Część siódma
Miłego czytania 💙
Wracam do chwil
Kiedy leżałeś obok mnie
Spojrzałem w poprzek i zakochałem się
- Macie wspaniały dom, poprzedni też był piękny, ale ten jest taki rodziny, podoba mi się – mówił Harry spacerując po nowym domu Zayna i Nialla.
- Dzięki, o to nam chodziło, miało być właśnie tak, rodzinnie i przytulnie.
- Jest piękny naprawdę.
- Fajnie, że nas odwiedziłeś – powiedział Niall i postawił przed nim filiżankę z herbatą – nie pijesz kawy?
- Nieee, nigdy jej nie lubiłem, a piłem ją tylko dlatego, by pokazać jaki dorosły jestem. Teraz już nie muszę tego robić – stwierdził i upił łyk gorącego napoju.
- Zaraz wracam, Zayn stara się gotować, ale wiesz jak mu to wychodzi.
- Ejj jestem tuż obok, nie obgadujcie mnie! – krzyknął Malik stojący przy kuchence.
Niall podszedł do niego i stojąc za nim objął w pasie, kładąc brodę na ramieniu mężczyzny.
Harry przypatrywał się im z małym uśmiechem błąkającym się na ustach. Cieszył się ze szczęścia przyjaciół, ich miłość zaczęła się tak niespodziewanie i zaskoczyła wszystkich, nie to co uczucie jego i Louisa. Czasami widząc takie obrazki coś bolało go w piersi, nie wiedział czy to zazdrość czy tęsknota, a może oba te uczucia razem. Jednak odpychał je od siebie i tak jak teraz czuł tylko radość i rozczulenie. Takie chwile jak ta powodowały, że wszystkim życzył miłości takiej jak ta, którą miał z Louisem. Pamiętał dni, gdy do siebie docierali, powoli, nieśmiało i dyskretnie, tak im się przynajmniej wydawało, ponieważ ich gesty widział cały świat.
Mamy wolne, mamy wolne, maamyy wooolne – śpiewał radośnie Harry, tańcząc w mieszkaniu.
- Przestań wyć Hazz – zaśmiał się Lou i rzucił w niego poduszką, nadal leżąc na dużym łóżku.
- Nie wyję, kochasz mój uroczy śpiew – powiedział loczek, a po chwili cały się zarumienił.
- Co robimy? Może pooglądamy film? – zaproponował szatyn i zerknął na młodszego.
- Pewnie, a co będziemy oglądać? – Styles rzucił się na łóżko obok Lou i ułożył wygodnie.
- Możesz wybrać – westchnął Louis i przyglądał się Harry'emu, który zastanawiając się przygryzł wargę.
- Może jakąś bajkę – powiedział zawstydzony loczek.
- Czemu nie – Tommo wzruszył ramionami i włączył pierwszą bajkę, którą miał pod ręką – zakochany kundel – zerknął na zielonookiego – może być?
- Mhm, lubię tę bajkę.
Ułożyli się wygodnie i wpatrywali w ekran telewizora w ciszy, która im nie przeszkadzała. Harry nie wiedział w którym momencie był tak blisko Louisa, że oparł głowę na jego ramieniu, a ten objął go w pasie i kreślił jakieś wzory na odkrytym fragmencie jego skóry. Bycie blisko Louisa wydawało się takie naturalne, jak oddychanie, ramiona szatyna były stworzone do obejmowania Harry'ego. Styles westchnął i wtulił się mocniej w ciało starszego nie zwracając uwagi na bajkę.
- Jesteś małą przylepą, wiesz o tym Harry? – zaśmiał się chłopak, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Nie jestem.
- Jesteś, ale to urocze – stwierdził Louis, a Harry odwrócił głowę i spojrzał na Tomlinsona, ich oczy spotkały się na moment i mówiły więcej niż tysiące słów. Młodszy odwrócił wzrok jako pierwszy i po raz kolejny zarumienił się mocno.
Tego dnia poczuł co znaczy zakochać się naprawdę, Louis nie musiał nic mówić, ani robić, Harry po prostu spojrzał na niego i wiedział, że to jest ta chwila, ta osoba. Od tamtego dnia nigdy nie przestał wierzyć w to, że każdy z nas ma gdzieś tam jedną osobę, dla której stanie się całym światem. On odnalazł ją, gdy miał szesnaście lat i leżał wtulony w swojego przyjaciela, oglądając bajkę dla dzieci. To nie były motylki w brzuchu, nie wybuchły fajerwerki, ich ciała nie przeszedł dreszcz, to po porostu było uczucie, którego nigdy nie zapomni. W tamtym momencie poczuł, że miłość taka jak ta zdarza się raz, a po niej nic nie jest już tak piękne i trwałe. W tym małym pokoju, w ramionach Louisa czuł się bezpieczny i kochany. Miał wszystko czego kiedykolwiek pragnął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top