16

Hejka misie kolorowe!

Wstawiam kolejny rozdział  ze współpracy  z fs_animri <3

Milego dnia :3

Erwin pov

- Przebranie, broń masz? - spytał mnie burnet, gdy siedzieliśmy już w samochodzie.

- Tak mam, już się uspokój. Dam sobie radę. - przewróciłem oczami.

Brązowooki położył dłoń na moim udzie i gładził je do końca trasy.

- Dobra, wysiadamy. Dzwonię do Pisiego, aby wszedł z zakładnikami. - odezwał się Hank.

Wysiedliśmy z białego sultana i udaliśmy się do środka budynku.
Czułem gęsią skórę na ciele, a wszystkie wspomnienia wracały.

Po chwili przyszedł ostatni napastnik, czyli Juan, i wprowadził szóstkę związanych ludzi, celując do nich.

Over stał w rogu, pomagając mu.

Podszedł do mnie Grzesiu i Capela. Ten drugi podał mi pierwszy zestaw przedmiotów, ze zbolałą miną.

- No już, nie mazgaj się, w razie czego to odzyskasz. - odparł brunet, patrząc na niego zirytowany.

- Chodź pokaże ci co i jak.. - westchnął czarnowłosy.

- Powodzenia skarbie, wierzę w ciebie. - powiedział brunet i odsunął moją maskę z moich ust, aby je złączyć ze swoimi.

Oddałem pocałunek i z głośnym mlaśnięciem odsunąłem się, poprawiając maskę. Puściłem jego dłoń, którą trzymał dłuższy czas i poszedłem za Capelą do sejfu.

Podłączyłem laptopa do konsoli wraz z pendrivem.

- Dobra więc najpierw musisz.. - zaczął ale przerwał gdy zobaczył, że teraz tylko oczekuję na hacka - Skąd wiedziałeś?

- Debil by wiedział.. - prychnąłem, śmiejąc się w głębi siebie.

- Zgadywałem hasło jakieś 100 razy, zanim mi się udało. - rzekł załamany.

Nie odpowiedziałem tylko skupiłem się na hacku. Po 3 minutach drzwi do sejfu się otworzyły.

Wszedłem do środka zostawiając Dante z otwartymi ustami. Otworzyłem kraty i zacząłem wiercić skrytkę.

Głupi to zawsze ma szczęście. Parsknąłem pod nosem, pakując złotą kartę do kasyna.

Gdy skończyłem zbierać pieniądze wyszedłem z pomieszczenia stając obok czarnowłosego i klepiąc go po ramieniu.

- Mówiłem, że potrzebny jeden zestaw. - puściłem do niego oczko i odszedłem.

Ustałem obok bruneta który stał przy wyjściu negocjując.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu Nicollo i gdy go zauważyłem, to mu pomachałem.

Białowłosy jebnął face palma i machnął tylko ręką, na moją bezpośredniość.

- Jak idzie? - szepnąłem do ucha Gregorego.

On obrócił się i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Już? - kiwnąłem głową. - Nieźle, za 2 minuty dadzą nam odjechać.

- W porządku, w skrytce była złota karta. - powiedziałem.

- Skąd ty wiesz jak się hackuje? Subwoofer, skąd ty go wytrzasnąłeś?! - podszedł do nas Capela.

Wzruszyłem ramionami, na podejrzliwy wzrok Grzecha.

- To nie ważne, ważne że się udało i mamy kartę. A za trzydzieści sekund stąd wyjeżdżamy, więc się zbierajmy. - odparł brunet.

Wszyscy się zgodzili i już po chwili siedzieliśmy w pojeździe, uciekając.

***

Czułem gorące pocałunki na mojej szyi. Wygiąłem się, czując przyjemność, jaką sprawiał mi mężczyzna.

- Chyba zasługujesz na nagrodę.. - wymruczał mi do ucha, całując je. Jęknąłem, gdy przygryzł delikatnie jego płatek.

Położyłem dłonie na jego plecach, jeżdżąc po nich palcami. Natomiast nogami objąłem go za biodra, przyciągając bliżej.

- Kurwa.. - wycharczałem. - Proszę..

- O co prosisz skarbie? - spytał, szczerząc się głupio.

- O nagrodę.. - mruknąłem, patrząc w jego czekoladowe oczy.

- Oj Erwin, Erwin..

***

- Dobra, wszystko rozumiem, ale czy ty możesz nie machać do mnie na napadzie? - usłyszałem zirytowanego Nicollo, gdy wsiadłem do jego mustanga.

- Nie marudź, musiałem ci jakiś dać znać, co nie? - uśmiechnąłem się.

- Wystarczył SMS.. Jak było? Czy już twoją chęć "ojebania czegoś", chodź trochę spadła? - dopytał.

- Jak na razie tak. Czuję, że już nic więcej mi do szczęścia nie trzeba. - wyszczerzyłem się.

- Cieszę się, że wreszcie się jesteś szczęśliwy. - uniósł kącik ust.

- To wszystko dzięki tobie! To ty nauczyłeś mnie, jak się tu odnaleźć. - odparłem.

- Nie przesadzaj.. - machnął ręką. - W każdym bądź razie, żałuję tylko że nie widziałem miny Grześka, gdy zapytałeś go o wspólny napad. - parsknął.

- No, jego mina była śmieszna. Przez pięć minut siedział i nic nie mówił, ale i tak lepsza była mina Capeli, gdy zobaczył, że bez jego pomocy, zhackowałem wszystko za pierwszym razem, bez pomyłki..

- Dziwne, że nie dopytywali. Ale mniejsza o to. Trochę nudy na mieście, nie sądzisz? - spytał.

- Nic dziwnego, Grzesiu się rozchorował, więc nie ma kto robić napadów. - mruknąłem.

- No ta.. Ale, że nikt nie strzela? Nawet Śmietana? - zmrużył oczy patrząc na mnie - Masz coś na policzku..

- Co? Gdzie? - zacząłem przecierać twarz z danej "rzeczy".

- Nie na tym! Na tym drugim, trochę wyżej, nie niżej.. - mówił nakierowując mnie - Kurwa ja to zrobię..

Złapał swój rękaw munduru i go zwilżył śliną przybliżając do mnie.

- Fujj! Nie! Nie będziesz wycierać mnie swoją śliną.. - odpychałem go rękoma.

- Nie wierć się, to szybciej zejdzie.. - przewrócił oczami.

W pewnym momencie poczułem tylko silne uderzenie i gwałtowne pociągnięcie pasów.

Carbonara nie patrząc na drogę, wyjechał na czerwonym świetle na skrzyżowanie.
Próbował skręcić kierownicą, lecz to nic nie dało, a mustang zaczął dachować.

Czułem uderzenia w głowę i ból na ciele, gdy małe kawałki szkła wbijały się w moją skórę.

Gdy pojazd w końcu ustał, uchyliłem delikatnie powieki. Zauważyłem dym mnóstwo szkła.

Słyszałem przytłumione krzyki ludzi, będących świadkami wypadku.

Po kilkunastu sekundach, może minutach, nie jestem pewny, ktoś odpiął moje pasy i zaczął mnie wyciągać z rozwalonego samochodu.

Leżałem na trawie, a nade mną stali ludzie mówiący coś do mnie. Obróciłem głowę w bok i zauważyłem Carbonarę, który również leżał, wciąż oszołomiony.

Wyciągnąłem w jego stronę rękę i złapałam jego dłoń splatając nasze palce razem. Spojrzał na mnie, a ja się lekko uśmiechnąłem.

Czułem jak powoli robi mi się ciemno przed oczami.

Ostatnie co słyszałem przed odpłynięciem, to "przepraszam, nie zamykaj oczu!" z ust Nico..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top