, ponownie opuściłem powieki i dałem się ponieść czułemu pocałunkowi.
Zacisnąłem pięści na jego koszuli, przyciągając go bliżej. On chwycił mnie za talię, gładząc ją i wkładając dłonie pod materiał koszulki.
Mruknąłem zawiedziony gdy z cichym mlaśnięciem odsunął się ode mnie. Oboje potrzebowaliśmy zaczerpnąć powietrza. Ale ja go chciałem więcej.
- Też cię kocham malutki.. - uśmiechnął się promiennie.
- A co z Mią? Nie chce niszczyć waszego związku.. - powiedziałem zaniepokojony.
- Zerwaliśmy po tym, jak tak jakby kazała mi wybierać między tobą a nią - wzruszył ramionami.
Uniosłem lekko kącik ust na jego słowa i przyciągnąłem go do jeszcze jednego pocałunku.
- Ale nie myśl sobie, że ominie cię rozmowa na temat tego co zrobiłeś - powiedział, odrywając się ode mnie i grożąc mi palcem.
Przewróciłem oczami i się wyszczerzyłem.
Brunet, nie mogąc się na mnie dłużej gniewać, złapał moją rękę i objął moje ciało, przytulając mnie.
Nie sądziłem, że jednak wszystko się ułoży.. Jestem niesamowicie szczęśliwy. Nic już tego nie zmieni.
*******
Hejka misie kolorowe!
Niestety to już koniec tej książki, jak widać jest happy end, ale zamierzam jeszcze dodać Sad End jakby ktoś lubił :)
Chciałybyśmy bardzo podziękować z fs_animri za tak duzą aktywność i ogólnie zainteresowanie książką.
Mam nadzieję, że książka się podobała.
Ta Jak zawsze dodam tylko, że jeśli ktoś ma jakieś pomysły na książki, one shoty, to można się dzielić tutaj ----->
Lub na priv :D
Jeszcze raz bardzo chcę wszystkim podziękować, a w szczególności fs_animri za pomysł, wspieranie duchowe, oraz poprawę wszystkich rozdziałów ❤
Kocham was wszystkich <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top