Rozdział 21
- A czy Ty czasem nie widziałaś tego alfy wtedy, gdy zapobiegłaś wojnie? - zapytał Banner.
- Owszem, ale wtedy byłam pod postacią wilka, a ja, mate mogę znaleźć tylko, gdy jestem pod postacią człowieka - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Okej. Kiedyś załapię na czym polega ta cała więź mate - powiedział Thor.
Po dziesięciu minutach do salonu wpadli Chris i Ash. Zjedli śniadanie i mogliśmy ruszać do watahy.
Trochę się boję tej wizyty, bo to całkiem możliwe, że będę mate tego alfy, ale obowiązki ważniejsze.
Godzinę później byłam już na terenie watahy Srebrnego Księżyca. Jechałam autem, a moim szoferem był Max. Reszta siedziała z razem ze mną na tyle. Denerwowałam się, ale starałam się tego nie pokazywać.
Przed domem głównym czekała już na mnie wataha. Może nie cała, ale większość.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział André - Nie damy Cię skrzywdzić.
- Wiem, że wszystko będzie dobrze, ale i tak się denerwuję - oznajmiłam.
- Przecież to normalne, że się denerwujesz. Ja na twoim miejscu czułbym się pewnie tak samo - rzekł André.
Samochód zatrzymał się.
- Dziękuję za wsparcie. Wam wszystkim - powiedziałam do moich ochroniarzy.
Czas zacząć zabawę. Już od dawna nie noszę na sobie naszyjnika ochronnego, więc każdy wie kim jestem.
Najpierw wysiedli moi ochroniarze, a potem ja. Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się. Napotkałam wzrok alfy. Jego błękitne oczy zmieniły kolor na czerwony. Pobiegł do mnie i przytulił mówiąc Moja.
Wiedziałam! Wiedziałam, że tak będzie! Po kiego diabła ja tu przejeżdżałam?
- Jestem Drake, kochanie - powiedziałam alfa.
- Miło mi. Jestem Richelle, ale na kochanie to Ty musisz sobie zasłużyć. A teraz chodź omówić to, po co tu przyjechałam - odpowiedziałam.
»» W co ja się wpakowałem? Nie dość, że to alfa alf, to i jeszcze ma prawo do rozkazywania mi - pomyślał Drake.
- Słyszałam - powiedziałam do niego, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem - Jestem przecież alfą alf.
Po kilku minutach dotarliśmy do salonu. Jak przystało na takie wizyty to najpierw poczęstunek i pogaduchy z watahą.
Usiadłam na jednej z kanap, a Drake obok. Próbował wciągnąć mnie na swoje kolana, ale nic z tego. Musi sobie zasłużyć.
Reszta najbliższych Drake'a oraz moi ochroniarze usiedli na pozostałych kanapach.
- Drake, ty to sobie dziewczynę wybrałeś - powiedział ze śmiechem jego beta, Matt.
- Dać wam cenną radę na przyszłość? - zapytałam wszystkich.
Pokiwali głowami.
- Nie wkurzać mnie - powiedziałam biorąc ciastko do ust.
Moi przyjaciele zaśmiali się. Oni już dobrze wiedzieli o co mi chodzi.
Przez godzinę jeszcze rozmawialiśmy, a pot poszłam z moim - niestety - mate do jego gabinetu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top