Rozdział 19


Po trzydziestu minutach do salonu weszli Avengersi. Na szczęście już czyści.

Przytuliłam się z tatą.

- Dlaczego nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz dzisiaj? - zapytał tata.

- Niespodzianka? - odpowiedziałam.

- Następnym razem uprzedź - powiedział tata - Wtedy nie zostaniesz takiego bałaganu.

- Ale to było fajne - powiedział Ash.

- I jeszcze wy tak bez Richelle - powiedział André śmiejąc się.

Wszyscy siedzieliśmy na kanapach.

- Robimy imprezę? - zapytał Stark.

- Impreza? Ja z chęcią - powiedział bardzo zainteresowany Chris.

- Ty zawsze jesteś chętny na imprezę - powiedziałam.

- Imprezy u nas to dopiero imprezy - powiedział Max, a potem dopiero się skapnął co powiedział - Oj, przepraszam.

- Jakie imprezy?! - krzyknął tata.

- Żaadne - powiedziałam specjalnie przeciągając drugą literę.

Ale to prawda. Imprezy, które organizowaliśmy u nas były, jak to powiedzieć, nawet lepsze niż u Starka.

Tata popatrzył na mnie groźnie.

- No, dobra. Były imprezy, ale lepsze niż u Starka - powiedziałam.

- Jak to lepsze niż u mnie?! - powiedział Stark praktycznie krzycząc.

- Wilki nie upijają się tak szybko - powiedziałam - Jak kiedyś próbowałam ustalić swój limit to film urwał mi się po dwudziestu sześciu kieliszkach czystej.

Usłyszałam gwizd Starka i Bartona.

- Nie źle - powiedział Clint.

- To co impreza? - zapytał ponownie Stark.

- Ja odpadam i wy też - wskazałam na moich ochroniarzy.

- Dlaczego? - zapytał Max.

- Zapomnieliście już? Przecież jutro wybieramy się do domu głównego tutejszej watahy - powiedziałam.

- Po co? - zapytała Natasha.

- Kilka mało ważnych spraw - odpowiedziałam - A wy byliście ostatnio na jakiejś misji?

- Nie, ale coś czuję, że niedługo będzie misja - powiedział Banner.

- A jak tam sytuacja z tymi dwiema watahami, co chciały się pozabijać? - zapytała Natasha.

- Co jakiś czas wysyłam do nich swoich ludzi i sytuacja się uspokoiła. Chyba się przestraszyli tym co im powiedziałam - rzekłam.

- A co im wtedy powiedziałaś? - zapytał tata.

- Och, tylko, że zmienię alfę w ich watahach - odpowiedziałam.

- I tylko tyle? - zapytał trochę zdziwiony Stark.

- Tylko tyle? Wiesz pan co oznacza zmiana alfy w stadzie? - zapytał trochę oburzony André.

- Niee - powiedział zgodnie z prawdą Tony.

- Jeśli alfa w stadzie zostaje zmieniony to oznacza degradację wilka do najsłabszej omegi, a to największa zniewaga dla wilka - wyjaśnił André.

- I ty tak możesz? - zapytał tata.

- Ja mogę wszystko - powiedziałam.

- Nie możesz mieć wszystkiego - powiedziała Wanda.

- To prawda, ale jeśli bym chciała to nawet mogłabym przejąć firmę Starka - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

Doskonale wiem, że Stark przez to trochę mnie znienawidzi, ale cóż, mam teraz coś czym straszyć Starka.

- Nie zrobisz tego! - krzyknął trochę wielce oburzony nasz miliarder.

- Spokojnie, nie chcem mieć twojej firmy. Po co mi ona? Jeśli będę chciała od ciebie broń to ją sobie kupię. Wilki to jedne z najbogatszych osób - powiedziałam.

- Dobra, bądź już cicho. Odechciało mi się ciebie słuchać - powiedział obrażony nadal Stark.

Czasami zachowuje się jak małe dziecko, które nie może dostać zabawki.

Każdy słysząc naszego kochanego Starka zwijał się ze śmiechu po podłodze.







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top