8
Hejka misie kolorowe!
Rozdział miał być jutro ale fs_animri mnie namówiła na dzisiaj więc jej dziękujcie :3
Miłego wieczoru kochani <3
Erwin pov
Gdy tylko samochód się zatrzymał, wyciągnęli mnie z samochodu i zaczęli gdzieś prowadzić. Posadzili mnie na czymś, prawdopodobnie na krześle i czułem jak przywiązują moje nogi, a następnie ręce.
Cały czas siedziałem cicho, może dlatego, że miałem zakneblowane usta, ale myślę, że gdybym mógł mówić, to wciąż bym się nie odezwał.
Ja nawet nie wiem w jakim celu oni mnie porwali? Dla okupu? Dla zemsty?
Ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna przez wypowiedziane słowa przez jednego z nich.
Ale co ja im zrobiłem? Ja nie mam pojęcia co ja robiłem tu przez prawie 26 lat mojego życia. Jestem tu od kilkunastu dni.
Oddychałem spokojnie czekając na dalszy ciąg wydarzeń.
W końcu ktoś postanowił łaskawie zdjąć mi ten jebany worek z głowy.
Po chwili przyzwyczajenia się do światła rozejrzałem się wokół.
Znajdowaliśmy się w jakimś.. starym magazynie? Coś tego typu. Przy ścianach stało czworo zamaskowanych mężczyzn z bronią w rękach.
Jeden stał na przeciwko mnie i spoglądał mi w oczy, uśmiechając się złośliwie.
- No więc co, mamy chyba do pogadania Knuckles. - mruknął ten przede mną z maską diabła.
Patrzyłem na niego z obojętnym wyrazem twarzy czekając aż dokończy lub da mi coś powiedzieć zdejmując szmatę z moich ust.
- Powiem ci tak, radziłbym ci współpracować to może wyjdziesz z tego żywo. - mruknął i w końcu mnie odkneblował.
- Panowie, nie chcę was martwić, ale nie mam pojęcia o co wam chodzi. - powiedziałem.
- Mówi ci coś data 19 grudnia? Konwój, kara dożywocia? - pytał chodząc w kółko.
- Niestety nic mi to nie mówi panie Śmietana. - rzekłem z uśmiechem.
Miałem podejrzenia, że to może by jego grupa, a po jego ostatnich słowach to potwierdziłem.
David przecież mi opowiadał, że są o to wkurwieni.
- Bawi cię to? Myślisz, że jak z dnia na dzień będziesz udawać jebaną "amnezję" to ci odpuścimy? - spytał.
Stał nade mną opierając się rękoma o rączki krzesła i patrząc mi w oczy gniewnie.
Nawet jeśli to nie byłby on, to właśnie to potwierdził. Amator.
- Nic nie udaję, naprawdę nic nie pamiętam sprzed wypadku. Jeśli nie wierzysz spytaj lekarzy. - odparłem bez zawahania.
- Posłuchaj mnie, twoje gierki na mnie już nie działają. Też mogę wymyślić historyjkę i kazać wszystkim ściemniać. - prychnął.
Przewróciłem oczami ze zirytowania.
- Bo nie mam co innego do roboty, tylko udawać stratę pamięci.. - parsknąłem rozbawiony.
Mężczyzna złapał mnie podbródek i dosyć mocno ścisnął nakierowując moją twarz na jego.
- Lepiej mnie nie wkurwiaj! Nie chcesz chyba jeszcze zginąć. - warknął i przyłożył do mojego brzucha jakieś ostre narzędzie.
Przełknąłem głośno ślinę. On uśmiechnął się zadowolony i odsunął trochę.
- Lepiej uważaj bo jeszcze ty pójdziesz na dożywocie za porwanie mnie i twoje wcześniejsze przekręty. - odparłem pewny siebie.
Może nie zachowuje się najrozsądniej, ale irytuję mnie ten człowiek i mam ochotę mu dowalić.
Mogłem mu dać wyższy ten mandat wtedy. A chciałem być miły..
- Jeszcze będzie mi groził.. - zaśmiał się - Chyba naprawdę potrzebujesz małej lekcji. Chciałem cię tylko nastraszyć i wypuścić ale widzę że jesteś za bardzo do przodu. Panowie, weźcie go, wiecie co robić. Niech na razie będzie żywy. - mruknął i wyszedł z pomieszczenia.
Kurwa! Czy ja muszę mieć tak niewyparzoną gębę?
Carbonara pov
- Myślisz, że za ile przyjadą nasi? - spytał Gilkenly siedząc obok.
- Nie wiem, mam nadzieję że szybko. Trzeba zacząć ich szukać.. - mruknąłem i oparłem głowę o radiowóz.
- Oby nic mu nie zrobili.. Czego od niego chcą? - spytał ciemnowłosy.
- Skąd mam wiedzieć? Ale pewnie tego co zawsze, albo kasy, albo zemsty, ewentualnie wymiany za kogoś w areszcie. - odpowiedziałem.
Po chwili usłyszeliśmy dźwięk syren radiowozów. A za horyzontem zauważyliśmy nadjeżdżające jednostki.
- W końcu.. - odetchnąłem widząc Kui'a i Vasqueza.
- Co wam się stało? Gdzie Erwin? - spytał Sindacco.
- Napadli nas, porwali Siwego, a nas zostawili. - powiedział David.
Chińczyk nas rozwiązał i westchnął zarządzając na radiu poszukiwania i podniesieniem eagle’a.
- Mówili coś czego chcą? Poznaliście ich? - spytał Chak.
Zaprzeczyłem kiwnięciem głowy i potarłem obolałe nadgarstki.
- Dobra, wrócicie na komendę i się dozbroicie. Przy okazji Nico zadzwoń do Montanhy. - rozporządził chińczyk.
Westchnąłem i cicho mruknąłem w potwierdzeniu wsiadając do radiolki Vasqueza.
Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer Grześka czekając aż odbierze.
Po kilku sygnałach to nastąpiło.
- Halo? Co tam Carbo? - spytał od razu.
- Cześć Montanha, wiesz jest sprawa.. dość delikatna. - mruknąłem niepewnie.
- Coś się stało? - spytał zmartwiony.
Wziąłem głęboki wdech i po chwilowej ciszy mu odpowiedziałem:
- Porwali Erwina.. Nie wiem kto, gdzie i dokąd, więc nie pytaj. Rozwalił nam się samochód i podczas mojego naprawiania go obok Sandy, poddali nas i go zabrali.
- Kurwa! Wiesz chociaż jakie samochody? Gdzie mniej więcej ruszyli?
- Białe elegy i czarny sultan, pojechali w kierunku północy. - mruknąłem.
- Dobra, dziękuję. Dzwoń jakbyś coś wiedział. - powiedział i się rozłączył.
Westchnąłem cicho i ruszyłem radiolką wraz z Davidem, Kui'em i Vasquezem na komendę..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top