13

Przeczesałam włosy, ostatni raz przeglądając się w lustrze i wróciłam do pokoju. Minęłam się z Jeremim, przybijając mu symboliczną piątkę na znak, że oddaję mu łazienkę, po czym sama rzuciłam się na łóżko. Odkąd wstaliśmy, nie zamieniliśmy ani słowa, zresztą nie dziwiło mnie to, bo do apartamentu wróciliśmy koło trzeciej w nocy i w związku z tym raczej mieliśmy prawo być zmęczeni.

Ogólnie mówiąc, ta noc nie była taka zła, a ja nawet nieźle się bawiłam.

Przeczekałam piętnaście minut, aż brat znów otworzył drzwi i skinął mi, żebyśmy poszli na śniadanie. Dopiero w windzie zdecydowałam się zacząć temat.

- Jak ci się podobało? – spytałam, a on pokiwał głową z uznaniem.

- Kozak.

- Tylko tyle?

- No kozak. Sztos, super, ekstra, zajebiście, nie wiem, jakiego słowa oczekujesz? – Spojrzał na mnie kątem oka, na co wyłącznie wywróciłam oczami.

- Jakiegoś podziękowania? Dzięki mnie pędziłeś pół nocy z dziewczyną, która ci się podoba!

- Nie, żebyś miała większy wybór...

- Wystarczy „dziękuję".

- No dzięki.

- Żenujące, że jesteśmy rodziną – westchnęłam, wychodząc z windy, która zatrzymała się na odpowiednim poziomie, a on zaśmiał się gdzieś za mną.

Śniadanie zjedliśmy naprawdę wolno, po czym resztkami sił wróciliśmy na górę. Z każdą chwilą czułam się coraz bardziej zamulona i nie wiedziałam, czy to wina stosunkowo krótkiego snu, czy psychiki zmęczonej przeżywaniem dosłownie wszystkiego jakieś trzy razy mocniej, ale zdecydowałam się położyć na łóżku i nie ruszyłam się aż do obiadu, kątem oka patrząc na odpalonego przez Jeremiego Netflixa.

Nie poszłam nawet na basen, co zdziwiło nawet mojego brata, bo odrywając się od serialu, spytał mnie kilka razy czy na pewno dobrze się czuje, bo „zachowuję się dziwnie, nawet jak na mnie".

Jakoś pod wieczór dostałam SMS'a, na którego widok westchnęłam przeciągle.

Caroline: bądź za godzinkę na dole, kochana
Caroline: mamy propozycję nie do odrzucenia!
Diana: jestem półmartwa, ale załóżmy, że przyjdę
Caroline: mmm pozytywne nastawienie, to lubię

Zaśmiałam się cicho na jej ostatnią wiadomość i po naprawdę długim zbieraniu się do wstania, zdecydowałam się ogarnąć. Nie włożyłam nawet stroju kąpielowego, bo i tak nie miałam ochoty na basen, więc o odpowiedniej porze zwlokłam się na dół w dresowych szortach i jakimś topie, zastając nad basenem całą trójkę.

- Wrócił syn marnotrawny – parsknęłam, kierując spojrzenie na Jacka, który puścił mi oczko. Pokręciłam z rozbawieniem głową.

- Dobra, słuchajcie – zaczęła Caro. – Jedziemy na imprezę do klubu, w którym pracuje Jack, woohoo! – pisnęła, zaczynając klaskać, a ja skrzywiłam się nieco.

- Szczerze to nie mam ochoty, wybaczcie – Wzruszyłam niewinnie ramionami.

- Ja też, mam dzisiaj jakiegoś laga, poważnie – wtrącił Cameron, a ja od razu mu przytaknęłam.

- No już bez przesady – Jack posłał nam znaczące spojrzenie, ale gdy pokręciliśmy głowami, machnął na nas ręką. – Jak chcecie zostać sami, to mówcie prosto z mostu, a nie.

- To sobie wybraliście termin na wieczór we dwoje – prychnęła Caro, zakładając ręce na piersi, po czym złapała swojego chłopaka za rękę. – Dobra, niech siedzą gołąbeczki, my jedziemy.

- Kocham demokrację w tym związku – Zaśmiałam się mimowolnie na słowa Jacka, który oberwał za nie w ramię od dziewczyny, ale ostatecznie faktycznie pożegnali się z nami i zniknęli gdzieś w hotelu.

- Nie mam ochoty dziś udawać – powiedział nagle Cam, a ja skinęłam głową.

- Czytasz mi w myślach – dodałam jeszcze, na co chłopak się zaśmiał.

W ciszy usiedliśmy sobie na leżakach, nawet nie na jednym i po prostu patrzyliśmy się w przestrzeń przed nami. Nie jako para, nawet nie jako przyjaciele, bo nigdy nimi nie byliśmy, siedzieliśmy tam jak prawie nieznajomi, przynajmniej dopóki żadne z nas nie przerwało ciszy.

- Cent za twoje myśli? – spytał, a ja aż parsknęłam śmiechem, mimo że myślałam, że jestem już wyprana z emocji.

- Ostatni raz słyszałam ten tekst w przedszkolu – Cam wywrócił teatralnie oczami na moją odpowiedź, ale faktycznie znów zaczęłam mówić. – Zastanawiam się, jak można tak codziennie się bawić, imprezować, nie wiem, sama to uwielbiam, ale chyba z czasem by mnie to męczyło.

- Oni w tej kwestii są niezniszczalni – zaśmiał się, a ja mu przytaknęłam.

- Chyba to taki związek, gdzie wzajemnie się nakręcają na takie akcje.

- Właściwie ich związek bardzo się nie różni od naszego, chociaż nasz nawet nie jest do końca prawdziwy – palnął nagle, na co posłałam mu pytające spojrzenie. – Uwielbiam ich oboje, ale błagam cię, to bardziej przyjaźń z korzyściami, tylko że lubią się tym afiszować w miejscach publicznych, więc łatwiej to nazwać związkiem.

- Czyli to jest takie, nie wiem, bez uczuć? – Zmarszczyłam brwi, w odpowiedzi dostając jedynie skinięcie głową. – To trochę przykre, moim zdaniem.

- Robimy to samo, słońce, tylko trochę bardziej stonowanie i u nas to nie wyszło z przyjaźni właściwie – westchnął, a mnie przez chwilę aż wcięło. – Czasem mam ochotę cię przeprosić, że w ogóle to zaproponowałem, ale na co dzień chyba nie jest tak źle, zresztą...

- Co? – spytałam, gdy zamilkł na chwilę, oblizując usta.

- Sama na to poszłaś, nie? Znaczy, ugh – Przetarł twarz dłońmi, a ja obróciłam się lekko w jego stronę. – Po prostu spodobał ci się ten układ, więc chyba nie mam, czym się przejmować. Zresztą to zabawa, bo ciężko, żeby któreś z nas się zakochało w tak krótkim czasie, nie? – dokończył nieco ciszej, a ja wzruszyłam ramionami, wracając wzrokiem do basenu przed nami.

- Nie wiem, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam.

- Takiego układu czy zakochania?

- Obu?

- Nigdy nie byłaś zakochana? – Kątem oka zobaczyłam, jak marszczy brwi.

- Niby jestem już od dobrych dwóch lat, ale zdarza mi się myśleć, że jednak nie.

- Czemu?

- Serio pytasz? – Przeniosłam na niego wzrok, ale gdy patrzył na mnie zdezorientowany, kontynuowałam. – W sensie, nie wiem, chce ci się tego słuchać?

- Wiesz, skoro już jesteśmy w związku, to może wypadałoby się poznać – Uśmiechnął się lekko, na co parsknęłam śmiechem. – Masz ciekawsze plany na ten wieczór?

- Właściwie nie – przyznałam, a on skinął mi głową, żebym mówiła. – Znalazłam sobie crusha w liceum, przystojniak, koszykarz, serio ideał, przynajmniej dla mnie – Mimowolnie uniosłam kącik ust na wspomnienie Jacoba. – Strasznie się nim podjarałam, przychodziłam na wszystkie treningi, wkręcałam się na imprezy z nim, wysyłałam mu najładniejsze snapy...

- A on nigdy nie spojrzał na ciebie w ten sposób? – dokończył za mnie, a ja skinęłam głową.

- Ma dziewczyn na pęczki, więc chyba nie powinnam się dziwić.

- Typ na ciebie nie zasługuje – Wzruszył ramionami, na co zmarszczyłam brwi.

- Żartujesz? Jest jakieś trzy ligi nade mną.

- Nie i nie zasługuje na ciebie, skoro nie dostrzega, jak świetną dziewczynę ma tak blisko siebie.

- Nie musisz mi tego mówić, miał być wieczór bez udawania.

- Mówię poważnie, Diana. Jesteś piękna i może sam początkowo poleciałem tylko na twój wygląd i figurę, szczególnie figurę – Zaśmiałam się cicho na jego słowa, ale on kontynuował. – Ale poznałem cię już trochę i masz gadane, jesteś zabawna, urocza, inteligentna, świetnie całujesz przy okazji i facet jest debilem, jeśli nie dostrzega twoich zalet, bo zdecydowanie jesteś trzy ligi nad każdą inną laską, która by się do niego przystawiała.

Zamrugałam kilkukrotnie, nie będąc pewna, czy to wszystko dzieje się w rzeczywistości.

- Wow, serio wow, nie spodziewałam się takich słów, ale dziękuję – Posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. – Chyba w życiu nikt mnie tak nie skomplementował w jednym zdaniu.

- To zaszczyt być tym pierwszym – Puścił mi oczko.

- Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale dziękuję za ten układ – palnęłam nagle. – Jesteś świetnym udawanym chłopakiem, chociaż nieudawanym pewnie też byś był.

- Też jesteś świetną udawaną dziewczyną, chociaż szczerze byłem w szoku, że na to poszłaś.

- Ja też – Oboje parsknęliśmy śmiechem. – W sumie pewnie i tak zbłaźniłam się już w twoich oczach, więc skoro już tak gadamy, to mogę powiedzieć, że chyba poleciałabym na ciebie nawet bez układu.

- Ja na ciebie chyba też – Uniósł kącik ust. – Czuję, że chcesz mi podbudować ego.

- Chyba po tym, co mi powiedziałeś, chciałam, żebyś to wiedział – Podciągnęłam się nieco do góry na leżaku, patrząc na Camerona. – Jesteś serio świetnym chłopakiem, przystojnym zaznaczmy, choć na początku porównywałam cię do tamtego crusha i wmawiałam sobie, że nie jesteś. Zresztą powiedziałeś, że ja mam gadane, a mamy ją oboje i właściwie dlatego to wszystko się stało. I przez twoje teksty na podryw.

- Teraz się śmiejesz, ale chyba jednak cię ruszyły – Posłał mi znaczący uśmiech, na co pokręciłam z rozbawieniem głową.

- Byłeś w tym całkiem uroczy – Wzruszyłam niewinnie ramionami.

- Dziś mamy jakiś dziwny wieczór – zaśmiał się po chwili, a ja pokiwałam głową.

- Bez udawania – powtórzyłam jego słowa. – Niby czuję, że cię tak znam przez te wszystkie spotkania, ale z drugiej strony nic o tobie nie wiem.

- Pytaj.

- Jak się zapatrujesz na wybór koloru farby do włosów, jakiego dokonał Donald Trump?

- Czekaj, to za dużo – parsknął śmiechem, a ja razem z nim. – Bardziej bym się spodziewał: wolisz piwo czy wino?

- A co wolisz?

- Drinki własnego wyrobu. Nawet nie wiesz, ile da się w nie procentów wepchnąć, jednocześnie zachowując dobry smak – Pokiwał głową jakby sam do siebie, na co ja pokręciłam głową z rozbawieniem.

- Chyba więcej nie wypiję nic od ciebie – przyznałam, w odpowiedzi dostając wystawiony język. – Jak to się stało, że tu pracujesz, że możemy w ogóle tak tu siedzieć, jak nikogo nie ma?

- Znajomości – Wzruszył niewinnie ramionami.

- I talent? – Uniosłam brew, ale wyłącznie się zaśmiał.

- Bardziej przypadek.

- Odpowiadasz półsłówkami – burknęłam jakby obrażona, czym tylko go rozbawiłam. – To wracamy do poważniejszych tematów. Byłeś kiedyś zakochany?

- Możliwe. W sumie do dziś nie wiem. Nawet jeśli, to szybko minęło, bo ona wyjechała.

- Współczuję – przyznałam szczerze, ale on wyłącznie machnął ręką.

- Było, minęło. I tak raczej by tego nie odwzajemniła. Wiele osób ma mnie za palanta, który sobie miesza alkohol z sokiem i zagaduje wszystkich durno-śmiesznymi tekstami i to trochę przykre, bo robię to tylko po to, żeby poprawić komuś dzień – Wzruszył obojętnie ramionami, po czym parsknął śmiechem. – Wybacz, to zabrzmiało dość żałośnie.

- Ja tam myślę, że to urocze – Uśmiechnęłam się lekko i wstałam z leżaka, podchodząc do niego. Kiwnęłam głową na trochę miejsca z boku. – Mogę?

- Jeśli chcesz, to zapraszam – Położyłam się obok, a on objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego nieco.

- Jesteś świetnym chłopakiem i to kwestia czasu, zanim znajdziesz osobę, która pokocha i twoje teksty, i całego ciebie.

I gdyby nie ten układ, może nawet byłabym to ja – dodałam w myślach, aż sama się sobie dziwiąc i cieszyłam się tylko, że to zostało w mojej głowie.

Uniosłam lekko głowę, a on przez chwilę po prostu patrzył mi w oczy, po czym delikatnie złączył nasze usta. Niemal odruchowo oddawałam każdy pocałunek, wciąż nie mogąc się nadziwić, jak strasznie mnie to wciągało, szczególnie z nim.

Gdy się odsunęliśmy, uniosłam lekko brew.

- Nie miało być bez udawania? – spytałam, a on pokręcił głową z lekkim uśmiechem.

- Nie udaję.

Spojrzałam mu jeszcze raz w oczy, ale nie widziałam w nich nawet cienia żartu, więc bez słowa znów skierowałam wzrok na basen, a między nami zapanowała cisza. Wciąż byliśmy tak blisko siebie, a ja czułam, że przyspieszyło mi serce, podczas gdy ten mały, idiotyczny uśmiech po prostu sam pojawił mi się na twarzy. 


***
wiem, że trochę minęło od ostatniego, ale hEJ PATRZCIE JAKI DŁUGI ROZDZIAŁ 

postaram się wrzucić następny w miarę niedługo, buziaki i miłego dnia skarby:( xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top