3
Hejka misie kolorowe!
Dzisiaj troszkę później rozdział, bo byłam zajęta..
Miłego dnia/wieczoru <3
Erwin pov
- Więc w sumie to zaczęło się od tego, że poznaliśmy się przez Capelę..
-----
Brunet siedzący w swoim samochodzie usłyszał dźwięk telefonu. Odebrał go spoglądając na nazwę kontaktu. "Mop". Z westchnieniem nacisnął zieloną słuchawkę i włączył tryb głośnomówiący.
- Halo? Co chcesz Capela? Miałem już dziś jechać do domu.. - mruknął Gregory.
- No więc jest trochę przypał.. Jakby to powiedzieć, jestem w areszcie. Policja stwierdziła, że jestem winny porwaniu policjanta bo podobno tak mówią świadkowie. - odparł mężczyzna.
Montanha złapał się za nasadę nosa i zawrócił pojazd w drugą stronę ruszając na komendę.
- Zaraz przyjadę. Mam wiedzieć coś konkretnego? Czy sam mam wymyślić ci alibi?
- Cokolwiek, jeszcze mnie nie przesłuchiwali. Możesz powiedzieć że byłem z Jankiem albo Polą? Tylko się z nimi dogadaj.
Brunet kiwnął głową i się rozłączył, mimo iż Dante tego nie widział. Wzdychając dodał gazu skupiając się na drodze.
***
Montanha wszedł do sali przesłuchań jako świadek swojego przyjaciela. Na miejscu zauważył go z przykutą ręką do stołu. Naprzeciw niego siedział siwowłosy mężczyzna o złotym kolorze oczu.
Brunet dłuższą chwilę skanował policjanta wzrokiem chcąc zapamiętać najwięcej szczegółów. Po chwili ocknął się i odchrząknął, siadając obok Capeli.
- Gregory Montanha.. - odparł wyciągając dłoń do mężczyzny na przeciwko.
Policjant chwilę obserwował twarz bruneta lecz oddał uścisk dłoni.
- Erwin Knuckles, komendant numer odznaki 05. - powiedział - Dobrze w takim razie wyjaśnimy wszystko..
***
Po dwu godzinnym przesłuchaniu Grzesiowi udało się udowodnić niewinność przyjaciela. Gdy tylko Capela opuścił pomieszczenie, brunet wstał i obszedł stół stając nad złotookim.
Oparł się o mebel spoglądając z góry na policjanta.
Siwowłosy zerknął do góry widząc cień, który przysłonił mu światło.
- Tak? Mogę w czymś jeszcze pomóc? - spytał.
- Jest pan tu nowy? Nigdy wcześniej pana nie widziałem. A zapewniam znam dużo policjantów.
Siwy parsknął uśmiechając się lekko.
- Domyślam się po pana kartotece. Nie, nie jestem nowy. Byłem na urlopie poza miastem. Niedawno wróciłem. - powiedział złotooki.
- Oh, rozumiem. Czy w takim razie jest szansa aby się poznać?
Erwin spojrzał na niego rozbawiony. Podniósł się z krzesła stając centralnie przed brunetem i wziął teczkę ze stołu układając stos kartek równo.
- Tak się składa panie Montanha, że sądzę iż nie jest to zbytnio moralna propozycja. Ale w razie czego służą pomocą.
Siwowłosy wsunął brunetowi w kieszeń dżinsowej kurtki swoją wizytówkę i poklepał to miejsce ruszając do wyjścia.
- W takim razie do zobaczenia niebawem..
Knuckles zerknął na niego przez ramię uśmiechając się lekko.
- Do zobaczenia..
-------
- Czyli poznaliśmy się na przesłuchaniu Capeli, ale skoro cię 'odtrąciłem' to jakim sposobem jesteśmy razem? - spytałem marszcząc brwi.
Cała historia była dosyć zrozumiała, lecz nie do końca spójna. Dziwnie było słuchać o wspomnieniach których nie pamiętam. Rzecz biorąc, wspomnieniach, które dla mnie nie istniały.
- No co? Myślisz, że bym odpuścił? Nie jestem takim typem człowieka. Męczyłem cię tak długo aż nie zgodziłeś się ze mną umówić. - zaśmiał się brunet.
Parsknąłem śmiechem sądząc, że to bardzo możliwe.
- Ale szef policji nie miał nic przeciwko?
- Miał i to ile.. Ale zrozumiał, że nie jesteś korumpem i umiesz oddzielać pracę od życia osobistego. Zresztą Kui traktuję cię jak syna. Nie umiałby cię wyrzucić z policji. - odparł.
Rozszerzyłem oczy patrząc w te jego brązowe.
- To Kui jest 01? - spytałem zdziwiony.
Montanha kiwnął głową unosząc kącik ust. Wstał na chwilę i poszedł do korytarza po chwili wracając z czymś w ręce. Podał mi zdjęcie na które wcześniej patrzyłem.
- Na tej imprezie zostaliśmy oficjalnie parą. Szczerze? Nigdy bym nie pomyślał. Tyle razy się kłóciliśmy i wyzywaliśmy. Kiedyś nawet przez miesiąc nie gadaliśmy. Ale koniec końców, ubłagałeś mnie abym się zgodził.
- Ta jasne, wiem że nic nie pamiętam ale takich kitów to mi nie wkręcaj! - parsknąłem śmiechem.
Grzesiek przewrócił oczami i się uśmiechnął. Zbliżył się trochę i złapał moją rękę gładząc ją.
- No dobra, może to ja cię błagałem. Mniejsza o to. Koniec końców i tak zostaliśmy parą. - odparł.
Pokręciłem głową rozbawiony. Zerknąłem jeszcze raz na zdjęcie i mogłem stwierdzić, że wyglądałem na szczęśliwego. Uśmiechnąłem się lekko na tą myśl.
- Wyglądamy na szczęśliwych.. - mruknąłem cicho, dotykając papieru.
- Bo tacy byliśmy, wcześniej oboje baliśmy się przyznać do uczuć. Nawet nie wiesz jak się cieszyłem gdy je odwzajemniłeś.. Tak się bałem, gorzej niż na kasynie.. - odparł.
Zaśmiałem się z jego porównania i spojrzałem na niego.
- Dziękuję, że mi to odpowiedziałeś.. - rzekłem.
- Nie masz za co dziękować. Na pewno niedługo sobie wszystko przypomnisz..
Przełknąłem ślinę uśmiechając się sztucznie i przerzuciłem wzrok na nasze złączone dłonie.
Tylko jak mam przypomnieć sobie coś co dla mnie nigdy nie istniało?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top