26. Let Me Know

Spaliliśmy się i pozostał po nas jedynie popiół.

Powrót minął im zaskakująco szybko. Jungmi miała wrażenie, że to wszystko zasługa dobrych warunków atmosferycznych. Gdy wzbijali się do góry, niebo było przejrzyste, a promienie słoneczne zaglądały przez niewielkie okna samolotu. Zajmowała miejsce niedaleko Jeongguka, natomiast Jimin został w drugiej części klasy biznesowej.

Pomimo swojej nieśmiałości, nawiązała rozmowę z wiceprezesem, który pierwszy raz w życiu przyznał się do pomyłki.

— Cieszę się, że to ty z nami pojechałaś, Jungmi — powiedział, wygodniej opierając się o wezgłowie fotela. — Całkiem miła z ciebie osoba.

— Pan też jest dość...

— Wyrzućmy sobie te bezsensowne oficjalności — przerwał jej Guk. — Poza biurem nie musimy być tacy sztywni.

Uśmiechnął się szeroko, a potem sprawdził, co mógł zjeść z oferowanych przez linie lotnicze przekąsek. Ona natomiast odpowiedziała uniesieniem kącika ust, a potem spojrzała na widok za oknem. Wydawał się całkiem ciekawy lot.

Kiedy lądowali w Seulu, przywitała ich mgła i szarość. Lotnisko Incheon był jak zawsze zatłoczone, więc minęła chwila, zanim się odnaleźli. Tak naprawdę nie musieli rozmawiać, ani się żegnać. Kim wiedziała, że to nie była wycieczka szkolna. A jednak Jimin czekał i ze skromnym, ledwo widocznym uśmiechem, odprowadził ją do zamówionej taksówki.

— Dziękuję — odpowiedziała, wsiadając do tyłu, gdy trzymał jej drzwi.

— Ja też — odpowiedział spokojnie. — Widzimy się jutro w pracy.

Pokiwała głową i pozwoliła zamknąć drzwi pojazdu. Po trzydziestu minutach była w mieszkaniu, a po godzinie leżała na łóżku i patrzyła w sufit. Nie mogła uwierzyć, że ponownie znajduje się w swojej małej własnej przestrzeni, otulona bladoniebieskimi ścianami sypialni.

Nie wiedziała, kiedy usnęła, lecz obudziła ją wiadomość, która przyszła pięć minut wcześniej. Otworzyła zaspane oczy i zrozumiała, że zmiana godzin musiał ją wymęczyć. Na ekranie odnalazła wiadomość od przyjaciółki.

Mei:

Nie dajesz znaku życia, co się dzieje?!

Przeklęła pod nosem, a potem przetarła zaspaną twarz. Zanotowała, że miała na sobie pomięte ubrania, a włosy potargane. Natychmiast zadzwoniła do przyjaciółki.

Mogłaś mi chociaż napisać wiadomość — usłyszała karcący ton. — Martwiłam się, że coś się stało.

— Przepraszam — odpowiedziała, starając się udobruchać Song. — Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam po wejściu do mieszkania. Wiem, powinnam była napisać.

Wiadomość wysyła się niecałe dziesięć sekund...

— Przepraszam.

Kilka razy wysłuchiwała gorzkich słów od Mei, jednak pod koniec wydawało jej się, że przyjaciółka odpuściła. Znała jednak Song na tyle, by być pewną — dziewczyna nie zapomni i będzie żądała rekompensaty. Zazwyczaj wiązała się ona z wyjściem do kina, zjedzeniem paczki nachosów lub innego śmieciowego jedzenia, które, choć na chwile pozwalało, że nie myślały o liczeniu kalorii.

— Muszę wziąć prysznic — zakończyła rozmowę Kim. — Obiecuję, że wszystko ci opowiem, jak tylko się spotkamy. Też cię kocham.

Zakończyła połączenie i skierowała się do łazienki. Choć nie chciała się przyznać, jej myśli niepożądanie zaczęły kroczyć ku wspomnieniom wieczoru, jaki spędziła z Jiminem. Pamiętała jego dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechał i słodki rechot, kiedy Taehyung opowiadał kawał ostatniego dnia w restauracji. Przyłapała się na dziwnym uczuciu, że spotkała go wcześniej, choć nie mogła skojarzyć w jakim miejscu i czasie. To nie dawało jej spokoju, nawet kiedy zasypiała.

Wychodząc z windy, kroczyła marmurową posadzką. Od razu zauważyła uśmiechnięty profili Jiwoo. Koleżanka zerknęła znad ekranu służbowego laptopa.

— Dobrze wyglądasz — zaczęła rozmowę, odsuwając krzesło do biurka.

— Ciebie też miło widzieć.

Jungmi odstawiła torebkę na miejsce, a potem skierowała się do niewielkiego pokoju socjalnego, aby zrobić sobie kawę. Czuła się dobrze, choć zasnęła dopiero przed czwartą nad ranem.

— A jak było w Stanach?

— Dosyć ciekawie — wzięła do ręki jedną z filiżanek i włączyła odpowiedni program, aby zrobić sobie swoją ulubioną flat white. — Następnym razem musisz ty pojechać.

Jiwoo zarumieniła się i machnęła ręką. Zupełnie nie wierzyła, że dostanie taką szansę. Przez chwile jeszcze rozmawiały, aż w końcu Kim została sama w pokoju socjalnym. Jak na złość musiała zrobić cały serwis ekspresu.

— Jest u siebie? — usłyszała nieznany dotąd kobiecy głos.

— Proszę chwile zaczekać — odpowiedziała Kang. — Zaraz zadzwonię do prezesa Parka.

— Chce mu zrobić niespodziankę. Chyba mogę, jako jego kobieta?

Przez moment Jungmi nie wiedziała, czy dobrze usłyszała. Nie chciała podsłuchiwać, lecz takie słowa z namacalną łatwością wbiły się w jej uszy. Podniosła wzrok, dostrzegając w oddali kobiecą, zgrabną sylwetkę, ubraną w czerwoną atłasową sukienkę. Jej długie ciemne włosy sięgały pasa.

Chciała odwrócić wzrok, nie przyglądać się badawczo. Jednak nie mogła. Nie po tym, jak Park powiedział jej informacje o tej kobiecie. Nie wchodził w szczegóły, aczkolwiek mogła domyślić się, co zrobiła.

— Minjin?

Jungmi spojrzała na otwarte drzwi gabinetu prezesa. Jimin, ubrany w skrojony na miarę czarny garnitur, wyglądał, jakby zobaczył ducha. Jego twarz, zazwyczaj rumiana i ostatnimi czasy pogodna, natychmiast zmieniła się w bladą i pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu. Oczy, bursztynowe i błyszczące, zwęziły się i stały niemal czarne. Kim była pewna, ten wiecznie opanowany Jimin Park po raz pierwszy może w końcu wybuchnąć.


Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top