22

Hejka misie kolorowe!

Rozdział ze współpracy z fs_animri <3

Przepraszam ze nie  zdążyłam wczoraj dodać rozdziału

Miłego dnia :3

Erwin pov

- Kurwa nie wiem co zrobić.. - warknął brunet, ciągnąc się za swoje włosy i chodząc w kółko.

Przewróciłem oczami i poklepałem miejsce na dachu obok siebie, aby usiadł.
Gdy w końcu to zrobił, spojrzałem na niego pytająco.

- Co masz zrobić? - spytałem, unosząc brew ku górze.

Minęło kilka dni od mojego porwania, było coraz lepiej, rany już tak nie bolały.
Kolejny wieczór spędzałem z Grzesiem na naszym dachu, rozmawiając o wszystkim i o niczym.

Dzisiaj był jakiś nieswój i próbowałem się dowiedzieć jaka jest tego przyczyna.

- Pogadać z Mią. - wymamrotał cicho, opierając brodę o swoje kolana przyciągnięte do klatki piersiowej.

- O czym chcesz z nią gadać? Nie ma jeszcze wigilii, raczej ci nie odpowie.. - parsknąłem, ale widząc jego poważną minę, przeprosiłem, uspokajając się.

- Ostatnio spędzamy więcej czasu razem, mam wrażenie, że daje mi jakieś znaki i że jej się podobam. Ale nie wiem, jak mam z nią o tym pogadać.. - wyżalił się.

Moja mina zrzedła, ale starałem się tego nie okazywać. Chrząknąłem poprawiając się trochę.

- Co masz na myśli? Podoba ci się? - dopytałem, czując wewnętrznie strach przed odpowiedzią.

- Chyba? Tak? Nie wiem do końca, ale ją bardzo lubię. Chciałem jej to powiedzieć, ale nie wiem jak zacząć. - odparł patrząc na mnie zakłopotany.

- Just idź i jej powiedz? W czym problem? - spytałem.

Czułem jak kłuje mnie serce, ukrywałem to pod maską obojętności.
Bawiłem się swoimi palcami.

- Agh.. nic nie rozumiesz! - prychnął spuszczając wzrok.

- Jezu Grzesiek, napisz jej po prostu, że chcesz się spotkać i tyle. - powiedziałem, podając mu jego telefon, który leżał na posadzce.

Spojrzał z zawahaniem na przedmiot, lecz po chwili go podniósł i zaczął coś na nim robić.

Jego mina co chwilę zmieniała się z zdenerwowanej, na zamyśloną, na zrezygnowaną.

W końcu usłyszałem dźwięk dostarczenia wiadomości.

Ponownie te cholerne uczucie w sercu..

- Zgodziła się! - krzyknął po chwili zerkając na wyświetlacz - Muszę lecieć! Za 20 minut się z nią spotykam, dam ci znać później jak coś. Trzymaj kciuki!

Brunet nawet nie dał mi nic powiedzieć, poczochrał moje włosy i ruszył biegiem do zejścia z dachu.

Westchnąłem tylko odpalając papierosa i patrząc przed siebie na miasto.

Czemu mu pomogłem? Dlaczego zgodziłem się aby z nią pogadał?
Czemu nie powiedziałem mu co czuję?!

Jestem taki zjebany.

Z jednej strony, w sumie chyba nic by to nie dało. Widać było po nim, że jest szczęśliwy..

Chyba niekoniecznie te dwa światy dzielą ze sobą wszystko, uczucia chyba się w to nie wliczają.

Włożyłem dłoń do kieszeni i wyciągnąłem folijkę z białym proszkiem.
Wziąłem trochę substancji między palce i wciągnąłem nosem czując lekko piekące uczucie.

Zrobiłem to ponownie z drugą stroną nosa i resztę schowałem do spodni.

Odetchnąłem głęboko i położyłem się na plecach, patrząc w gwieździste niebo.

***

Wszedłem powolnym krokiem do mieszkania i wyciągnąłem komórkę, słysząc dźwięk powiadomienia.
Kliknąłem konwersację z Montanhą, gdyż to on napisał.

429416:
Udało się! Jesteśmy razem! Dziękuję ci za pomoc! Dobrej nocy <3

Patrzyłem na telefon, stojąc w przedpokoju jak zahipnotyzowany.

Gdy w końcu się ocknąłem, moje ciało przejął smutek, a po chwili złość i agresja.

Zrzuciłem wszystko z półki stojącej w salonie. Chwyciłem krzesło cisnąc nim o podłogę, na której się roztrzaskało.

Czułem jego ręce na mojej klatce piersiowej. Jego oddech uderzał w moją szyje przyprawiając mnie o dreszcze.

Przewróciłem stolik i zwaliłem poduszki z kanapy.

Jęknąłem, czując delikatne przegryzienie na mojej szyi. Odchyliłem głowę, prosząc o więcej.
Zostawiał mokre ślady na mojej szczęce.

Pociągnąłem w geście sfrustrowania za moje siwe kosmyki włosów.
Szybkim krokiem ruszyłem do kuchni, gdzie wyjąłem z szafki talerz i rzuciłem nim o ścianę.

Jeździł palcami po moich biodrach w delikatny sposób. Usiadł na mnie okrakiem splatając nasze dłonie razem i pochylając się nade mną.

Kolejna szklanka, kolejny talerz rozwalający się na miliony kawałków.
Pierwsze łzy poleciały po moich policzkach.

Chwycił za gumkę od moich bokserek patrząc na mnie pytająco i troskliwie.
Kiwnąłem pewnie głową dając mu zgodę, a on ściągnął ze mnie ostatnią część ubioru.

Uderzyłem z całej siły w ścianę zostawiając w niej zgniecenie. Oparłem głowę o chłodną powierzchnię zanosząc się szlochem i oddychając nierówno.

Obróciłem się i zsunąłem po ścianie podkulając nogi do klatki piersiowej obejmując je rękoma.

Opadłem na miękką pościel, czując spełnienie. Chwilę później dołączył do mnie brunet, czule mnie całując.
Uśmiechnąłem się do niego i oparłem głowę o jego klatkę piersiową, wtulając się.

Krzyknąłem żałośnie i zacisnąłem dłonie na swoich udach zostawiając czerwone ślady które zapewne po kilku godzinach zmienią barwę na fiolet i żółć.

Pociągnąłem nosem i wyjąłem z kieszeni resztę kokainy, jaka mi jeszcze została. Doczłapałem do blatu i wysypałem zawartość na niego. Ułożyłem proszek kartą którą miałem w portfelu i wciągnąłem wszystkie 4 kreski zwiniętym banknotem.

Odchyliłem głowę, oddychając przy tym głęboko i przetarłem twarz dłońmi.

Oparłem się o szafkę i patrzyłem przed siebie pusto czekając na zmianę nastawienia.

Już po kilku minutach zacząłem czuć się błogo. Uśmiechałem się do siebie jak idiota i sam nie wiedząc dokładnie z czego, zacząłem się śmiać.

Tak spędziłem resztę nocy..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top