Rozdział 3


Przywitałam się z Nickiem i razem weszliśmy do środka.

- Gdzie on jest? - zapytałam rozglądając się po budynku.

Był to bardzo nowoczesny budynek. Posiadał wszystkie udogodnienia jakie tylko mogły być.

- Czeka na Ciebie we wspólnym salonie Avengersów - odpowiedział Nick.

- Tamci też będą? - zapytałam.

Fury wiedział, że chodzi mi o Avengersów.

- Tak - odpowiedział - Ale najpierw zaprowadzę Cię do twojego tymczasowego pokoju, abyś mogła zostawić swoje rzeczy.

Zgodziłam się z Furym. Nie zamierzam ciągle nosić tych rzeczy ze sobą.

- Skąd miałeś mój adres? - zapytałam.

- Twój wuj dał mi na wszelki wypadek - odpowiedział Nick.

- Mówił coś jeszcze? - zapytałam.

Mam nadzieję, że mój wuj nie zdradził kim jesteśmy.

- Nie, podał tylko adres - odpowiedział Fury.

Mój pokój znajdował się obok pokoju Czarnej Wdowy na trzydziestym trzecim piętrze. Piętro wyżej jest wspólny salon Avengerów. Nick powiedział, że zostawi mnie na trochę, abym mogła się rozpakować, a następnie mam przyjść do salonu.

« Będzie ciekawe - powiedziała moja wilczyca.

» Masz rację. Jak myślisz jaki będzie?

« Nie wiem, ale trzeba iść się przekonać. Musimy także uważać, aby nikt z nich nie zaczął niczego podejrzewać - odpowiedziała moja wilczyca.

Tak zakończyła się moja pogawędka z moim drugim wcieleniem.

Rozpakowałam rzeczy i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do windy i do niej wsiadłam. Nacisnęłam guzik z piętrem wyżej i czekałam aż drzwi windy ponownie się otworzą.

Pięć sekund później drzwi się otworzyły i wysiadłam.

Usłyszałam śmiechy i rozmowy. Szłam dalej.

- Thor zostaw w końcu tą lodówkę! - krzyknął wysoki mężczyzna o ciemnym blondzie włosów.

Zauważyłam Fury'ego, który stał i przyglądał się tej sytuacji. Odchrząknęłam, aby zwrócić na siebie uwagę, co mi się udało. Wszyscy zaprzestaliśmy jakichkolwiek rozmów i patrzyli na mnie.

- Panie i panowie przedstawiam wam Richelle Olsen, córkę naszego Kapitana - powiedział Fury.

Jeden mężczyzna gwałtownie wstał. Był to ten sam mężczyzna co krzyczał na drugiego, aby zostawił lodówkę. Podeszłam do niego i powiedziałam:

- Więc to ty jesteś Steve Rogers, a w dodatku mój ojciec, który nie miał o mnie zupełnego pojęcia?

- Yy... tak - powiedział mój ojciec.

Westchnęłam i usiadłam na kanapie obok Bartona, sławnego Hawkeye'a.

- Jeśli można zapytać, to gdzie jest twoja matka? - zapytała Romanoff.

- Nie żyje. Zginęła ratując dziecko - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Przykro mi - powiedziała Romanoff.

- Dzięki - odpowiedziałam.

- Jeśli twoja mama nie żyje to kto się Tobą opiekuje? - zapytał ojciec.

- Mój wuj jest moim prawnym opiekunem i nawet nie próbuj tego zmieniać - odpowiedziałam ojcu.

- Dobrze, już dobrze - powiedział tata.

- Ćwiczysz? - zapytał nagle wspaniały Stark.

- Trochę. Tylko, aby utrzymać linię - odpowiedziałam.

« Ładnie wybrnęłaś z tej sytuacji. Nie mogą niczego podejrzewać - powiedziała moja wilczyca.

» Dzięki - odpowiedziałam.

- Gdzie mieszkasz? - zapytał Barton.

- W małej miejscowości, nawet nie będziecie wiedzieli gdzie - odpowiedziałam.

- Przestańcie ją przesłuchiwać - powiedział tata.

- Dobra, już nie będziemy - powiedział Barton.

- Na ile przyjechałaś? - zapytał Stark.

- Tony! - krzyknął ojciec.

- Na tydzień - odpowiedziałam - Wybaczcie, ale pójdę do siebie. Jestem trochę zmęczona długą podróżą.

A tak naprawdę chcem się skontaktować z Lucasem.

- Idź do pokoju i odpocznij - powiedział ojciec.

Wstałam i pożegnałam się. Fury poszedł kilka minut temu.

Wsiadłam w windę i zjechałam piętro niżej po czym poszłam do swojego pokoju.











Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top