8. Nie chcę, żebyś była samotna

Rozsiadłam się wygodnie na jednym z foteli bibliotecznych, odpakowując zawiniętą w folię śniadaniową kanapkę. Z przyzwyczajenia zajrzałam do jej zawartości. Szynka z serem. Klasycznie, ale smacznie. Powoli zaczęłam spożywać swoje śniadanie, od niechcenia rozglądając się po bibliotece szkolnej.

Kujony jak zwykle trzymały się razem. Wybrali jeden z najbardziej oddalonych od wejścia stolików i razem powtarzali materiały na sprawdzian. Nieco dalej, między półkami z literaturą piękną, przechadzała się blondwłosa dziewczyna, z zaciekawieniem oglądając grzbiety poustawianych w rzędzie książek. W przeciwległym kącie, zaraz obok literatury historycznej, jakaś para zjadała siebie nawzajem. Bo pocałunkiem tego nazwać nie można. Przy biurku siedziała bibliotekarka. Nie było dzisiaj zbyt dużego ruchu, jednak kobieta nie zdecydowała się zjeść razem ze mną swojego lunchu. Zamiast tego opierała się wygodnie o swój fotel na kółkach, czytając z wypiekami na twarzy magazyn. Szybko odwróciłam wzrok, widząc dobrze znaną mi twarz na okładce. Ile to jeszcze będzie trwało?!

Nagle drzwi otworzyły się, a w progu stanął wysoki, ciemnowłosy chłopak w bluzie z logo szkolnej drużyny. Prawie udławiłam się kanapką, gdy zamiast ruszyć w stronę półki z lekturami, zaczął niespokojnie rozglądać się po bibliotece. Chwyciłam leżącą na stoliku folię z kanapki i przykucnęłam, starając się nie wystawać poza krawędź mebla. Z bijącym sercem skuliłam się, próbując wolną ręką przysunąć do siebie rozwalony kawałek dalej plecak.

- Cath? Chowasz się przede mną?

Nie spodziewałam się, że chłopak stanie obok mnie. Gwałtownie uniosłam głowę, która zetknęła się z przeszkodą w postaci stolika. Po sali poniósł się głuchy dźwięk uderzenia, a ja poczułam promieniujący ból w okolicy kości ciemieniowej.

- N-nie - wyjąkałam, powoli wychodząc spod stolika i masując wolną ręką bolące miejsce - Tylko spadła mi... folia mi spadła

Noah patrzył na mnie bez cienia jakichkolwiek emocji, mocno zaciskając dłonie na swoich ramionach.

- Chciałem pogadać - powiedział stanowczo, gdy ja ponownie usadowiłam się na fotelu - Nie chcę się kłócić, czy obrażać. W końcu w sobotę są twoje urodziny

- Miło, że pamiętasz - prychnęłam, wpychając ostatni kęs kanapki do buzi. Noah udał, że nie usłyszał mojej kąśliwej uwagi.

- Chciałem cię przeprosić - westchnął, a z jego twarzy nareszcie spadła maska twardziela. Usiadł na fotelu obok, opierając ciężar swojego ciała na położonych na udach łokciach - Nie byłem najlepszym kumplem w ostatnim czasie, to fakt

- Nigdy nim nie byłeś - wysepleniłam, przegryzając resztki śniadania.

- Chciałem ci to jakoś wynagrodzić - znów nie zważał na moje słowa - Może dałabyś się zaprosić do kina?

- Jaja sobie ze mnie robisz? - ściągnęłam brwi, świdrując go wzrokiem.

- Wiem, że wcześniej nigdy ci tego nie proponowałem. Ale zrozumiałem parę rzeczy i chciałbym zacząć od nowa. Daj mi szansę na odbudowanie wszystkiego

Zaśmiałam się, podnosząc w fotela i zakładając na ramię plecak.

- Jeśli myślisz, że nagle zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi pod słońcem, bo ty sobie tak zaplanowałeś, to jesteś w błędzie

- Cath, zaczekaj - złapał mnie za ramię, zatrzymując - Nie chcę, żebyś była samotna. Nie masz przy sobie nikogo, kto mógłby cię wesprzeć w trudnych chwilach. Chciałbym, żebyś ujrzała we mnie kogoś, na kim zawsze możesz polegać

- Chyba na treningu ktoś mocno przyfasolił ci piłką w łeb i ci się szufladki poprzestawiały - przystawiłam palec wskazujący do swojej skroni, kreśląc nim niewielkie kółeczka.

- Tylko jedno wyjście do kina - złożył ręce jak do modlitwy.

- Nie mam czasu. Idę na pokaz mody mojej sąsiadki - skłamałam.

- A w sobotę? W twoje urodziny? Możemy pójść coś zjeść, na jakieś kręgle?

- Przepraszam, Noah, ale mam już plany - wzruszyłam ramionami, cofając się tyłem w stronę wyjścia - Ale jeśli tak bardzo chcesz z kimś wyjść na miasto, to zapytaj Grace. Na pewno się zgodzi

***

- Wybrałaś już jakieś studia?

Siedziałam na tarasie. Ciotka akurat dziś miała w pracy drugą zmianę, więc nie musiałam przejmować się tym, że mnie nakryje. Na stoliku przede mną stał laptop, na którego ekranie znajdował się Ashton. Spoczywał na kanapie, a na kolanie opierał swoją gitarę, którą od dziesięciu minut próbował nastroić. Nie szło mu to ze słuchu, a zgubił gdzieś swój tuner. Próbowałam mu pomóc, jednak komputer nieco modyfikował dźwięki, przez co nie słyszałam brzdęków pojedynczych strun zbyt dokładnie.

- Nie. Nie zamierzam studiować. Sam jesteś przecież doskonałym przykładem tego, że bez studiów da się wiele osiągnąć

- Ja nawet nie zdałem matury! Nie możesz się zmarnować. Masz świetne oceny i duże możliwości. W Stanach jest wiele uniwersytetów, wiele kierunków. Na pewno znajdziesz coś dla siebie

Spojrzałam na Lukey'ego, który biegał po ogrodzie za piłką. Nie chciałam porzucać rodzinnego miasta. Serce rozpadłoby mi się na kawałki, gdybym miała zostawić tutaj ciotkę, dom, swoją przeszłość, Lukey'ego i wyemigrować na studia do całkowicie innego stanu. Nie chciałam również narażać ciotki na wysokie koszta utrzymania mojego studenckiego życia. Mieszkania, rachunków, czesnego. Ciotka nie zarabiała kokosów, a oprócz jej marnej pensji i pieniędzy z opieki społecznej, nie miałyśmy nic więcej. Mój wyjazd na studia mocno odbiłby się na rodzinnym budżecie. Chciałam za wszelką cenę tego uniknąć.

- Jest wiele czynników przeciw - odparłam zamyślona - Studia nie są dla mnie. Znajdę tutaj w mieście jakąś pracę

- Nie mogę uwierzyć, że chcesz się zmarnować w tym mizernym miasteczku - pokręcił głową, odkładając gitarę na kanapę -Dziewczyno! Świat stoi przed tobą otworem!

- Psycholog, mentor i guru. W kogo jeszcze chcesz się zabawić?

- Mówię serio, Catherine - poczułam się dziwnie, gdy użył pełnej formy mojego imienia - Na przykład tutaj w Los Angeles jest taki jeden świetny uniwersytet...

- Nie wyjadę na studia do LA, Ash! To przecież kawał drogi od domu. Koszta byłyby ogromne!

- Przecież wspomógłbym cię finansowo, gdyby była taka potrzeba

- Nie chciałabym prosić o żadne pieniądze ciotki, którą znam całe życie, a co dopiero kogoś, kogo znam nieco ponad dwa tygodnie!

- Myślałem, że słuchasz 5SOS trochę dłużej

- Owszem, ale ciebie znam osobiście od niedawna. I to tylko dzięki czystemu przypadkowi

- Najwyraźniej tak właśnie mi...

Chłopak zamilkł w sekundzie, podnosząc wzrok ponad ekran swojego laptopa. Usłyszałam dobiegające z jego mieszkania szmery, które zaraz potem przekształciły się w niewyraźne słowa.

- Cholera! - syknął - Chłopaki przyszli

- Mam się rozłączyć? - podniosłam się lekko, będąc w gotowości do przerwania video rozmowy.

- Poczekaj chwilę - rozkazał, podnosząc się z kanapy - To nie zajmie długo

Ashton obrócił nieco swój laptop w stronę okna, przymykając klapę. Ja natomiast kliknęłam w ikonkę, która wyciszała wszystkie dźwięki z mojego otoczenia. Nie chciałam, by przez przypadek Lukey zaczął szczekać lub któryś sąsiad odezwał się z podwórka.

- No siema stary! - usłyszałam głos należący do Caluma, a potem odgłos zbijanej piątki - Przyszliśmy z wizytą

- Teraz? - wydukał Ashton - Znaczy.. pewnie! Wchodźcie. To również wasz dom

Dźwięki przybierały na sile, więc pewnie mężczyźni weszli w głąb mieszkania. Z wstrzymywanym powietrzem wsłuchiwałam się w każdy najmniejszy szmer.

- Masz coś do picia? - głos Luke'a zmieszał się z hukiem zamykanej szafki.

- Tak, w tej drugiej szafce jest jakiś sok

- O, oglądałeś coś?

Gwałtownie wciągnęłam powietrze, gdy usłyszałam głos Michaela.

Bardzo wyraźny głos Michaela.

- Nie, nie oglądałem nic - odezwał się zdenerwowany Ashton - Mike, nie ruszaj tego!

Obraz na ekranie lekko się poruszył. Przestraszona rzuciłam się w stronę stojącego na stoliku urządzenia, błyskawicznie przerywając rozmowę, zanim gitarzysta sprawdziłby, co ukrywał Irwin.

Po chwili otrzymałam wiadomość:

Ashton: Przepraszam za niego. Nie musisz się martwić, bo rozłączyłaś się w odpowiedniej chwili. Nie wiedziałem, że chłopaki wpadną dzisiaj z wizytą. Odezwę się, jak sobie pójdą

Catherine: Nie musisz się spieszyć. Spędź trochę czasu z przyjaciółmi

Ashton: Dzięki x Baw się dobrze

Catherine: Ty również







x x x x

Gwiazdkujcie, komentujcie i piszcie pod # ♡♡

Twitter:
#AloneTogetherFF

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top