Część piąta
Miłego czytania :)
Wiesz, że te blizny będą krwawić,
ale oba nasze serca wierzą
Te wszystkie gwiazdy zaprowadzą nas do domu
- Co to miało być do jasnej cholery? – warknął Liam, gdy Frances wyszedł tłumacząc się późną godziną.
- Wiesz co, to ja mogę o to zapytać – powiedział zdenerwowany Niall. – Co ty robisz? Chcesz zeswatać Harry'ego? Po co?
- Bo jest nieszczęśliwy! Czy tylko ja to widzę? On musi zacząć żyć normalnie, funkcjonować tak jak my, a nie zamykać się w swoim świecie do którego nikt nie ma dostępu - mężczyzna krzyczał, wymachując nerwowo rękoma.
- O czym ty mówisz? – zapytał zdziwiony Zayn, patrząc na przyjaciela. Wydawało mu się, że coś przeoczył, to co wygadywał Liam było dla niego zaskakujące.
- O tym, że Hazz sobie nie radzi od dnia śmierci Louisa, wszyscy mamy rodziny, a on jest samotny - wycedził, hamując krzyk, który cisnął mu się na usta.
- Wybacz Liam, ale nie wydaje mi się, by Harry był nieszczęśliwy czy też załamany – mówił powoli Malik nie chcąc się kłócić. Nie przyjechali tutaj, by wywoływać spory czy krzyczeć na siebie bez pohamowania.
- Jesteście ślepi albo chcecie być, ponieważ stworzyliście sobie swoją cudowną, idealną rodzinę i nazwaliście dziecko Larry, tak jakby on cierpiał niewystarczająco każdego cholernego dnia. Wiecie co on teraz robi? Rozmawia z pieprzonymi gwiazdami i tak każdego dnia, codziennie.To jest normalne tak? Wspaniale naprawdę.
- Liam, nie możemy wtrącać się w jego życie, on jest dorosły, wie co robi i nie próbuj mówić, że nas nie obchodzi – Niall podniósł głos, wstając gwałtownie.
- Ali idź po wujka Harry'ego – Liam zawołał szybko swoją córkę, która po chwili zniknęła za drzwiami prowadzącymi na taras.
***
- Wujku Harry, wujku Harry – Alice wbiegła na taras wykrzykując jego imię.
- Słucham? – zerknął zaciekawiony na dziewczynkę, która stała przed nim i niepewnie wpatrywała się w miejsce na huśtawce, tak jakby zastanawiała się czy usiąść obok niego.
- Tata mówi, że masz wrócić do domu.
- Dobrze, zaraz przyjdę – mała cały czas stała w miejscu, nie ruszając się na krok – chcesz usiąść obok mnie?
- Mhm – przytaknęła ochoczo, tak jakby tylko czekała na zaproszenie.
- Chodź tutaj, najpierw dam ci moją kurtkę, bo jest strasznie zimno – zdjął z siebie okrycie i narzucił je na ramiona dziewczynki po czym posadził ją obok siebie. Odepchnął się stopami i huśtawka zakołysała się, a Ali pisnęła z radości.
- Wujku, co tutaj robiłeś?
- Siedziałem i rozmawiałem z wujkiem Lou - nie miał zamiaru jej okłamywać, zresztą nie widział takiej potrzeby.
- Och... ale przecież go tutaj nie ma – zauważyła smutnym głosem.
- Jest kochanie, spójrz – wskazał palcem rozgwieżdżone niebo – widzisz te wszystkie gwiazdy? Każda z nich to jakaś osoba, wujek Louis też tam jest.
- Nie pamiętam wujka, tata nie chce pokazać mi nawet zdjęć, to brzydko z jego strony – westchnęła dziewczynka, a Harry chciał zamordować przyjaciela. Lou był ojcem chrzestnym Alice, ona miała prawo wiedzieć, jak wyglądał, kim był i co robił.
Wyciągnął telefon z kieszeni i przeszukał folder ze zdjęciami.
- Popatrz Ali, to wujek Lou – pokazał jej zdjęcie szatyna zrobione jeszcze za czasów One Direction.
- Pokaż więcej zdjęć – poprosiła dziewczynka, wpatrując się z zachwytem we wszystkie fotografie – wujek Lou jest śliczny, ale nie martw się ty też jesteś wujku Harry – objęła Stylesa w pasie uśmiechając się promiennie. – Myślisz że wujek Lou o mnie myśli?
- Oczywiście, że tak, wujek kocha cię całym sercem. Był zachwycony, gdy urodziłaś się i trzymał cię w ramionach.
- Mogę mu coś powiedzieć tak jak ty? – zapytała z nadzieją w głosie.
- Jeżeli masz ochotę, to myślę, że zawsze możesz z nim porozmawiać, a on cię wysłucha.
- Dobrze – odchrząknęła uroczyście i spojrzała w ciemne niebo. – Cześć wujku Lou – pomachała rączką – siedzę z wujkiem Harrym i tak sobie rozmawiamy, chciałam tylko powiedzieć, że cię kocham wujku, może nie tak mocno jak wujek Harry, ale na tyle ile potrafię. I jesteś naprawdę śliczny, nie dziwię się, że wujek cię kocha, ale teraz musimy już iść, bo jest zimno. Dobranoc wujku Lou – posłała buziaka w stronę nieba i zerknęła na Stylesa – Myślisz, że słyszał to wszystko?
- Tak, jestem tego pewny – pocałował ją w czoło i zszedł z huśtawki.
- Wujku, myślisz że po śmierci też będę gwiazdką? - zapytała dziewczynka, podskakując obok niego radośnie.
- Myślę, że będziesz najśliczniejszą gwiazdeczką na świecie, ale nie myśl o tym teraz, czeka cię piękne i długie życie.
- Tak?
- Jasne, wiesz musisz iść do szkoły, poznać koleżanki i kolegów, zakochać się, jeździć po świecie, spełniać marzenia, popełniać błędy, wiesz... po prostu żyć – mówił powoli, myśląc o całym swoim życiu, o tym wszystkim co udało mu się zrobić, o ludziach których poznał, miejscach, które go zachwyciły.
- A ty robiłeś to wszystko?
- Pewnie, każdy musi chodzić do szkoły, chociaż to nie jest takie fajne – zaśmiał się do dziewczynki, która uśmiechnęła się na samą myśl o wszystkim co miało ją jeszcze spotkać.
- A jakie marzenie spełniłeś, bo ja chciałabym być syrenką, jak Arielka wiesz?
- Zawsze chciałem śpiewać i robiłem to przez wiele lat.
- I przy okazji podróżowałeś po świecie z tatusiem i wujkami tak? – wtrąciła Ali, przypominając sobie historie, które przed snem opowiadała jej mama.
- Dokładnie tak, mieliśmy wiele przygód.
- A jakie błędy popełniałeś? - dziewczynka była bardzo rozgadana i ciekawska, Harry czuł się trochę, jak podczas wywiadu z tym, że przepytywało go dziecko, a nie jakaś wścibska dziennikarka.
- Było ich dużo, nikt z nas nie jest idealny pamiętaj o tym mała syrenko.
- Dobrze, będę chyba, że zapomnę przez przypadek – przytaknęła szybko, cały czas się uśmiechając – i zakochałeś się w wujku Lou?
- Tak.
- Wiesz co, chciałabym kiedyś, gdy będę duża mieć kogoś takiego jak wujek Lou i chcę żeby ktoś kochał mnie tak mocno jak ty kochasz wujka. Czasami tatuś mówi strasznie dużo głupot i nawet mama tak twierdzi, na przykład ostatnio mówił, że wujka Louisa już nie ma i że cię nie kocha, ale to bzdura, ja myślę, że wujek będzie cię kochał już zawsze, bo miłość nigdy nie umiera. Tak przynajmniej mówi mama.
***
- No nareszcie Harry, musimy porozmawiać – stwierdził Liam, gdy zielonooki pojawił się w salonie. Chłopak rozejrzał się po twarzach przyjaciół i wiedział już jaka rozmowa go czeka. Usiadł na krześle i położył dłonie na stole, nieświadomie zaczął bawić się obrączką na swoim palcu. To był już taki nerwowy nawyk, a może wcale nie nerwowy, przecież to do uspokajało.
- Co się stało?
- Nie możesz tak Harry – westchnął Liam, wpatrując się w niego z żalem – cały czas myślisz o Louisie, to już cztery lata, chyba nadszedł czas by się otrząsnąć i zacząć żyć. Nie możesz ciągle go wspominać, zostałeś w przeszłości i marnujesz całą swoją przyszłość dla kogoś, kogo już nigdy z nami nie będzie – mówił łagodnie Payne bojąc się załamania Harry'ego. – Popatrz na siebie, dlaczego masz na palcu tę obrączkę? Go już nie ma Hazz, nie jesteś zaręczony, masz prawo się zakochać, zaręczyć, wyjść za mąż, być szczęśliwym. Louis nie chciałby od ciebie takiego poświęcenia, nie karz się za to co się z nim stało. Po co wychodzisz każdego dnia na zewnątrz i gadasz sam do siebie? To chore – w salonie zapanowała cisza, nikt nie miał odwagi odezwać się po tym co powiedział Liam.
Sophie dawno wyszła z pokoju kładąc do snu Ali, Zayn i Niall milczeli, nie zgadzali się z Liamem, może chłopak miał po części rację, ale nie miał prawa wypominać tego wszystkiego Harry'emu. Żaden z nich nie przeżył tego co najmłodszy, mogli tylko domyślać się co czuje.
- Nic nie powiesz? – Liam patrzył na Stylesa, który milczał, nie płakał i nie wyglądał na nieszczęśliwego czy złego. Po prostu siedział spokojnie.
- A co mam ci powiedzieć? – zapyta, opanowanym głosem – wydaje ci się, że wszystko wiesz, że znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny, a ja powinienem zgodzić się z każdym twoim słowem prawda?
- To nie tak Hazz - zaprotestował szybko, ale najwyraźniej to był ten moment, kiedy Harry miał zamiar mu przerwać.
- Nie mów tak do mnie, mam na imię Harry, nie jestem już dzieckiem i dla twojej wiadomości, wiem że Louis umarł, każdego dnia jestem tego świadom, a wiesz skąd to wiem? Moje serce boli, ponieważ umarło wraz z Lou i ostatnie na co mam ochotę to bycie swatanym z jakimś facetem. Otwórz wreszcie oczy Liam, ja żyję i świetnie sobie radzę, nie potrzebuję twojej pomocy czy współczucia, bo nie jest mi smutno czy źle, ale nie chcę być z nikim innym niż Lou, on był tym jedynym rozumiesz? Był osobą, która sprawiła, że czułem się piękny, kochany i chciany. Nie chcę nikogo innego. On jest moim narzeczonym i będzie nim zawsze, nasze serca są połączone. Z daleka od siebie spoglądamy w to same niebo i jestem szczęśliwy na swój sposób, nie mów że moja miłość do Lou jest chora, bo nigdy ci tego nie wybaczę. Wiesz co powiedziała mi twoja córka? Miłość nigdy nie umiera, pięciolatka jest mądrzejsza od ciebie – podniósł się ze swojego miejsca w ciszy, której nikt nie odważył się przerwać – i nie próbuj ukrywać przed nią istnienia Louisa, pokazałem jej jego zdjęcia, stwierdziła, że jest śliczny i miała cholerna rację, jest rozumiesz? Jest, nie był – wyszedł z pokoju i wszedł po schodach na piętro znikając w swojej sypialni.
- Brawo Liam – Niall prychnął pod nosem, widząc zdezorientowaną twarz mężczyzny – jesteś idiotą, ale to żadna nowość.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top