16
- Zmarzłaś, słońce? – Cam spojrzał na mnie z niekrytym rozbawieniem, zatrzymując wzrok na mojej koszulce, która zdecydowanie wyróżniała się pośród ludzi w kąpielówkach. Cóż, przynajmniej szorty zdjęłam. – Wiesz, mogę cię ogrzać.
- W to nie wątpię – parsknęłam, siadając na stołku. – Masz szczęście, że w tym topie nic nie widać, bo chyba bym cię zabiła.
- Nie ma za co, skarbie – Nachylił się, całując mnie krótko, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Odsunął się, jeszcze przez chwilę patrząc mi w oczy z lekko uniesionym kącikiem ust, po czym wrócił do swoich obowiązków. W głowie miałam słowa Minnie o tym, żeby się nie przywiązywać, ale gdy go zobaczyłam... Po prostu nie mogłam. Zbyt mocno na mnie działał.
Mimowolnie zatrzymałam wzrok na jego szyi i aż prychnęłam.
- A ty się chwalisz, jak widzę – Posłałam mu znaczące spojrzenie, a on przez chwilę zmarszczył brwi.
- Co? – spytał, a ja wyłącznie przejechałam wzrokiem do malinki i powrotem do oczu. – No tak. U facetów to działa trochę inaczej słońce. Już ze trzech gości zbiło ze mną pionę – Wzruszył ramionami.
Mimowolnie zaśmiałam się pod nosem na wspomnienie z poprzedniego dnia i sięgnęłam po telefon. Wszystko poniekąd wracało do rutyny. Wczoraj znów siedzieliśmy nad basenem całą czwórką, śmiejąc się, tańcząc i gadając niemal do rana, spałam do południa, o ile nie dłużej, poszłam z bratem na śniadanie, a potem posiedziałam nad basenem i zjadłam obiad z całą rodziną, następnie wracając do łóżka, a moje myśli podświadomie zaczęły krążyć wokół Camerona.
- A ty się nie zbierasz? – spytał Jeremy, wyrywając mnie z transu. Uniosłam na niego wzrok, po chwili wybuchając śmiechem.
- Co ty masz na głowie? – Uniosłam brew, nie kryjąc nawet swojego rozbawionego uśmiechu i weszłam na Snapchata, robiąc mu szybko zdjęcie z dodatkowym zoomem na głowę.
- Przecież wszyscy teraz tak noszą – burknął, a ja posłałam mu pełne politowania spojrzenie i podniosłam się z łóżka, podchodząc bliżej.
- Z całą miłością lub jej brakiem, koczek samurajski, a cebulka na środku głowy to zupełnie inne rzeczy – Wzruszyłam niewinnie ramionami i zdjęłam gumkę z jego włosów, wzdychając przeciągle. – Ułożyć ci je?
- Nie wiem, czy mogę ci tak zaufać – Wystawił do mnie język, na co wyłącznie wywróciłam oczami, wracając na materac.
- Nie, to nie. Gdzie się tak szykujesz, co?
- Nie mówiłem ci? – Zmarszczył brwi, a ja natychmiast zaprzeczyłam. – Jakoś za godzinę idziemy na kolację do właścicieli. Znowu.
Zamrugałam kilkukrotnie, analizując wszystko dokładnie i patrząc tępo na brata, który zdezorientowany pomachał mi dłonią przed twarzą, jakbym była w hipnozie. Wreszcie zebrałam wszystkie myśli i natychmiast zeskoczyłam na podłogę i łapiąc najpotrzebniejsze rzeczy z walizki, wpadłam do łazienki, zamykając ją na klucz.
- Nie spędzisz tam godziny, prawda? – krzyknął za mną, ale wyłącznie głośno prychnęłam, na co zaklął pod nosem.
Jakby niewystarczająco mnie znał.
O podobno ustalonej godzinie staliśmy pod drzwiami rodziców, choć brat wciąż był na mnie obrażony za to, ile czasu się szykowałam. Skutecznie to olewałam, bo czułam się naprawdę ładnie. Zdążyłam wziąć prysznic, ogolić nogi, nieco podkręcić włosy, zrobić maseczkę, pomalować się i włożyć sukienkę w kwiatki z odsłoniętymi ramionami, której miałam nawet nie brać na ten wyjazd, ale spakowałam ją w ostatniej chwili „na wszelki wypadek".
Opłaciło się.
- Jacy punktualni, aż jestem w szoku – zaśmiała się mama, głaszcząc mnie po ramieniu z uśmiechem.
- Próbują się podlizać, mówię ci – wtrącił tata, a ja wystawiłam do niego język, na co odpowiedział mi tym samym. Niby nasz wspólny czas ograniczał się zwykle do zjedzenia razem obiadu, ale miałam wrażenie, że nasze relacje były o wiele lepsze, gdy wszyscy byliśmy wypoczęci, bez niepotrzebnych problemów, kłótni i stresów.
Udaliśmy się do apartamentu, który odwiedziliśmy już raz na początku wyjazdu i z tego, co się dowiedziałam, rodzicom zdarzało się nawet bywać tam częściej. Tym razem jednak chyba postawili na większe spotkanie, bo nawet gdy wszyscy usiedliśmy za stołem, jedno miejsce jeszcze zostało wolne.
- Nasz syn poszedł się tylko przebrać i zaraz przyjdzie – zaczęła kobieta, jakby czytając mi w myślach, po czym obdarzyła nas uśmiechem. – Cieszę się, że wreszcie go poznacie. Czasem ciężko go złapać, bo wiecznie jest zabiegany...
Przez chwilę aż się zdziwiłam, bo ani ja, ani rodzice, ani tym bardziej Jeremy nie wiedzieliśmy nawet, żeby właściciele mieli dziecko. Jakoś podświadomie przyjrzałam się twarzy mężczyzny, a kolejne myśli zaczęły docierać do mnie w zwolnionym tempie, gdy uświadomiłam sobie, że zaczynam rozpoznawać te rysy, a pojawienie się kolejnej osoby na tarasie tylko utwierdziło moje przypuszczenia.
- Dobry wieczór – Uniosłam wzrok na chłopaka, który w pierwszej chwili nawet mnie nie zauważył i poczułam, jak coś ściska mi żołądek.
- Właśnie, to jest nasz syn, Cameron. A to państwo Forbes...
A moje życie to komedia.
- A my się znamy – Cam uprzedził swoją mamę, gdy już miała nas sobie przedstawić. Kiwnął głową do mnie i Jeremiego, uśmiechając się lekko, co odwzajemniłam. Widziałam, doskonale widziałam, że miał ochotę parsknąć śmiechem równie bardzo, jak ja, jednak oboje staraliśmy się zachować profesjonalizm, mimo że tuż obok nas mój brat wydawał się już na skraju zdezorientowania.
- A to niespodzianka – zaśmiał się mój tata, a ja skinęłam dość niezręcznie głową.
Chwilę później podano kolację, a my wszyscy zajęliśmy się jedzeniem w akompaniamencie rozmów między dorosłymi. Czułam się nieco niezręcznie, zresztą cały czas posyłaliśmy sobie z Cameronem porozumiewawcze spojrzenia, których rodzice zdawali się nawet nie widzieć.
Właściwie czas mijał dość spokojnie, całe szczęście nie musiałam się odzywać, więc w milczeniu zachwycałam się smakiem każdego kęsa.
- A skąd się już znacie? – zagadnęła nagle moja mama, patrząc na naszą dwójką, a chłopak posłał mi znaczące spojrzenie, bo on akurat przypadkiem miał pełną buzię. W myślach wyklęłam go z tysiąc razy, jednak na zewnątrz wyłącznie przybrałam życzliwy uśmiech.
- Nad basenem. Nietrudno mnie zauważyć, jak przesiaduję tam prawie codziennie – zaśmiałam się uprzejmie, a oni razem ze mną.
- A ty, Cameron, też wypoczywasz? – kontynuowała, przez co chłopak w końcu zmuszony był się odezwać.
- Poniekąd tak, ale głównie pracuję za barem nad basenem. Czasem też pomagam w restauracji lub przy innych sprawach – Posłał jej lekki uśmiech, ale zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, jego rodzicielka zabrała głos.
- Bardzo się angażuje w pracę i czasem robi tu tyle, co George – Kiwnęła głową na swojego męża. – Jest dla nas ogromnym wsparciem.
- Bez przesady – wtrącił chłopak, kręcąc głową z uśmiechem, jednak moi rodzice zdążyli już podchwycić temat.
- To się bardzo chwali, dobrze, że Diana i Jeremy spędzają z tobą czas, może się czegoś nauczą – zaśmiali się, a ja naprawdę starałam się nie wywrócić oczami i wyłącznie siedziałam w milczeniu.
- Jeśli będziecie mieli ochotę, to któregoś dnia Cam może zrobić sobie wolne i wybierzecie się do miasta, nawet na dwa dni – zaproponował nagle George, o ile mogę go tak nazwać, wyrywając mnie jednocześnie z zażenowania moimi życiodawcami, a jego syn natychmiast to podłapał, uśmiechając się szeroko.
- Jeśli państwo nie będą mieli nic przeciwko, to bardzo chętnie. Pewnie zabralibyśmy jeszcze moich przyjaciół dla towarzystwa – Zacisnęłam usta, patrząc kątem oka na rodziców, którzy wymienili spojrzenia.
- Myślę, że nie ma problemu. To już nie te lata, żeby dzieci zwiedzały z rodzicami – zaśmiała się moja mama, a my razem z nią, ot tak, z grzeczności.
- To jak, s... Diana, dasz się wyciągnąć na wycieczkę? – spytał Cam, a ja naprawdę miałam ochotę się zaśmiać nawet z tego, że prawie nazwał mnie słońcem. Jednak wyłącznie przybrałam na twarz uroczy uśmiech, choć dobrze wiedziałam, że chłopak zobaczy w nim moje rozbawienie.
- Chętnie – przyznałam, a już chwilę później dorośli zdążyli wrócić do swoich tematów. Spojrzałam na niego jeszcze przez chwilę, gdy puścił mi oczko, na co wyłącznie lekko się uśmiechnęłam, poświęcając wreszcie uwagę talerzowi przede mną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top