18. Hug Me
Po prostu mnie przytul.
Ulice Los Angeles były o wiele bardziej zatłoczone niż te w Seulu, a Jungmi i tak uważała je za istne mrowisko. Kiedy już wyszli z samolotu, odebrali własne bagaże i odnaleźli Taehyunga wraz z Jeonggukiem, którzy zniecierpliwieni patrzyli na zegarek.
— Zamówiłem taksówkę chwile temu — rzucił Kim, a potem uśmiechnął się do asystentki. — Pomogę ci z bagażem.
— Nie trzeba — wtrąciła szybko, aby uniknąć niezręcznej sytuacji. — Nie jest ciężki, dam sobie radę.
Była wdzięczna Taehyung'owi za te słowa. Uważała jednak, że będąc jego podwładną, nie powinna prosić go o zbyt wiele. Sam Kim wydawał się nie być na tyle wyniosły, by zwykła pomoc kobiecie, była czymś złym. Ku zdziwieniu wszystkich, to właśnie Jimin sięgnął po walizkę asystentki i skierował ją w stronę wyjścia z lotniska.
Taksówka już czekała, więc zajęli w niej miejsce. Mogła pomieścić siedem osób, więc Jungmi miała tę swobodę, że nie musiała ponownie siedzieć obok Jimina. Po lądowaniu samolotu nie czuła się zbyt dobrze w jego towarzystwie. Nie chciała, aby prezes Park źle zinterpretował jej gest.
Hotel Bel-Air, w którym mieli zarezerwowany tygodniowy pobyt, mieścił się w samym centrum Los Angeles. Znany był jako jeden z najbardziej ekskluzywnych hoteli w LA, z przepięknymi ogrodami i luksusowymi pokojami. Znany z gościnności gwiazd i prywatności.
— Dobra robota, panno Kim — pochwalił ją Jeongguk, gdy przekroczyli próg windy. — Ten hotel jest wspaniały.
— Ktoś tu chyba liczy na premię — wtrącił Taehyung, puszczając do niej oczko. Następnie skierował się w stronę opartego o bok windy przyjaciela. — Chyba prezes Park, się ze mną zgodzi?
Jimin kiwnął głową, co miało być niemym potwierdzeniem słów wiceprezesa.
Drzwi windy rozsunęły się automatycznie, wypuszczając ich na hol piętra do nich należącego. Cała czwórka dostała oddzielne pokoje, położone w różnych częściach hotelowej przestrzeni. Jimin nie patrząc na pozostałych, skierował się do tego, który został mu powierzony. Znajdował się on, w północnej części, a z jego wielkich, szerokich okien, miał idealny widok na otaczający hotel zielony skwer.
Otworzył drzwi kartą, a później udał się w głąb pomieszczenia. Od razu spojrzał na stolik nocy, na którym znajdowały się butelki z wodą. Poczuł w ustach suchość, więc wziął jedną, odkręcił i wypił praktycznie na raz. Poluzował krawat i rozpiął dwa górne guziki koszuli.
Zamknął zmęczone oczy, lecz od razu zauważył obraz z przeszłości. Ledwo wytrzymał napięcie, a teraz ponownie ten widok pojawił się, niczym żywy malunek.
Twarz Jungmi była spokojna, a jej oddech miarowy. Lecieli już kolejną godzinę, lecz byli bliżej celu niż dalej. Jimin od dwudziestu minut czytał ten sam wers, ponieważ wszystkie litery nie mogły mu wejść w pamięć. Wszystko przez siedzącą obok kobietę, która swoją obawą, przed katastrofą, sprawiła, że jedynym jego celem była jej ochrona.
Doskonale pamiętał ten pierwszy lot. Jako mały chłopiec przebywał z matką, lecz tego dnia, ojciec, pan Park, właściciel dobrze prosperującej firmy Magnate, musiał udać się w służbową podróż do Stanów Zjednoczonych.
To była pierwsza podróż Jimina za granicę i dziewiczy lot samolotem. Będąc dzieckiem, niezbyt wysokim chłopcem, wielki samolotowy pokład zrobił na nim piorunujące wrażenie. Czuł się jak mała kropla wody w wielkim głębokim oceanie.
Jungmi poruszyła się niespokojnie, ale nie obudziła się ze swojego snu. Jej klatka piersiowa unosiła się miarowo, a gdyby Jimin przybliżył głowę do jej ust, usłyszałby dość słodkie chrapanie. Park odłożył gazetę i patrzył na śpiącą asystentkę.
Złość, którą czuł na Taehyunga powoli mijała, aczkolwiek nie znikła całkowicie. Uważał za błąd to, że Jungmi jest tak blisko. Z każdym dniem, w którym widział jej ciężką pracę, jego serce zaczęło pękać. Jimin był rozdarty.
Podziwiał Kim za to, jaka była. Uśmiechnięta pomimo przeciwności i osobistego smutku. Jednak w jego pamięci wciąż tkwił smak jej ust, desperacko całujących jego wargi, tamtej nocy, pod jej kamienicą.
Czyby go nie pamiętała? Czy tylko udawała?
Jimin nie mógł odpowiedzieć na to pytanie. Nie chciał jej przypominać, ani o tym mówić. Postanowił poczekać, aż sama się przyzna lub zrozumie, co się stało tamtej nocy.
Obecnie stał przy oknie i patrzył na rozciągające się widoki. Pokiwał głową, chcąc wybić sobie z niej obraz asystentki, która znajdowała się kilka pomieszczeń dalej. Dotknął dłonią twarzy, a potem przeczesał ciemne kosmyki. Zastanawiał się, co będzie dalej? Jak wytrzyma to niewidzialne napięcie i niewypowiedziane słowa? Dlaczego, pomimo jego najszczerszych prób, wciąż myślał o drobnej kobiecie, która nie powinna dla niego nic więcej znaczyć?
— Musisz się zdystansować — stanowczo powiedział do siebie, a potem delikatnie uderzył policzki. — Nie możesz pozwolić sobie na sentymenty.
Jimin zasunął grube kotary w butelkowej zielonym odcieniu, a potem po prostu położył się na łóżku. Podróż odcisnęła na nim piętno, zaczynał łapać do jetlag. Zamknął powoli oczy, a potem po prostu zasnął.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top