17

Szczerze mówiąc, nie do końca wierzyłam w to, że ten wyjazd faktycznie się odbędzie, a tym bardziej że wyskoczą mi z tym zaledwie dwa dni od tej, powiedzmy, dość luźnej propozycji. Dlatego właśnie rano siedziałam jak ostatnia kretynka przy walizce, jakby modląc się do ubrań, żeby same się spakowały.

Diana: potrzebuję pomocy
Caroline: co jest?
Diana: nie wiem w co się ubrać......
Caroline: przyjęłam, zaraz będę.
Diana: pokój 313, ily
Caroline: ily2

Kilka minut później usłyszałam pukanie i aż odruchowo pokiwałam głową z uznaniem dla jej szybkiego tempa. Podniosłam się z ziemi i otworzyłam drzwi, przez które wpadła uśmiechnięta dziewczyna.

- Twoja osobista doradczyni, witam – Zaprezentowała się uroczyście, po czym dała mi buziaka w policzek na powitanie i skierowała wzrok dalej. – Hej, Jeremy.

- He- co? – Chłopak wytrzeszczył oczy, w ostatniej chwili ratując się od spadnięcia z łóżka. Szybko pokręcił głową i przeczesał dłonią włosy, posyłając Caroline uśmiech. – Hejka. Co tu robisz?

- Ratuję Di – Wzruszyła niewinnie ramionami, wracając spojrzeniem do mnie. – Więc?

- Nie wiem, co wziąć, poważnie.

- To – Rzuciła mi pierwszą rzecz dosłownie po kilku sekundach przeglądania moich ciuchów. – Uuu, ładniutkie, ale nie. To na pewno i to – Spojrzała na mnie dumnie, wstając i usiadła obok mnie na łóżku, gdy ja patrzyłam na wybrane rzeczy. – Dziś wkładasz to – Wskazała na dżinsowe szorty i zwiewny top. – Do tego te okrągłe okulary przeciwsłoneczne, będziesz wyglądać przegenialnie, a do tego matching ze mną!

- Podoba mi się – Pokiwałam głową z niekrytym uznaniem.

- Sukienkę będziesz miała na jutro, a teraz zyskałyśmy pół godzinki na błogie lenistwo. Jeremy, puść jakiś serial, to obejrzymy z odcinek chociaż.

- Jasne – odparł od razu, w natychmiastowym tempie klikając kolejne przyciski, a ja zmarszczyłam brwi. Gdybym ja poprosiła, to zmieniłby to może za trzy godziny. – Faking it?

- Idealnie.

Mój brat posłał jej jeszcze uśmiech, a mnie naprawdę szokowało to, jak on strasznie się w niej zauroczył, ale z drugiej strony... to dość słodkie, a ja nie powinnam go za to krytykować, bo sama nie byłam lepsza, patrząc na to, co ostatnio się działo z moim podejściem do Camerona.

Westchnęłam przeciągle, starając się od razu odepchnąć te myśli na bok i skupiłam się na serialu.

Jeszcze w trakcie odcinka wyszykowałam się i zebrałam wszystko. Narzuciłam na ramię torbę i żegnając się jeszcze z Jeremim i rodzicami, ruszyłam za Caroline do jej pokoju, gdzie ta przebrała się i wzięła swoje rzeczy. Wreszcie zeszłyśmy na dół, zastając chłopaków przy samochodzie zaparkowanym obok hotelu. Momentalnie w mojej głowie pojawiło się wspomnienie, gdy tym samym autem pojechaliśmy na piknik.

- Stary, pół-bliźniaczki nam się trafiły – Jack szturchnął swojego przyjaciela w ramię, na co my parsknęłyśmy śmiechem. Faktycznie, stroje miałyśmy niemal identyczne, nawet okulary przeciwsłoneczne nam się zgrały i różniłyśmy się tylko opalenizną, w której chyba nigdy nie byłabym w stanie jej dorównać i fryzurami, bo moje blond włosy były spięte w kucyk, a jej czarne, całkowicie kontrastujące z moimi, splotłam jej w dwa warkocze, gdy jeszcze siedziałyśmy u mnie. – No ale wyglądacie genialnie – Posłał nam swój popisowy uśmiech i złapał swoją dziewczynę w talii, wciskając w jej usta pocałunek.

Skierowałam wzrok na Camerona, który wciąż wpatrywał się we mnie tak miękkim spojrzeniem, że aż się rozczuliłam. Podeszłam do niego, zarzucając mu ręce na kark i złączyłam nasze usta, czując, jak lekko się uśmiecha. Trwaliśmy tak przez chwilę, każdy w swoim świecie, dopóki ktoś nie zaproponował, że czas jechać. Caro i Jack zapakowali się na tylne siedzenia, a my zajęliśmy te przednie. Wyjechaliśmy na ulicę, a ja odruchowo włączyłam radio.

- W drugą stronę robimy zmianę, też chcę się poobściskiwać na tyle – palnął Cameron po kilku minutach, na co tamta dwójka wyłącznie prychnęła. – Widzę was w lusterku, kochani, trochę hamulców.

Mimowolnie parsknęłam śmiechem, zwłaszcza gdy Caro wystawiła do przodu dłoń z wyprostowanym środkowym palcem, idealnie między nas.

Skupiłam się na widoku, który mimo tego, ile czasu już tam spędziłam, wciąż równie mocno mnie zachwycał. Było jeszcze wcześnie, więc słońce wdawało się we znaki, ale dla nikogo tutaj nie było to zaskoczeniem, a ja sama zdążyłam już mocno przywyknąć.

W radiu akurat włączyli „Little Hollywood", powodując, że na moje usta mimowolnie wpłynął uśmiech. Ta piosenka zawsze kojarzyła mi się z wakacjami, a wtedy uderzyła we mnie podwójnie, o ile nie potrójnie, bo chyba żadnego innego roku nie czułam tak bardzo tego klimatu, jak wtedy. Może jedynie wzięłabym pod uwagę rok, gdy byłam na obozie z Minnie i Chrisem, ale jednak to, co było tam, a to, co na Hawajach to zupełnie inne bajki.

Jechaliśmy może pół godziny, aż minęliśmy tabliczkę z nazwą miasta, a ja mimowolnie wytrzeszczyłam oczy, momentalnie przenosząc wzrok na Camerona.

- Honolulu? – spytałam niepewnie, a kiedy skinął głową, pisnęłam. – Zawsze chciałam tu być, jejku!

- To dobrze się składa – Spojrzał na mnie kątem oka, gdy zatrzymał się na światłach i złapał mnie za dłoń, unosząc ją do swoich ust, po czym złożył na niej pocałunek. Uśmiechnęłam się szeroko.

Zajechaliśmy pod hotel, który znajdował się właściwie w centrum, ale już patrząc z parkingu, mogłam się założyć, że było z niego widać ocean i nie tylko. Budynek był ogromny, jeden z najwyższych, jakie widziałam w życiu i górował nad pozostałymi, mimo że serio wiele budowli tam było strasznie wysokich.

Zanim zdążyłam chociażby wykrztusić to „wow", cała trójka również wygrzebała się z samochodu i jakby nigdy nic skierowali się do środka. Cam złapał mnie za rękę, a ja dzielnie za nimi dreptałam, chociaż wciąż nie mogłam przestać rozglądać się dookoła. Standardy hoteli, w których bywałam tutaj były chyba o trzy wysokości tego budynku wyżej niż jakiegokolwiek miejsca w Phoenix, naprawdę. Wszystko wyglądało tu jak w jakiejś innej rzeczywistości, a ja właśnie tak się czułam, przebywając tam. Jakbym już nie żyła swoim nudnym, szarym życiem tylko stała się bohaterką filmu wakacyjnego.

W sumie nadawałabym się.

Jakiś typ w holu skinął chłopakom i dał im karty, a ja przez chwilę zmarszczyłam zdezorientowana brwi, jednak postanowiłam to olać. Pozwoliłam doprowadzić się do windy, która zawiozła nas na jedno z ostatnich pięter, gdzie po chwili znaleźliśmy się przy odpowiednich drzwiach, a przynajmniej tak wywnioskowałam, gdy wszyscy się zatrzymali, jednocześnie zmuszając mnie do tego samego. Spojrzałam kątem oka na Caro, która puściła mi oczko, zanim razem z Jackiem weszli do pokoju obok. Wtedy uniosłam wzrok na Camerona, który przesunął kartą w odpowiednim miejscu i otworzył przede mną drzwi, gestem ręki zapraszając mnie do środka.

- Madame – Uśmiechnął się czarująco, na co wyłącznie się zaśmiałam, przekraczając próg.

Samo wnętrze przypominało trochę pokój, w którym mieszkałam w drugim hotelu z Jeremim, z tym faktem, że różnił się nieco widokiem i ilością łóżek, bo tu znajdowało się jedno małżeńskie. Uniosłam lekko brew, ale ostatecznie postanowiłam tego nie komentować i wyłącznie usiadłam na materacu, wciąż rozglądając się dookoła. Słońce wpadało przez oszkloną ścianę, za którą znajdował się jeszcze kawałek balkonu, a z niego rozciągał się nieziemski widok obejmujący część miasta i ocean. Drzwi były otwarte, przez co wciąż czułam powiew świeżego powietrza i cóż, chyba tak wygląda raj.

- Pięknie tu – palnęłam wreszcie, a chłopak popatrzył na mnie z lekkim rozbawieniem i zajął miejsce obok, obejmując mnie delikatnie. – Pewnie drogie to jak cholera.

- Niespecjalnie – Wzruszył niewinnie ramionami, na co prychnęłam cicho. – To znaczy, jest, ale to znajomi rodziców z branży, więc mamy zniżki.

- Wciąż do mnie nie dociera, że jesteś synem właścicieli – przyznałam, ale on wyłącznie machnął ręką. – Myślałam, że takie dzieciaki są drętwe, rozpieszczone i samolubne, a ty właśnie zupełnie taki nie jesteś. Raczej przeciwnie.

- Uznam to za komplement, słońce – zaśmiał się i pocałował mnie w skroń, po czym położył się plecami na łóżku. Zapanowała chwilowa cisza, którą przerwał zdecydowanie cichszym i dość niepewnym głosem. – Może to kwestia tego, że byłem przy tym, jak do tego dochodzili i pomagałem im z tym wszystkim. W sumie to mi zostało.

- Pewnie tak. To całkiem urocze – Posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił. Podziwiałam go. Naprawdę z każdą naszą rozmową coraz bardziej dostrzegałam kolejne jego zalety, kolejne rzeczy w nim, które po prostu są niesamowite. Odchyliłam się do tyłu, kładąc obok chłopaka, który przytulił mnie mocno do siebie, a ja objęłam jego brzuch ramieniem, napawając się tą uroczą chwilą, póki trwała.

A trwała krótko.

- Zajebisty pokój – palnął Jack, wchodząc do nas, jak do siebie, a tuż za nim przyszła Caro z jakąś dużą kartką. Z niekrytą niechęcią podniosłam się do siadu.

- Zjemy coś i lecimy w miasto, tylko powiedzcie mi, na co macie ochotę – zarządziła, posyłając nam uroczy uśmiech, jednak oboje wzruszyliśmy ramionami. Wywróciła oczami. – No błagam, cokolwiek.

- Wybierz coś, dostosujemy się – palnął Cam, a dziewczyna zmrużyła na nas oczy.

- A spróbujcie tylko potem narzekać – prychnęła wreszcie. – Dobra, idziemy. Mamy zajebiste łóżko swoją drogą.

- Nie mów hop, zaraz przetestujemy – Jack uśmiechnął się cwaniacko, po czym skinął nam i razem z Caro wyszli na korytarz. Uniosłam wzrok na chłopaka obok mnie, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem.

Przez chwilę zamierzaliśmy wrócić do poprzedniej pozycji, ale nagle zrobiło się tak... dziwnie. Sama nie wiem do końca dlaczego, chyba oboje po prostu uświadomiliśmy sobie, jak bliski to był gest i że już nie do końca wiemy, co robimy, ani co powinniśmy robić. Szczerze mówiąc, sama naprawdę się pogubiłam w tym, co dzieje się między nami, a wtedy tak po prostu leżeliśmy, tuląc się, jak... No właśnie. Jak kto?

Nie mając lepszego pomysłu, wstałam pod pretekstem wyjścia na balkon. Odetchnęłam świeżym powietrzem, opierając się o barierkę.

Niby nie przeszkadzało mi to, że nasza relacja zrobiła się taka, powiedzmy, bliższa i to nie tylko w fizycznym, ale i psychicznym sensie. Lubiłam go, cholernie mocno go lubiłam i wciąż nie mogłam przeboleć, że za tym wszystkim kryje się ściema. W zasadzie ja nawet nie chciałam dopuszczać tego do siebie, zwłaszcza po tych wszystkich zbliżeniach, w których chyba aż zbyt mocno czułam realność wszystkich uczuć i emocji.

Chyba się pogubiłam.

Cameron wyszedł chwilę po mnie i po prostu stanął obok, również opierając się o barierkę, jednak nawet na mnie nie spojrzał. Trwaliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy.

- Pamiętasz, jak mówiłem, że to niemożliwe, żeby któreś z nas zakochało się w drugim przez te kilka tygodni? – zaczął nagle, jakby czytając w moich myślach, a ja zamarłam, czując jedynie, jak serce mi przyspiesza. Skinęłam nieznacznie głową, nie będąc nawet pewna, czy to zauważy. – Chyba się myliłem.

Cholera.

Westchnęłam przeciągle, starając się powiedzieć cokolwiek, ale przez dłuższą chwilę dostałam jakiejś blokady, nie potrafiąc nawet zebrać myśli.

- To znaczy? – wydusiłam wreszcie o wiele cichszym głosem, niż zamierzałam, a on po prostu położył dłoń na mojej, splatając delikatnie nasze palce. Zacisnęłam usta, patrząc na niego niepewnie.

- Sama wiesz, że ostatnio było dużo sytuacji, w których wychodziło coś takiego, nie wiem, jakby ten związek nie był wcale udawany i jak mam być szczerzy, to właściwie z mojej strony nie jest – Zamrugałam kilkukrotnie, próbując przyswoić tę wiadomość, ale czułam tylko, jak serce skacze mi ze stresu, chociaż jeszcze nie do końca pojmowałam, co tu mnie stresowało. – Wiem, że to pewnie brzmi głupio i jeśli nie powinienem tego mówić, to przepraszam, ale chyba powinnaś wiedzieć, że nie uważam tego za jakiś głupi układ, słońce. Naprawdę mi na tobie zależy. Z każdym spotkaniem coraz bardziej.

- Mi też – wcięłam mu się w słowo w przypływie chwilowej odwagi i pewniej zacisnęłam palce na jego dłoni, posyłając mu uśmiech, który momentalnie odwzajemnił. – Ale ulga, bałam się, że sobie coś wymyślam.

- Szczerze to ja też – zaśmiał się, obejmując mnie i pocałował mnie w skroń. Dopiero po dłuższej chwili kontynuował. – I co z tym zrobimy?

- Na pewno nie będziemy już sobie nic wmawiać – Wzruszyłam ramionami. – I chyba nieco lepiej spędzimy ten wyjazd – Odwróciłam się przodem do niego, a on bez zbędnych słów złączył nasze usta, przyciągając mnie mocno do siebie. Miałam to dziwne uczucie w brzuchu, te pseudo motylki, o których wszyscy mówią, a których nie doświadczyłam wcześniej przy żadnym innym chłopaku i to było... fajne. I naprawdę przyjemne.

- Wow – palnął nagle, odsuwając się trochę, jednak wciąż jego twarz była naprawdę blisko mojej. – Czyli teraz naprawdę jesteś moją dziewczyną?

- Zgadnij – Uniosłam lekko brew z niekrytym rozbawieniem, ale on wyłącznie uśmiechnął się szeroko, wracając do naszego pocałunku.


***
well, miły chwilowy powiew wakacji dla odstresowania po tym tygodniu

przyznaję, ostatnio olałam wattpada i to dość mocno na rzecz bardziej osobistej pracy, której ta platforma co prawda nigdy nie ujrzy, ale według osoby, dla której ją pisałam, wyszło całkiem dobrze, więc chyba nie powinnam żałować

regularnie lub nie, zbliżamy się do finału tej opowieści i mam nadzieję, że uda mi się w tym roku jeszcze wbić do was z czymś w świątecznym klimacie!!

a tymczasem życzę wam miłego weekendu, odpoczywajcie kochani, buziaki! x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top