9. "Mam łzy w oczach, jak widzę, że cię krzywdzę"

Jacob

Czasem się zastanawiam, czy nie powinienem przestać zachowywać się jak cham i prostak wobec mojej ukochanej. Może i niektóre rzeczy bądź jej myśli mnie denerwują, ale ona jest dla mnie wszystkim. Zrobię dla niej wszystko. Stałem jak idiota w tych korytarzu na zmianę patrząc na podłogę i brata Vanessy. Co ja zrobiłem? Dlaczego się nie powstrzymałem?! Jeszcze raz spojrzałem na Brad'a po czym zacząłem biec za zapachem mojej wilczycy. Niestety był trudny do wyczucia, bo ona w jakiś sposób maskuje swój zapach alphy. Ale jak? Mimo wszystko biegłem. Została mi jedynie intuicja. Nie zdążyłem wybiec z domu, jak upadłem na podłoże wijąć się z bólu rozstania. Na pewno nie jest daleko, bo gdyby była znacznie dalej, nie byłbym w stanie przebiec nawet kawałka. Wstałem i przemieniając się, wyszedłem z domu. Tropiłem jakiekolwiek oznaki, że biegła szlakiem, którym ja obecnie się poruszam. Dość długi czas nie potrafiłem nic znaleźć, ale serce przestało tak strasznie boleć z tęsknoty.  Czułem, że jest niedaleko. Każdy jej trop zbliżał mnie do niej. Delikatne ślady łap na ziemi charakteryzowały silny zacięcia przy pazurkach, przez to właśnie wiedziałem, że to jej. Z każdym krokiem wiedziałem, że jest na wzgórzu. Miejsce to jest rzadko odwiedzane przez ludzi, bo raz jeden człowiek zauważył wilka naszej rasy i przestraszył się po czym zgłosił to na policję. Od tamtej pory nikt nie postawił tu nogi. Dla jednych ten las to niebezpieczne miejsce, a dla drugich legowisko wilków. Byłem już blisko linii drzew, jak zauważyłem ją przy brzegu. Siedziała w swojej człowieczej naturze, nogi zwisały jej że skarpy. Przez swój wilczy słuch, słyszałem jej cichy szloch.

-Dlaczego mnie opuściliście? Co ja takiego zrobiłam? - o czym ona mówi? Przekrzywiłem głowę na bok nasłuchując jej płaczu. Zanim podejdę, chcę wiedzieć o czym mówi teraz.

-Nie zapomnę o was tak samo jak Brad. Tęsknimy za wami. To dopiero drugi dzień. Każdy myśli, że ją sobie że wszystkim poradzę, że jestem silna, a prawda jest taka, iż nie umiem sobie poradzić. Jestem bezsilna - płakała.

Jej ciałem wstrząsał głośny płacz. Nie, tak nie będzie. Przemieniłem się z powrotem w człowieka i ruszyłem w jej stronę. Słyszała mnie, ale się nie odwróciła. Siadłem obok niej i mocno ją przytuliłem. Chciałem ją tulić i przepraszać do końca życia za to, co zrobiłem. To boli, jak moja ukochana cierpi, a głównym powodem przez co to robi, to przez ciebie. Najgorsze uczucie. Dotknąłem jej ramienia, ale syknęła z bólu i zrzuciła moją rękę. Czy ja jej coś zrobiłem? Jak? Kiedy? Przesunąłem nas do tyłu tak, abyśmy nie spadli z klifu. Odwróciłem ją w swoją stronę, i otarłem łzy, które opuszczały tak piękne oczy. Spojrzałem w jej pełne bólu oczy, czy mogę zobaczyć, co zrobiłem. Ledwo widocznie skinęła głową. To co zobaczyłem, zabolało mnie mocniej niż widok jej łez na twarzy. Przespałem chwilę, w której moje oczy stały się zamglone, a po policzku spłynęła samotna łza. Nie wierzę, że potrafiłem jej to zrobić.

-To bolało, Jacob - szepnęła tak cicho, że gdyby nie wilczy słuch, nigdy bym tego nie usłyszał.

-Tak bardzo cię przepraszam. Co ja zrobiłem? Co ja najlepszego zrobiłem?! Jestem tyranem! Jestem potworem, ale nie wiedziałem, że aż takim! - krzyczałem łapiąc się za włosy i ciągnąc je mocno za końcówki. Płakałem. Pierwszy raz w życiu płakałem. Nawet przy śmierci brata nie byłem tak załamany, jak teraz. Jak ja mogłem? Jak mogłem skrzywdzić cały swój świat?! Kurwa!

Spojrzałem na nią błagalnie, aby mi wybaczyła. Patrzyłem w te piękne oczy przepełnione bólem, żalem, cierpieniem, a co najgorsze... strachem. Bała się mnie. Moja mate się mnie bała. Wstałem. Nie wiedziałem co zrobić. Chciałem ponieść konsekwencje swojego czynu, ale jej wyjazd byłby dla mnie śmiertelny. To była by za mocna kara, bo i ona by przez to cierpiała. W sumie to nawet nie zdziwił bym się, gdyby mnie opuściła za to co zrobiłem tak ważnej dla mnie osobie. Upadłem na kolana z bezsilności. Przemieniłem się. Nosem trącałem delikatnie jej rękę, aby pogłaskała mnie. Mimo że cierpiała z mojego powodu, dotknęła mnie tak delikatnie, a równocześnie stanowczo, jakby chciała pokazać, że nie wybaczyła mnie. Mimo to, będę walczył o wybaczenie. Nie przeżyję, jeśli mi wybaczy i wyjedzie.

-Miałam wyjechać aby załatwić sprawy z watahą. Tę sprawę miał załatwić mój tata, ale nie żyje i wszystkie obowiązki spadły na mnie, a ty... Ty mnie skrzywdziłeś, bo bałam się poprosić cię, abyś ze mną pojechał. Tak nie może być, że jeśli czegoś ci nie powiem, to ty reagujesz agresją. To boli i to bardziej niż myślisz - tłumaczyła cicho, delikatnie sunąc po moim futrze. Nie wiem jak, ale zdobędę jej zaufanie i sprawię, że nikt - nawet ja jej nie skrzywdzi. Miałem ją bronić przed wszystkimi, ale teraz muszę chronić ją przed samym sobą.

Płakałem, bo co miałem zrobić? Z jednej strony wydaje się, że jestem silnym samcem alpha, ale nikt jeszcze w życiu nie widział mojej słabej strony. Starałem się nikomu jej nie pokazywać, ale jeśli chodzi o moją Van, mogę pokazywać wszystkie moje nie odkryte przez nikogo innego strony. Ona jedyne je pozna i jestem tego pewien.

Pojadę z tobą ukochana. Nie płacz, nie zniosę twojego cierpienia. Wiem, że to przeze mnie, ale nie płacz, proszę - prosiłem ją. Nigdy nie proszę... Co ona ze mną robi?

Przemień się - nawet w głowie, słyszę ten słodki głos, nawet jeśli są to po prostu rozmowy telepatyczne.

Zrobiłem tak jak prosiła, przemieniłem się i usiadłem obok niej. Delikatnie, nie raniąc jej jeszcze bardziej, przytuliłem ją do siebie. Mój wilk warczał na mnie, że tak potwornie zraniłem osobę, która jest nam oddana i której my się jej oddaliśmy.

-Przepraszam kochanie - szepnąłem do jej ucha. Zachichotała w moją klatkę piersiową. Zdziwiony odsunąłem ją od siebie i patrzyłem w te czarujące oczy.

-Wybaczam ci, ale na pewno pewnej rzeczy nie dostaniesz przez długi czas - jej figlarny uśmiech zdradzał to, o czym mówiła. Czyli nie zamoczę. Udawaną rozpaczą patrzyłem na nią, aby pozwoliła na to.

-To trochę nie fair, nie uważasz? - próbowałem się jakoś bronić, mimo iż wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji.

-Uważam, że to najlepsza kara dla ciebie za te siniaki - droczyła się, ze mną.

-Wiesz, czekać mogę jeszcze trochę czasu, ale najpierw wolę cię oznaczyć, aby inny wilk nie zbliżył się do ciebie - powiedziałem lekko rozbawiony.

-Więc na co czekasz? - zapytała swoim zmysłowym, lekko zciszonym głosem. Nawet nie wiedziała, jak pobudza wyobraźnię nawet taką zmianą głosu.

-Nie kuś kochanie - szepnąłem do jej ucha, zostawiając na nim mały buziak. Pocałowałem z pasją jej malinowe usta. Całowałem z namiętnością i pasją. Schodziłem z pocałunkami co raz niżej. Na szyi zostawiłem delikatny pocałunek, po czym spojrzałem w jej oczy. Widać było jej oddanie i chęć pożądania mnie dla samej siebie. Odnalazłem drogę do jej szyi i wpiłem się zębami w jej skórę. Próbowałem robić to nam najdelikatniej, aby niczego nie poczuła.

_____________________

A o to mamy rozdział! 💕

Maraton zrobię, jak wyjdę ze szpitala moi kochani, bo na obecną chwilę mam co róż robione badania i mało czasu mam na robienie maratonu. Poinformuję was o wszystkim.

ZOSTAWIAJCIE PO SOBIE ŚLAD W POSTACI KOMENTARZA BĄDŹ GWIAZDKI 💕

KOCHAM WAS MOJE SKARBY 💞💞

~WaszaCaroline <333

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top