30
Hejka misie kolorowe!
Ostatni rozdział tej książki :/
Za godzinkę wrzucę zakończenie 1, a później drugie.
Dziękuję wszystkim za obecność na tej książce, a szczególnie fs_animri za sam pomysł i ogólnie poprawę rozdziałów i wszystko inne <3
Miłego piątku :3
Gregory pov
- Wiesz co, brakowało mi spędzania czasu z tobą - odezwała się blondynka.
Uśmiechnąłem się lekko na jej słowa.
Nie wiem czemu, ale mi jakoś nie przeszkadzał brak spotkań. Gdy byłem przy Erwinie to o niej nie myślałem, praktycznie wcale nie siedziała w moim umyśle. To miejsce zajmowała pewna osoba ze złotymi oczami.
- Tak, przepraszam, że nie mam czasu ostatnio. Wiesz jak jest..
- Nie szkodzi, mam nadzieję, że teraz już przestaniesz tak często do niego jeździć. - odparła.
- No nie wiem. W sensie, jest z nim lepiej, ale wciąż mnie potrzebuje. - powiedziałem niepewnie.
Blondynka prychnęła i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Cały czas wszystko kręci się wokół niego! Mógłbyś chodź trochę postawić się w mojej sytuacji! - uniosła się.
Westchnąłem i sięgnąłem telefon, który wydał dźwięk powiadomienia.
Zauważyłem sms'a od Erwina. Od razu zacząłem czytać.
Moja twarz powoli skanowała tekst z każdą chwilą coraz bardziej blednąc.
Przełknąłem głośno ślinę i wybrałem jego numer telefonu.
Nie odbierał. Przeklnąłem pod nosem i wstałem z krzesła, zakładając kurtkę.
- Przepraszam Mia, muszę już iść.. - zacząłem.
- Nie mów mi nawet, że znowu do niego! - warknęła.
- Boje się, że zrobi coś głupiego, muszę szybko jechać, przepraszam.
- Jeśli wyjdziesz, to możesz tu już nigdy nie wracać, a z nami koniec! - krzyknęła, gdy byłem przy drzwiach, trzymając klamkę.
Odwróciłem się powoli i spojrzałem na nią zły.
- Czy ty mnie szantażujesz? - spytałem, unosząc brew.
- Tylko ostrzegam. Mam dość tego całego Erwina! Cały czas, tylko on i on. Jebany atencjusz! - prychnęła.
- Nie mów tak o nim - wycedziłem. - W takim razie, z nami koniec, widocznie nie jesteś tego warta.
Spojrzałem na nią zawiedziony i wyszedłem z jej mieszkania.
Ruszyłem samochodem jak najszybciej umiałem do mieszkania Erwina, w między czasie do niego dzwoniąc.
- Kurwa! - warknąłem i wybrałem numer Nicollo.
- Halo? Co tam Grzesiu? - spytał.
- Gadałeś z Erwinem?
- No jakieś pół godziny temu, a co? Przecież miał ci przekazać że będę jutro rano.. - odparł.
- Co ci mówił? Konkretniej.
- Że jest z Tobą w domu i oglądacie filmy. Na koniec powiedział, że się stęsknił i nas kocha. O co ci chodzi? - spytał zakłopotany.
- Nie odbiera ode mnie, był sam w domu. Powiedział abym spędził czas z Mią i napisał mi przed chwilą SMS’a z podziękowaniami. Boje się że chcę sobie coś zrobić.. - wychrypiałem.
- Kurwa! Dobra bierzemy awionetkę i wracamy, próbuj się do niego dodzwonić, ja też będę próbował. Sprawdź czy jest w mieszkaniu! - odparł i się rozłączył.
Westchnąłem i zatrzymałem się pod blokiem Erwina.
Wysiadłem szybko i wbiegłem do odpowiedniego mieszkania, używając kluczy.
- Erwin! Erwin! Jesteś?! - krzyczałem szukając go. - Kurwa.. - mruknąłem, gdy upewniłem się, że nigdzie go nie było.
Wybiegłem z domu, zamykając go, i ponownie wsiadłem do samochodu, wybierając jego numer.
Odebrał, ale nic nie słyszałem.
- Halo? Erwin jesteś tam? Odezwij się! - mówiłem głośno.
Usłyszałem pociągnięcie nosem. A po chwili brzdęk szkła i głośne przełykanie jakiegoś napoju.
- Przepraszam Grzesiu.. zjebałem. - wychrypiał.
- Malutki, to nie twoja wina, przecież nic nie zrobiłeś. Powiedz mi, gdzie jesteś? Przyjadę i pogadamy, wszystko się ułoży.. - mówiłem spokojnie.
- Nie chciałem was wszystkich zawieść.. Naprawdę się starałem.. - płakał mi do słuchawki.
Zagryzłem wargę powstrzymując jej drżenie. Wziąłem głęboki wdech.
- Skarbie, nikogo nie zawiodłeś. Gdzie jesteś? - próbowałem wyciągnąć od niego lokalizację miejsca, w jakim się znajduje.
- Na dachu.. - powiedział po chwili zawahania.
- Zaraz będę, nie rób nic głupiego, okej? - powiedziałem, ruszając w miejsce docelowe.
- Chyba już zrobiłem.. Zakochałem się.
- Malutki, to nic złego, każdy się kiedyś zakochuje.. - odparłem, przyspieszając.
- Grzesiu.. ale ja zakochałem się w tobie.. - wyszeptał.
Przez chwilę mnie zamurowało. Przełknąłem głośno ślinę i się otrząsnąłem. Byłem już blisko.
- To też nic złego.. Przecież ja też cię kocham. - rzekłem cicho, ale stanowczo.
- Nie! Ty nie kochasz mnie w ten sposób! Ty nic nie rozumiesz! - uniósł głos zdenerwowany.
- Spokojnie Erwin.. To mi wytłumacz.
Słyszałem ciszę, którą przerywał jego szloch i pociąganie nosem.
Przymknąłem powieki.
Usłyszałem zakończenie połączenia.
Zatrzymałem samochód obok schodów, nie zwracając uwagi na zakaz parkowania.
Wbiegłem na górę i wspiąłem się po drabinie. Znalazłem się na dachu i go zobaczyłem..
Stał przy krawędzi z czerwonymi i opuchniętymi oczami. Łzy leciały po jego policzkach.
Na ziemi leżały puste butelki po alkoholu i saszetki po narkotykach, oraz czarna torba i jego telefon.
- Erwin proszę odejdź stamtąd i pogadajmy. - powiedziałem, podnosząc ręce powoli.
Złotooki tylko kiwa głową na "nie", hamując łzy i szloch.
Bolało mnie serce, widząc go w takim stanie.
- Nie mogę, nie chcę.. - mówił roztrzęsiony.
- Malutki, proszę, nie możesz tego zrobić. Pomyśl o Nico, o Davidzie. O twoich przyjaciołach. O mnie.. nie możesz mnie zostawić..
On przymknął oczy i przetarł twarz dłońmi.
- Zawiodłem was wszystkich..
- Skarbie, nikogo nie zawiodłeś. Prosze, chodź do mnie i pogadajmy - mówiłem, sam już płacząc.
- Ja nie mogę tak żyć.. Nie mogę widzieć tego, jak bardzo szczęśliwy z nią jesteś. Nie umiem po prostu. Chce twojego szczęścia, ale nie umiem na to patrzeć.. Za bardzo cię kocham..
- Ja też cię kocham Erwin..
- Kłamiesz! Mówisz tak, abym zszedł. Naprawdę tak nie myślisz! - warknął, cofając się trochę.
Zbliżyłem się do niego powoli.
- Nie prawda, kocham Cię i dopiero teraz to zrozumiałem. Nie będę mógł żyć z myślą, że cię nie ma..
Ponownie zrobiłem krok w jego stronę.
Patrzył na mnie niepewnie. Był skołowany.
- Nie mogę.. - mówił cicho.
Kolejny krok, stałem już jakieś dwa metry przed nim.
- Posłuchaj mnie okej? Damy radę razem..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top