7
Hejka misie kolorowe!
Wrzucam kolejny rozdział książki ze współpracy z fs_animri <3
Następna część wleci pewnie w sobotę/niedzielę bo wtedy wracam z ferii.
Miłego dnia wszystkim :3
Erwin pov
*Kilka dni później*
Mimo tego czasu spędzonego z innymi, chodzenia do "pracy", czasu z Grzesiem, nie potrafiłem się stuprocentowo przyzwyczaić.
Chociaż coraz bardziej podobało mi się to życie i mimo, że czasem wracałem do wspomnień o napadach i tamtym świecie, to starałem się w małym stopniu zapomnieć.
Coraz lepiej radziłem sobie jako policjant, nauczyłem się kodów, oraz negocjować, a nawet prowadzić radiowóz!
Wiadomo może nie tak dobrze, wciąż jestem łamagą jeśli chodzi o prowadzenie, ale na patrolach szło mi dobrze. Gorzej z pościgami..
Już rozumiem dlaczego tutaj jestem w związku z Monte, po tych kilku dniach zacząłem się do niego przywiązywać i zbliżać.
Nie czułem już niezręczności gdy go widziałem lub przytulałem.
Nawet mi się to podobało, gdy był taki czuły w stosunku do mnie.
Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że będę z nim w związku to bym tą osobę wyśmiał, przecież ja nawet nie byłem gejem.
Ale swoją drogą hetero też nie byłem,
miałem dziewczyny ale nigdy nic do nich nie czułem.
Może jestem Bi? Kurwa..
- Co powiecie na małą rundkę po Sandy? Może trafi się jakaś kasetka? - moje myśli przerwał David.
- Daje 1000$ na to że ktoś będzie opierdalał domy na paleto. - parsknął Nicollo.
- Możemy tam krążyć, najwyżej wrócimy do miasta. - mruknąłem.
- Chcesz prowadzić? - spytał mnie Carbo.
- Może lepiej nie? Ostatnim razem jak prowadził to wyjebaliśmy w jakąś latarnię.. - powiedział krzywiąc się Gilkenly.
Zmrużyłem na niego gniewnie oczy i walnąłem go w głowę.
- Nie przesadzaj, nie prowadzę aż tak źle.. Po prostu czasem jebani lokalsi wyjeżdżają z dupy. - odparłem zirytowany.
- Dobra Davidek, daj spokój. Niech się uczy, praktyka czyni mistrza! Przesiądź się. - rzekł Carbonara i wysiadł dając mi stery.
Westchnąłem i ruszyłem spokojnie w stronę północy.
David tylko co chwilę darł ryja "Kurwa uważaj! Ludzie tu chodzą!" albo "Ja pierdole, zaraz nas zabijesz!".
- Davidku, czy mógłbym cię prosić abyś łaskawie zamknął pizdę? - spytałem spoglądając na niego.
- Jasne, przepraszam poniosło mnie. - powiedział kulturalnie - Kurwa!
Krzyknął gdy wyjebałem o coś i zdachowaliśmy. Nie no, jakim cudem?
Wysiedliśmy z radiolki i mimo prób jej przewrócenia, silnik i tak syczał więc nigdzie raczej nie ruszymy.
- Nie no, tego tam nie było! Przysięgam! Przecież patrzyłem na drogę i była pusta. - mruknąłem wkurzony.
Białowłosy tylko westchnął i próbował dostać się do bagażnika aby wyjąć narzędzia i spróbować naprawić pojazd.
- No mówiłem że tak będzie.. Ale nie przejmuj się Erwinek to tylko 20 raz dzisiaj. - odetchnął Gilknely siadając na trawie.
Parsknąłem i usiadłem obok niego. No co ja poradzę? Może świat inny ale zdolności te same..
Siedzieliśmy w ciszy patrząc na przejeżdżające samochody co jakiś czas słuchając przeklinającego Nico.
- Dobrze, że nie wzięliśmy mustanga, zajebał by cię, jakbyś go rozwalił. - zaśmiał się ciemnowłosy.
Parsknąłem cicho i rwałem trawę, aby zająć czymś nudę.
- Ja pierdole tą victorię! Nie da się, po prostu się nie da! - krzyknął białowłosy i rzucił jakimś kluczem na ziemię.
- Nie martw się Carbuś, wezwijmy porostu lawetę, niech przyjadą i nas... - zaczął Gilkenly lecz nie dokończył.
Przerwał gdy obok nas zatrzymały się dwa samochody. Czarny sultan i białe elegy. Podnieśliśmy się od razu z Davidem. Ciemnowłosy i Nico złapali za kabury.
Ja też powinienem?
Z pojazdów wysiedli zamaskowani ludzie z bronią długą w rękach.
Zaczęli do nas celować i krzyczeć abyśmy się poddali.
Było ich więcej..
Carbo i David w nich wycelowali i kazali im odjechać.
Ta, na pewno się was posłuchają.
Po kilkunastu sekundach moi przyjaciele ze zrezygnowaniem podnieśli ręce wyrzucając bronie.
A ja jak debil stałem i się przyglądałem.
- Ty też! Ręce do góry! - warknął jeden z zamaskowanych, celując do mnie.
Uniosłem ręce, a po chwili zostały one związane, tak jak moich współpracowników. Zabrali mi GPS, radio i broń oraz tazer.
- Bierzcie go i wsadźcie na tyły, a tamtych ojebcie ze wszystkiego i zostawcie. - powiedział chyba ich szef.
Czekaj, oni mają na myśli mnie? Po chuj im ja?
Po chwili nałożyli mi na głowę worek i zakneblowali usta, wsadzili do samochodu i po kilku minutach odjechaliśmy.
Siedziałem w dość niewygodnej pozycji, czekając aż mnie stąd wyciągną.
- No widzisz Knuckles.. mówiłem, abyś lepiej nie wpierdalał się w nie swoje sprawy..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top