29. Your Eyes Tell
Przyszłość bez ciebie jest jak świat bez koloru.
Restauracja, do której się udali, była niewielka, przytulna, z drewnianymi stołami i ciepłym światłem, sprawiającym, że wszystko wydawało się bardziej intymne, a jednocześnie rzeczywiste. Po tym dość dziwnym dniu, pełnym napięcia i ciszy, usiedli przy jednym ze stolików, otoczonym roślinami, które dodawały wnętrzu życia. Kelnerka podała im karty menu, ale oboje na moment odłożyli je na bok, jakby to nie jedzenie było najważniejsze, a rozmowa, która nieubłaganie nadchodziła.
Jimin spojrzał na Jungmi przez chwilę, zastanawiając się, jak ją zacząć. Siedzieli w milczeniu przez kilka minut, jakby każde z nich próbowało wcisnąć się z powrotem do normalności. Po chwili to ona przerwała ciszę, a jej głos łagodny, był pełen jakiejś nieokreślonej melancholii.
— Nie planowałam tego... — zaczęła, patrząc na szklankę wody, którą trzymała w rękach. — Ale kiedy zakończyłam długoletni związek... Właściwie to... nie wiem, co teraz. Chyba wszystko wywróciło się do góry nogami.
Jimin słuchał jej, zupełnie tak jak wtedy w Stanach. Uważnie, nie przerywając, choć jego spojrzenie na chwilę stało się głębsze. Widział w jej oczach coś, czego nie dało się ukryć – ślad po czymś, co kiedyś było ważne, a teraz zostało tylko wspomnieniem. Przez moment zastanawiał się, czy te słowa to tylko wynik chwilowego rozluźnienia, czy może rzeczywiście kryły w sobie coś więcej.
— Czasami to nie jest łatwe, prawda? — odpowiedział, ale jego ton nie był tylko odzwierciedleniem zwykłego współczucia. Głos brzmiał szczerze, jakby rozumiał, że zakończenie związku, nawet jeśli to była słuszna decyzja, nie rozwiązuje od razu wszystkich emocji związanych z utratą.
Jungmi spojrzała na niego, jakby zastanawiała się nad tym, co powiedział. Po chwili kontynuowała.
— To dziwne... Czasami wciąż zastanawiam się, czy podjęłam właściwą decyzję. Wiesz, nie da się odciąć tego wszystkiego tak po prostu. Nawet jeśli te wszystkie dni razem były pełne... smutku, to jednak były. To część mnie. Czasami czuję, że nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim.
Skinął głową, rozumiejąc, co miała na myśli. Pamiętał własne trudności w relacjach, nieudane próby zrozumienia siebie i innych. I tu nie chodziło tylko o Minjin. Nigdy jednak nie mówił o tym głośno. Więc teraz, widząc, jak Kim otwiera się przed nim, poczuł, że coś w nim drgnęło – jakby jej szczerość stawiała go przed koniecznością wyciągnięcia własnych wniosków.
— Ale... — zaczął nieco ostrożnie, choć z wyraźną ciekawością w głosie. — Czy wciąż myślisz o nim?
Przez chwilę milczała. Jej oczy stały się zamglone, jakby patrzyła w odległą przeszłość, gdzie coś, co było kiedyś jasne i oczywiste, teraz stało się rozmyte. W końcu pokręciła lekko głową, a jej wyraz twarzy był pełen sprzecznych emocji.
— Czasami. Ale nie w taki sposób, jak kiedyś. Wiesz, kiedy jesteś z kimś przez wiele lat, to masz nadzieję, że to będzie trwało na zawsze. Myślisz, że będzie częścią twojego życia na zawsze. I kiedy to się kończy, masz poczucie, że coś zostało zerwane, stało się czymś straconym. Ale z biegiem czasu zaczynasz rozumieć, że to, co wydawało się niezbędne, nie było aż tak istotne. To dziwne uczucie... Bo czasami tęsknisz, ale potem zdajesz sobie sprawę, że to już nie to samo. Że może to był po prostu etap w życiu, który miał swój cel, ale musiał się skończyć.
Jimin słuchał, czując, jak te słowa idealnie rezonują z jego własnymi doświadczeniami. Prócz zdrady Minjin, chyba naprawdę czuł, że to musiało się skończyć. Ona była relacją, burzliwą, jednak pełne nadziei, a potem... pustka. Ale nie potrafił tego tak ładnie ubrać w słowa jak Jungmi. Czuł zbyt wielki żal i gniew.
Po wypowiedzi Kim czuł, że musi odpowiedzieć czymś, co nie tylko podtrzyma rozmowę, ale także otworzy mu drogę do wyjawienia swoich myśli.
— Człowiek nie chce się przyznać, że to wszystko było tylko etapem. Czasem myślimy, że to trwało, bo naprawdę nam na czymś zależało. A potem patrzymy wstecz i... to po prostu koniec. Jakby z dnia na dzień się skończyło, nawet jeśli to nie było jedno wielkie bum. Po prostu zgasło.
Uśmiechnęła się smutno. Tak, to właśnie było. Nie było wielkiego dramatu. Była tylko cisza, która stopniowo pochłonęła to, co kiedyś było żywe. Był w tym jakiś smutek, ale i ulga.
— Może... — zaczęła cicho, spoglądając na niego z łagodnym wyrazem twarzy. — Może to po prostu część procesu. Tego, jak uczymy się żyć dalej. Każdy z nas ma swoje etapy, swoje zakończenia, a potem jakieś nowe początki. Trudno powiedzieć, co przyniesie przyszłość.
Jimin patrzył na nią przez chwilę, dostrzegając, jak jej słowa powoli osiadają w jego umyśle. W końcu kiwnął głową, a jego wyraz twarzy zmiękł.
— Masz rację — powiedział. — Wszystko, co robimy, to tylko część tego, jak dojście do siebie, jak żyć dalej... Z nową świadomością.
Oboje milczeli przez chwilę, pozwalając słowom przejść do głębszego poziomu zrozumienia. Nie musieli już nic więcej mówić, bo w tej chwili, między nimi, nie było już żadnych wątpliwości.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top