04

- Idziesz na basen? – Spojrzałam kątem oka na brata, szukając w torbie okularów przeciwsłonecznych.

- To łóżko jest tysiąc razy wygodniejsze niż moja kanapa, a w telewizorze jest Netflix, pytasz poważnie?

- Masz niedobór słońca, dziecino, zresztą mógłbyś się czasem ruszyć i przy okazji kogoś poznać. Nie zaszkodziłoby ci – Posłałam mu uroczy uśmiech, na co tylko wywrócił oczami.

- Sama masz całą dwójkę przyjaciół i latasz za typem, który nie zwraca na ciebie uwagi, więc mnie nie pouczaj.

- Po pierwsze mam dużo znajomych – Stanęłam przed nim, zasłaniając mu widok na ekran. – Po drugie Jacob zwraca na mnie uwagę, a po trzecie ja nie mam problemu z poznawaniem ludzi.

- Masz.

- Nie mam.

- W takim razie idź i udowodnij, że potrafisz.

- Proszę bardzo – prychnęłam i złapałam swoje rzeczy, po chwili zatrzaskując za sobą drzwi. Zrobiłam kilka kroków, zanim dotarło do mnie, co się wydarzyło.

Podstępna szuja.

Nie, żebym nie przywykła, bo był taki od zawsze. Już jako dzieciak potrafił wszystko odwrócić i ugrać tak, by tylko wyszło na jego, a że mi zdarzało się być dość naiwną, zawsze kończyłam na straconej pozycji. Choć wkurzał mnie tym niemiłosiernie, mniej więcej tak samo, jak całą swoją egzystencją, to czasem dało się z nim dogadać i jako że jestem cudowną siostrą, zdarzało mi się o niego martwić tak, jak teraz. Mimo że uparcie udawał samotnika, to dobrze wiedziałam, że chciałby mieć inne podejście do ludzi, bo zwyczajnie brakowało mu takiej prawdziwej przyjaźni, o czym zresztą sam mi powiedział, gdy kiedyś wypił kilka kieliszków za dużo.

Weszłam na część basenową, szukając wolnego leżaka. Mimo że ludzi było multum, nie wyglądało to źle, a na pewno nie tak jak większość basenów publicznych, gdzie ledwo masz miejsce, by zanurzyć się w wodzie. Zdjęłam sukienkę, zostając w samym różowym bikini i ułożyłam się wygodnie. Czułam się trochę jak Sharpay Evans w drugiej części High School Musical, ale szczerze? Całkowicie mi to odpowiadało.

Sięgnęłam po swoją komórkę i wysłałam snapa z widokiem przede mną, dodając jeszcze naklejkę serduszka, a następnie włączyłam wiadomości z przyjaciółką.

panda: heeej
myszka: nic nie mów
myszka: zżera mnie zazdrość
myszka: mogłam ci się wpakować w walizkę, ugh
panda: nie narzekałabym:(
panda: mów jak sobie radzicie
myszka: zajmij się wakacjami, a nie mnie kontrolujesz pf
myszka: nie no, kupiłam zapas żarcia i właśnie idę go obudzić ze snu rozpaczy
panda: .......tylko delikatnie
myszka: ;))))))))

U góry ekranu wyświetliło mi się powiadomienie, na którego widok mimowolnie się wyszczerzyłam.

panda: JACOB ODTWORZYŁ MOJEGO SNAPA
myszka: .....za jakie grzechy
myszka: jesteś na Hawajach, a wokół ciebie pewnie chodzi milion przystojnych facetów bez koszulek, olej tego typa, błagam

Wywróciłam oczami, jednak rozejrzałam się po ludziach, próbując wyłapać kogoś, kto jakkolwiek zaintrygowałby mnie swoim wyglądem, ale na to chyba się nie zapowiadało. To znaczy jasne, było sporo przystojniaków, ale żaden nie wpadł mi jeszcze w oko.

panda: niespecjalnie
myszka: w to nie uwierzęXDD
myszka: dobra, wchodzę do jaskini załamania, miłej zabawy słońce
panda: powodzenia x

Odgarnęłam włosy z czoła, zastanawiając się nad słowami przyjaciółki, ale zamiast podbijania serc okolicznych typków, zdecydowałam się tylko na podejście do baru. Usiadłam na wysokim krześle, a chwilę później za ladą zatrzymał się chłopak mniej więcej mojego wzrostu, trochę mocniej opalony i z brązowymi, lekko postawionymi do góry włosami.

- Aloha słońce – Puścił mi oczko, na co wyłącznie uniosłam brew.

- Słońce? – spytałam dla pewności, a on uśmiechnął się szeroko.

- Wiesz, świecisz jaśniej niż wszyscy inni razem wzięci.

- Zapomniałam pudru – parsknęłam, ale on zdawał się tego nie zauważyć.

- Więc co ci podać?

- A co możesz polecić?

- Na drinki chyba jesteś za młoda, więc mogę zaproponować shake i siebie, co ty na to? – Oparł się łokciami o blat, przez co nasze twarze były na jednej wysokości. Miał całkiem ładne oczy, zbliżone do czekoladowych, jak u Jacoba, tylko nieco jaśniejsze.

- Shake chętnie, nad drugą opcją się zastanowię, jak powiesz mi, ile razy już to dziś proponowałeś jakiejś dziewczynie – W odpowiedzi tylko się zaśmiał, odwracając się na chwilę, by powiedzieć koledze, co ma zrobić, po czym natychmiast do mnie wrócił.

- Spokojnie słonko, jesteś pierwsza od dawien dawna. Zdecydowanie zbyt rzadko widuję tu blondynki – Wzruszył niewinnie ramionami, na co wywróciłam oczami, ale nie mógł tego zauważyć przez moje okulary przeciwsłoneczne. – Skąd jesteś?

- Z Phoenix.

- Dolina Słońca. Czyli z ksywką trafiłem, prawda? – Pokręciłam z rozbawieniem głową, a on nieco zmrużył oczy. – Zdejmiesz okulary?

- Nie – rzuciłam krótko, a jakiś chłopak za nim właśnie postawił na blacie moje zamówienie. Uśmiechnęłam się uroczo, biorąc kubek do ręki i wstałam ze stołka. – Dzięki, miło było.

Możliwe, że jeszcze coś powiedział, ale nie zwróciłam już uwagi, wracając na swój leżak.

Do zanotowania: hawajscy chłopcy są przystojni (ale wciąż mniej niż Jacob), całkiem mili i kompletnie nie umieją podrywać.

***
skoro już wpadła nam tutaj moja ulubiona myszka minnie, to może chcielibyście lepiej ją poznać? ogółem mówiąc, na mój profil właśnie wleciała historia równoległa do tej, na którą z całego serduszka was zapraszam❣️

swoją drogą przez te strajki trochę poczułam wakacyjny klimat, stąd moja zwiększona aktywność tutaj XDDDD

buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top