1
Hejka ponownie misie kolorowe!
Wybiła 14 wiec jest i rozdział!
Książka powstała we współpracy z fs_animri <3
Miłego dnia :D
Erwin pov:
Uchyliłem powieki które wydawały się niezmiernie ciężkie. Zauważyłem biel która rozprzestrzeniała się po pomieszczeniu od nadmiaru światła w moich tęczówkach. Ściany są w kolorze papieru, podobnie jak sufit.
Mój obraz powoli się normował, a ja zaczynałem widzieć zarysy mebli, jak i samego miejsca w jakim się znajdowałem. Moją uwagę zwróciło duże okno, które nadawało widok na budynki znajdujące się na zewnątrz. Przez dłuższą chwilę przypatrywałem się temu obrazowi wpatrując się w jeden punkt, aby jeszcze bardziej się skupić i pobudzić zmysły.
Po chwili jednak zrozumiałem, że nie znajduję się sam w tym pokoju. Słyszałem głos który coś do mnie mówił. Był niewyraźny, a ja czułem jakby osoba która próbowała się ze mną skomunikować była w jakiejś głębokiej studni. Ponownie wysiliłem się aby cokolwiek zrozumieć.
- Halo? Słyszy mnie pan?
Zadał pytanie mężczyzna ubrany w biały kitel. Prawdopodobnie był lekarzem co wywnioskowałem po jego akcesoriach medycznych i małej latarce którą zaczął świecić mi po oczach, aby zapewne sprawdzić reakcje źrenic.
- Kurwa, nie po oczach! - mruknąłem krzywiąc się i zasłaniając oczy ręką.
- Dobrze, czyli się słyszymy. Pamięta pan jaki jest dzień?
- Nie wiem piątek? Co ja tu robię? - spytałem poprawiając się trochę na łóżku.
- Mamy dzisiaj niedzielę.. Pamięta pan jak ma na imię? Kim pan jest?
- Tak. Mam na imię Erwin Knuckles. Jestem pastorem.. - odparłem.
-Mhm.. Czyli tak jak myślałem. - burknął pod nosem.
Mężczyzna zaczął coś zapisywać w notatkach. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co mu tak właściwie chodzi i jak ja się tu znalazłem. Czyżbym wziął udział w kolejnej strzelaninie przez Carbo? Czy znowu San i David namówili mnie do picia i się zachlałem?
- Czy może mi pan powiedzieć co ja tu robię? Co jak pan myślał? Dlaczego jestem w szpitalu? - pytałem zirytowany brakiem odpowiedzi na pytania w głowie.
- Panie Erwinie ciężko jest mi to wytłumaczyć. Pana przyjaciele odwieźli pana tutaj po tym jak pan zemdlał. Po wynikach badań wychodzi na to że zaszła jakaś zmiana w pańskim mózgu. Nie jestem do końca przekonany co to właściwie jest. Wydaje mi się że coś wpłynęło na pana i zamienił się pan umysłem ze sobą z innej rzeczywistości. - powiedział.
- Co pan pierdoli? Nic nie rozumiem z tej paplaniny. - warknąłem.
Rudowłosy westchnął i oparł się o krawędź łóżka patrząc na mnie spokojnie.
- Jesteś w innej rzeczywistości. Tutaj nie jesteś pastorem. Nie wiem jak to się stało. Lepiej aby nikt się nie dowiedział bo skończy się to źle dla ciebie. Wpiszę ci w wyniki że masz amnezję. Po prostu udawaj że nic nie pamiętasz i nikomu, ale to nikomu pod żadnym pozorem nie mów o tamtej stronie. - rzekł.
- Czekaj.. O czym ty do mnie gadasz? Jakiej stronie? Jaka inna rzeczywistość? Jak to nie jestem pastorem? - zacząłem pytać.
Lekarz zaczął zbierać papiery z szafki w popłochu. Pomrukiwał w między czasie coś pod nosem.
- Jak ludzie się dowiedzą, że coś takiego się stało będą chcieli cię użyć jako obiekt badań rozumiesz? Zaufaj mi.. Wytłumaczę ci wszystko ale nie teraz. Gdyby ktoś cię pytał to nic nie pamiętasz. Po prostu straciłeś pamięć. To jedyne dobre rozwiązanie.. - mówił.
Patrzyłem na niego jak na idiotę. O czym on do cholery pierdolił? Nic z tego nie rozumiem. Jak mam udawać, że nic nie pamiętam? Przecież ja wszystko doskonale wiem.
Rudowłosy gdy zebrał dokumenty i ułożył je w stos wyszedł z pomieszczenia mówiąc pod nosem że zaraz przyjdzie.
- Niech pan poczeka! Halo?! - krzyknąłem za nim. Lecz nie zawrócił. - Kurwa! - Warknąłem pod nosem.
Wyjąłem z ręki kroplówkę i wyrwałem kabelki które były przyklejone do mojej klatki piersiowej. Gdy skończyłem podniosłem się z łóżka lekko się go podtrzymując aby nie upaść. Gdy złapałem równowagę powolnym krokiem wyszedłem z sali szukając lekarza.
Gdy znalazłem się na korytarzu stał on z Carbonarą i rozmawiał. Gdy tylko białowłosy mnie zauważył zmarszczył brwi i szturchnął lekarza aby na mnie spojrzał. Oboje podeszli do mnie, a rudowłosy spojrzał na mnie znacząco.
- Panie Erwinie, miał pan nie wstawać z łóżka. Wiem że czuje się pan zagubiony ale zaraz wszystko się wyjaśni. - powiedział i złapał mnie pod rękę prowadząc z powrotem na łóżko.
Usiadłem na nim lekko zdenerwowany i trochę zaskoczony. Wciąż zerkałem na Nicollo który miał na sobie mundur policyjny.
- Hej siwy, jak się czujesz? Lekarz mi już wszystko powiedział. Postaramy się ci pomóc abyś sobie wszystko przypomniał. - powiedział białowłosy uśmiechając się lekko.
- Dobrze.. chyba. - burknąłem - Mogę już stąd wyjść? - spytałem rudowłosego.
- Jeszcze nie. Zostaniesz na obserwacji do jutra. - powiedział - To ja was zostawię, jakby coś się działo to proszę mnie wzywać.
Nicollo kiwnął głową, a lekarza po chwili już nie było. Patrzyłem na niego nie wiedząc co zrobić. Mam udawać? Co jeśli ten medyk mówił prawdę, może popierdoloną ale jednak? Z tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa.
- Um.. okej. Więc może ci przypomnę kim jestem. Mam na imię Nicollo Carbonara, jestem twoim przyjacielem, a wręcz bratem. - wyszczerzył się - Jestem policjantem, a ty również nim jesteś. W sumie to nawet bym powiedział że dość wysoko postawionym bo masz odznakę 05 i jesteś w high command.
Moje usta zamykały się i otwierały co jakiś czas w zdziwieniu. Nic z tego nie rozumiem. To jest jakiś pierdolony film? Gdzie są ukryte kamery? Nie ma opcji żebym był policjantem! Przecież ja okradam banki, kasyna ostatnio nawet humane labs!
Czy ja wyglądam na policjanta? Przecież ja jestem zatracony w tym co robiłem. Nie możliwe żebym był psem. Przecież ja mam z 50 wyroków..
- Pozwolisz że wejdą tu twoi inni przyjaciele? Wszyscy się martwili i czekają aż cię zobaczą. - spytał.
- Tak.. - mruknąłem niewyraźnie.
Ciekawe, skoro to jest inna rzeczywistość to kim jest reszta moich przyjaciół? Czy oni też są policjantami?
Patrzyłem jak białowłosy wyszedł aby kogoś zawołać, minęło może z 5 minut i wrócił do sali, a za nim wszedł David, Vasquez oraz Kui. Wszyscy w mundurach. Czyli jednak..
Jakim cudem ten chiński mąciciel pracuje w policji?! Albo taki zjeb David? Przecież on się tylko drze. No Vasquez to jeszcze akurat rozumiem, on w miarę ogarnięty jest i umie dobrze prowadzić.
Wszyscy ustali obok i uśmiechali się w moją stronę. Trochę to przerażające.
- Hej misiu kolorowy, jak się czujesz? - spytał chińczyk.
- Dobrze, dziękuję. - powiedziałem cicho.
Dalej nie mogłem wyjść z zdziwienia. Jeśli to wszystko to prawda, to jakim cudem ja się tu znalazłem?
- Powiadomiłem już Montanhę, zaraz powinien być. - rzekł Nicollo.
- Montanhę? - spytałem unosząc brew.
Po chuj ma tu przyjść Montanha?
- A no tak, chłopacy Erwin ma amnezję. Nic nie pamięta. - odparł białowłosy.
Mężczyźni patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczami.
Po kilku minutach gdy opowiadali mi trochę o sobie i się 'przedstawili' naszą rozmowę przerwało głośne wejście bruneta.
Patrzyłem na chłopaków lekko zdezorientowany, a oni tylko się uśmiechali.
Gregory podszedł do mojego łóżka i usiadł na krawędzi łapiąc mnie za rękę.
Był ubrany w normalne dżinsy i czarną bluzę. On nie był tu policjantem?
Mężczyzna pochylił się nade mną i złączył nasze wargi razem. Co jest kurwa?
Byłem zbyt zaskoczony aby cokolwiek zrobić i gdy brązowooki się odsunął, patrzyłem tylko na niego w osłupieniu.
- Przepraszam, przyjechałem najszybciej jak mogłem skarbie.. Jak się czujesz? - spytał.
Skarbie? Co tu się odpierdala?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top