6. Telefon

Ten weekend minął mi szybko. Zdecydowanie zbyt szybko. Szybciej niż jakikolwiek inny weekend, a wszystko dzięki Ashtonowi, który na bieżąco wymyślał mi rozrywki. Oglądanie filmów, opowiadanie o sobie, a nawet gra w statki czy warcaby na odległość. Zagraliśmy dwa razy, a on dwa razy wygrał. Wkurzyłam się i powiedziałam, że już nigdy z nim nie zagram, bo oszukuje. Nie miałam przecież pewności, że gra fair.

W poniedziałek nie było zmiłuj. Ciotka stwierdziła, że wyzdrowiałam z mojej ,,choroby'' i nakazała mi iść do szkoły. Tego się najbardziej obawiałam. I nie chodziło tylko i wyłącznie o nudne lekcje, bezużyteczne przerwy, fałszywe spojrzenia czy prace domowe. Najbardziej bałam się konfrontacji z Noah i Grace. Próbując grać dobrych przyjaciół, na pewno zrobią mi wykład o tym, jak to oni się o mnie nie martwili. Chciałam po prostu tego uniknąć.

Kiedy podjechał autobus, szybko wsiadłam do środka, kasując bilet. W oczy rzuciło mi się jedno wolne siedzenie, na którym chwilę później spoczęłam. Położyłam plecak na fotelu obok, obwiązując sobie jedno z jego ramion wokół nadgarstka. Raczej nikt nie ukradłby plecaka, w którym jedyne co może znaleźć, to podręczniki i kanapę, jednak przezorny zawsze ubezpieczony.

Odchyliłam głowę na oparcie, przymykając oczy. Z ulgą zauważyłam, że Noah nie jechał autobusem, bo wtedy na pewno już siedziałby obok, wylewając na mnie wiązankę swoich żali. A może po prostu znudziło mu się już bawienie w przyjaźń?

Gdy autobus zatrzymał się na właściwym przystanku, wysiadłam i przełożywszy plecak przez ramię, ruszyłam w stronę budynku. Szybko doszłam do szafki, do której niechlujnie wrzuciłam swoją kurtkę. Pogoda płatała figle i po kilku dniach przepełnionych słońcem i w miarę wysoką temperaturą nadszedł zimniejszy front, zmuszający mnie do założenia na siebie kilku warstw ubrań.

Po zamknięciu szafki ruszyłam w stronę klasy, w której miała się odbyć pierwsza lekcja. Nie uszłam jednak paru kroków, gdy ktoś gwałtownie pociągnął mnie za ramię, zmuszając do odwrócenia się i spojrzenia wprost na niego.

- Możesz mi łaskawie wyjaśnić, gdzie się podziewałaś w piątek?

- Ciebie też miło widzieć, Noah - prychnęłam, widząc zaciskającą się szczękę chłopaka - Przepraszam, ale nie mam czasu na pogawędkę

- Martwiłem się, wiesz? - zmarszczył brwi - Od czego masz telefon? Mogłaś chociaż zadzwonić i uprzedzić, że cię nie będzie

- Co cię to w ogóle obchodzi? - skrzywiłam się, wyrywając z jego uścisku. Poprawiłam plecak, który nieco zjechał z mojego ramienia.

- Chyba mam prawo się martwić? Przyjaźnimy się

- Tylko ty tak uważasz - zaśmiałam się, widząc potęgującą w Noah wściekłość.

- Czemu nie odbierałaś telefonów? - zadał kolejne pytanie jakby nie zważając na moje słowa.

- Przecież wiesz, że nie używam telefonu - wzruszyłam ramionami.

- Włącz go - odparł rozkazującym tonem, krzyżując ręce na piersi.

- Nie będziesz mi roz...

- Włącz go - powtórzył, przybierając kamienną twarz - Wiem, że nosisz go cały czas przy sobie

- Nie jestem od spełniania twoich zasranych zachcianek - syknęłam i odwróciłam się od niego. Chciałam ruszyć w stronę klasy, jednak poczułam, jak Noah zrywa mój plecak z ramienia - Oddawaj to! - odwróciłam się, skacząc do podniesionego przez niego przedmiotu. Noah był o wiele wyższy, co dawało mu przewagę. Nie musiał wcale się wysilać, abym skakała wokół niego, próbując dosięgnąć dyndający w powietrzu plecak.

- Oddam, jeśli włączysz telefon

- Czemu ci na tym aż tak bardzo zależy?! - ryknęłam, czując piekące łzy cisnące się do moich oczu - Czemu nie możesz mi po prostu dać spokoju?!

Noah w odpowiedzi tylko podniósł jedną brew, machając trzymanym w górze plecakiem na lewo i prawo.

- Okej! - wykrzyczałam - Włączę ten cholerny telefon, ale potem masz się odczepić!

Po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów, ręka Noah automatycznie opuściła się. Szybko wyrwałam swój plecak i nie spuszczając piorunującego wzroku z chłopaka, wygrzebałam leżący w małej kieszeni telefon.

Zapytacie, dlaczego jest wyłączony? Dlaczego go nie używam? Odpowiedź jest prosta. Nie chcę, by ktokolwiek próbował się ze mną skontaktować, w szczególności matka. Szczerze w to wątpiłam, jednak wolałam nie kusić losu, że przez przypadek kiedyś odbiorę telefon od niej. Ciotka uszanowała moją decyzję i gdy chciała mnie o czymś poinformować, najczęściej zostawiała powieszone na lodówce karteczki.

Nacisnęłam przycisk uruchamiający telefon, w duchu modląc się, aby okazało się, że jest rozładowany. Na moje nieszczęście ekran rozbłysnął w momencie, ukazując zdjęcie Lukey'ego ustawione na tapetę. Nawet nie wiedziałam, że właśnie taką miałam. Podniosłam wzrok na Noah, który stał nade mną gapiąc się w ekran telefonu. Powoli na jego twarz wpełznął triumfalny uśmiech.

- Zadowolony? - syknęłam, a uśmiech chłopaka, który dalej wpatrywał się w urządzenie, szybko zgasł. Zmarszczyłam brwi, przenosząc swój wzrok z Noah na telefon. Dopiero teraz zrozumiałam, co tak go zaskoczyło.

- Logan Smith? - spytał, przyglądając się dymkowi wiadomości - Kto to jest?

Telefon cały wibrował, od przychodzących wiadomości. Szybko go zablokowałam, chowając urządzenie do kieszeni.

- Mój kuzyn - wypaliłam. Nie chciałam powiedzieć Noah prawdy. Nie chciałam, by ktokolwiek ją znał.

- Kuzyn? - prychnął - Przecież twoja ciotka nie ma dzieci

- Ojciec miał dwie siostry - wypaliłam, zagłębiając się w kłamstwach coraz bardziej - Zresztą, nie powinno cię to interesować. Za kogo ty się niby uważasz, że możesz kontrolować moje prywatne życie? Mam prawo pisać z kim chcę, rozmawiać z kim chcę i nic ci do tego - naskoczyłam na chłopaka, który pod wpływem mojej wiązanki słownej nieco zmalał. Dobrze mu tak. Zdecydowanie się zapomniał.

- Przepraszam, Cath - wybełkotał - Po prostu się martwię

- Nie musisz. Jestem dużą dziewczynką - odwróciłam się na pięcie, zostawiając chłopaka w tyle.

***

Ashton: No i jak w szkole?

Catherine: Bywało lepiej. Nie chce mi się za bardzo o tym pisać

Ashton: Mam się martwić?

Catherine: Nie, to nic poważnego. Po prostu gorszy dzień i parę niemiłych słów za dużo

Ashton: W takim razie coś na poprawę humoru? Komedia, gra w statki czy internetowe warcaby?

Catherine: Chyba nie mam na nic siły. Może opowiesz mi, jak ci minął dzień? Chcę na chwilę oderwać się od tego, co się dzieje tutaj

Ashton: No okej. W sumie za wiele się nie działo. Rano poszedłem na zakupy, spotkałem się z fankami pod galerią, potem wróciłem do domu, podlałem swoje drzewko cytrynowe i przyszedł Calum. Wyciągnął mnie na miasto na obiad, a potem poszliśmy do kina. A teraz siedzę na podwórku, pisząc z tobą i jednocześnie odpisując na maile

Catherine: To i tak więcej niż u mnie. Tylko szkoła, dom, szkoła, dom. Marzy mi się, żeby zostawić to wszystko w tyle i uciec gdzieś na drugi koniec świata. Odciąć się od wszystkich i wszystkiego

Ashton: Wiesz co? Przyleć do mnie

Catherine: Chyba zwariowałeś

Ashton: Niby czemu? To jest świetny pomysł! Odpoczniesz, zregenerujesz siły, no i oczywiście, co najważniejsze, spotkamy się na żywo

Catherine: To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. Bilety będą kosztować fortunę, no i jeszcze pozostaje sprawa ciotki. Wątpię, żeby pozwoliła mi wylecieć tak po prostu do faceta, co do którego tożsamości nawet nie jestem pewna

Ashton: Nadal nie wierzysz, że ja to ja?

Catherine: Ciągle wydaje mi się, że to jest jakiś pieprzony sen, w którym tkwię i nie mogę się obudzić

Po chwili na ekranie wyświetliło się zdjęcie zrobione przez szatyna. Znajdował się na nim on sam. Siedział w altance, a na nosie miał okulary przeciwsłoneczne. Najwyraźniej pogoda w Los Angeles była znacznie lepsza niż u mnie. Spojrzałam przez okno na pociemniałe niebo, wzdychając ciężko.

 

Ashton: Teraz wierzysz, że ja to ja?

Catherine: W okularach to nawet mój sąsiad wyglądałby jak ty

 

Nie minęła chwila, a na ekranie pojawiło się kolejne zdjęcie. Praktycznie identyczne, jak poprzednie, lecz szatyn na tym nie miał okularów.

 

Ashton: Nadal jak twój sąsiad?

Catherine: Mogłeś wziąć te fotki z internetu

Ashton: Okej, więc jest tylko jeden sposób, żebyś mogła mi uwierzyć

Catherine: Niby jaki?

Ashton: Rozmowa przez Skype'a



x x x x

Udanych wakacji kochani! Z okazji zakończenia roku szkolnego, zgodnie z życzeniem twitterowiczów, dziś pojawią się dwa rozdziały :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top