Rozdział 25
Obudziłam się o szóstej nad ranem. Chciałam wstać i iść do łazienki, ale coś, a raczej ktoś mi to uniemożliwiał.
Spojrzałam na śpiącego Drake'a. Wyglądał tak słodko. Czekaj, zaraz, co? Co ja wygaduje? To wszystko przez tą więź mate. Muszę do łazienki, ale nie chcę go budzić. Ciągle trzyma swoją rękę na mojej talii. Dobra, dość tego.
- Drake, obudź się, muszę iść do łazienki - powiedziałam, ale nic to nie dało.
Mam inny sposób.
- Drake, do jasnej cholery, ratuj mnie! - krzyknęłam, a Drake jak na zawołanie zerwał się z łóżka i stanął w bojowym stylu gotowy do przemiany.
- No wreszcie. Gdyby koło Ciebie spadło bomba to byś nawet jej nie usłyszał - powiedziałam wstając z łóżka.
- Musisz tak brutalnie budzić? - zapytał mój mate.
- Tak - powiedziałam i podałam do łazienki po drodze biorąc ubrania na dzisiaj.
- Baby - powiedział Drake gdy byłam już w łazience.
- Słyszałam - powiedziałam na chwilę otwierając drzwi, a potem je zamykając.
Wykonałam wszystkie poranne czynności i wyszłam z łazienki. Po mnie wszedł Drake. Wyszedł po siedmiu minutach.
Wzięłam do ręki telefon i razem z moim chłopakiem wyszłam z pokoju. Skierowaliśmy się do salonu do którego jest przyłączona kuchnia.
W salonie zastaliśmy wszystkich, oprócz Starka. Zdziwiłam się, bo nawet moi przyjaciele już byli.
W kuchni zrobiłam kawę dla siebie i Drake'a. Z kulkami poszliśmy do salonu, a tam usiedliśmy na kanapie.
- Co macie dzisiaj zamiar robić? - zapytał tata.
- Jutro muszę wracać do watahy. Jeszcze dwa tygodnie i zaczną się zjeżdżać przedstawiciele watah z całego świata. Muszę dopilnować, aby wszystko było zrobione zgodnie z planem - powiedziałam.
- Szkoda. Myślałem, że zostaniesz na dłużej - oznajmił tata.
- Też miałam taką nadzieję, ale jak wiadomo obowiązki ważniejsze. N pewno przyjadę jeszcze. Nie mogłabym sobie odmówić imprez Starka, które prawie dorównują moim - powiedziałam ze śmiechem.
Cały dzisiejszy dzień spędziłam z Avengersami. Chciałam "nacieszyć się" nimi zanim wyjadę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top