Powołanie

Gdy byłam mała, miałam wiele marzeń. Nigdy nie mogłam zdecydować kim chcę być i co chcę robić w przyszłości. Miałam mnóstwo planów i scenariuszy, jednak jeden z nich bardzo utkwił mi w głowie. Chciałam pomagać ludziom, a także kochać i być kochana.

Od samego początku czekałam na tego lub tą jedyną. Nie obchodziło mnie kim ta osoba by była. Chciałam kochać. Nie odczuwałam miłości. A przynajmniej nie rozumiałam jej. Wielokrotnie wypowiadałam słowa kocham cię, jednak nie czułam żadnych emocji związanych z tymi dwoma wyrazami. Po prostu... były.

Uważałam za głupie i dziecinne podkochiwanie się w chłopcach starszych o kilka lat za głupie. Nie rozumiałam po co moje koleżanki to robiły. W końcu i tak nigdy z nimi nie będą, nie podejdą.

Więc cały okres dojrzewania był jednym, wielkim czekaniem. Było to dla mnie normalne. Traktowałam to jako coś przejściowego. Skoro nie teraz, to kiedyś!

Jednak mijał dzień, za dniem. Miesiąc, za miesiącem. Rok, za rokiem. A ja dalej, mimo że otoczona ogromem ludzi, byłam sama.

W pewnym momencie nadszedł czas studiów. Nie wiedziałam, czy to dobry wybór. Ale uznałam, że zawsze mogę zmienić kierunek, dużo się uczyłam. Wybrałam psychologię.

Po ciężkich pięciu latach zaczęłam pomagać ludziom. Cieszyłam się, gdy moi pacjenci wracali do siebie. Kiedy zaczynali odnajdywać sens życia, przytulali swoje drugie połówki. Wtedy wiedziałam, że właśnie to jest moim przeznaczeniem i powołaniem.

Tamtego dnia było dokładnie tak samo. Nic się nie zmieniło.

Zawsze marzyłam by kochać i być kochanym. Los jednak często ma dla nas inne plany. Przyszłość jest czymś nowym, niezbadanym. Nieprzewidywalnym. Moją przyszłością była pomoc ludziom.

I jak każdego dnia otworzyłam drzwi do mieszkania...
— Wróciłam — rzuciłam, jednak odpowiedziała mi tylko cisza.

Taki tam krótki shocik

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top