20

Hejka misie kolorowe!

Dzisiaj trochę później rozdział bo była u mnie rodzina.

Rozdział ze współpracy z fs_animri <3

Dobrej nocy :3

Erwin pov

*Tydzień później*

Od siedmiu dni próbowałem poprawić swój kontakt z Grzesiem. Szczerze mówiąc, nawet w miarę mi to wychodziło.

Spotykaliśmy się wieczorami na dachu, a rankami, bądź popołudniami rozmawialiśmy przez telefon. Czasem sms'owaliśmy.

Mój humor chodź trochę był lepszy. Wciąż to nie było to to samo, ale nie narzekam.
No, może trochę na tą jebaną K9, wkurwia mnie cholernie.
Dzwoni do niego w najbardziej nieodpowiednich momentach.

Niech ona lepiej zapierdala na jakąś tresure, bo za dużo szczeka.

Niestety, jeszcze do niczego między mną a Grzesiem nie doszło. W sensie, czasem przytulamy się, albo okazjonalnie opieram o niego głowę. Raz nawet złapałem go za rękę na dachu.

Ale on wciąż nic nie zauważa..

- Siwy? Jedźmy coś porobić! - krzyknął David, tuż nad moich uchem.

- Co niby? - mruknąłem, odpychając go od siebie.

- Napierdalamy do All'Oro? Albo wyścig? Banczyk? Cokolwiek! Nudzi mi się! - mówił, wyliczając na palcach.

- Te pierwsze jest dość kuszące.. - odezwał się Carbo, zerkając na nas znad telefonu.

- No, widzisz?! Jedziemy, weźmiemy jeszcze Vasqueza i Labo! - odparł Gilkenly i pociągnął mnie za rękę do wyjścia.

Cicho westchnąłem, ale poszedłem za nim.

Po niecałych 10 minutach byliśmy już gotowi i siedzieliśmy w samochodzie, zbliżając się do włoskiej restauracji.

- Zaraz zaczynamy! Gotowi? Kamzy macie? - spytał Nico zza kierownicy.

Wszyscy odpowiedzieliśmy potwierdzająco. Złapałem mojego SMG oburącz i wycelowałem z uchylonej szyby.

Carbonara przy miejscu docelowym zwolnił, a my zaczęliśmy ostrzał ich biznesu.

- Jebane kurwy! Na dachach się rozstawili! - warknął białowłosy, gdy zaczęli oddawać w naszą stronę strzały.

- Nic nowego, są Mega Gitami! - parsknął Laborant.

- Zatrzymaj się za budynkiem, wysiądziemy i ich rozjebiemy! - krzyknął David.

Przewróciłem oczami bo wiem, że wyjdzie, jak zawsze. Ich 20 wokół cuboida, a nas ledwo pięciu. Stracę tylko SMG'a.

- Odejdźmy póki możemy, wiesz dobrze, że ich jest o wiele więcej. - odparłem.

- Siwy ma rację, są za bardzo pochowani. - dodał Sindacco.

Nico, oczywiście, jak zwykle, nic mówiąc, zatrzymał się i wysiadł.

- Kurwa. - mruknąłem pod nosem.

Wysiadłem z pojazdu i nim zdążyłem odejść dostałem pierwszy ostrzał. Podbiegłem za ścianę budynku aby się ukryć. Rozglądałem się w poszukiwaniu chłopaków. Nikogo nie zauważyłem, lecz poczułem z tyłu głowy broń.

Kurwa razy dwa!

- Podnosisz rączki do góry już! - usłyszałem.

- Spokojnie! Dogadajmy się.. - odparłem poddając się.

- Chyba nie za bardzo! - warknął i poczułem ból z tyłu głowy.

Zobaczyłem mroczki przed oczami, a po chwili mój obraz się rozmył i widziałem tylko czerń..

Carbonara pov

- Dobra! Mamy wszystkich. Zwijamy się stąd! - krzyknął David, trzymający Llabo na rękach.

Ruszyliśmy samochodem w stronę szpitala.

- A gdzie Siwy? - spytałem po chwili, rozglądając się.

- Wysiadł tuż za mną.. - wychrypiał postrzelony Vasquez.

- Kurwa, dzwonię do niego. - powiedziałem i wybrałem jego numer.

Minęło kilkanaście sygnałów, ale odpowiadała mi tylko cisza.

- Dobra, odwieziemy ich na szpital i się wrócimy. Poszukamy go, może gdzieś leży.. - rzekł Gilkenly.

- Oby.. - mruknąłem i docisnąłem gazu.

***

- Nie ma go, ani na All'Oro, na Burger Shocie, zakonie, czy w mieszkaniu. - odparłem spoglądając na Kui'a.

- A carZone? Arcade? Komenda? - dopytał.

- Dwa pierwsze czyste, co do trzeciego, to nie mam pojęcia.. - rzekł David.

- Zadzwoń do Capeli, czy może go mają..- powiedział w moją stronę.

Kiwnąłem głową i wybrałem numer policjanta.

- Halo? - spytał.

- Cześć Capela, mam pytanie. Nie zgarnęliście kogoś może ze strzelaniny? Przypadkiem spod All'Oro? - zapytałem niewinnie.

- Nie, nikogo nie mamy. A co chcesz? Zresztą, nie mogę ci udzielać takich informacji. - mruknął.

Spojrzałem na Kui'a z zapytaniem czy mam mu mówić. Kiwnął głową na potwierdzenie.

- Czyli Erwina u was nie ma? - spytałem.

- Nie? A co? Pewnie wyjebał gdzieś o stację.. - parsknął.

- No właśnie chyba nie.. Nie mamy z nim kontaktu od półtorej godziny. Ostatni raz był gdzieś w pobliżu zakonu, albo All'Oro. Jakbyście go gdzieś widzieli to dajcie znać.. - odpowiedziałem zmartwiony.

- Serio mówisz? Czy to znowu jakaś sztuczka? - dopytał zdziwiony.

- Mówię poważnie. Nigdzie go nie ma i nie odbiera telefonów, nie odpisuje, nic. - rzekłem, wzdychając.

- Okej, poszukamy go. Jak coś to dzwoń. - odparł i się rozłączył.

- Co teraz? - spytał David zdejmując czapkę z głowy.

- Nie wiem, jedziemy go szukać. Jeśli to Spadiniarze go mają, to pewnie gdzieś go wywieźli do kopalni, czy coś. - powiedziałem.

- Chłopaki.. Trzeba się pospieszyć.. - odezwał się Kui, patrząc w telefon szeroko otwartymi oczami.

Podeszliśmy do niego i spojrzeliśmy mu przez ramię, chcąc zobaczyć wiadomość którą dostał.

Było to zdjęcie Erwina. Leżał nieprzytomny na jakimś betonie, poobijany i postrzelony.

Pod nim była wiadomość "Czas tyka, a wasz kolega dużo go nie ma. Lepiej się pospieszcie :)"

- Wiecie gdzie to jest? - spytał Kui.

- Jest takich z setki, jak nie tysiące, takich miejsc.. Widać tylko beton.. - powiedziałem zirytowany.

- To lepiej zbierzmy ludzi i zacznijmy szukać..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top