18th dec × all I want for Christmas

P. Prevc & K. Stoch

Wszedłem do domu, wzdychając z ulgą. Razem ze mną do przedpokoju wdarło się nieprzyjemnie zimne powietrze. Ten chłód był wszechobecny w moim życiu i jako skoczek narciarski powinienem być do niego przyzwyczajony. Niestety nie byłem. Swoją odporność podtrzymywałem tylko łykaniem jakiejś witaminy C oraz piciem kubka gorącej herbaty przed, w trakcie i po konkursie, jak kazał mi Kamil. Mężczyzna robił wszystko, żebym nie był chory. Uwielbiałem to jak bardzo się o mnie troszczył.

Odwinąłem szalik, który znalazł się na mojej szyi także za sprawą Kamila i odłożyłem go do wiklinowego koszyczka stojącego na parapecie okna. Zaraz dołączyła do niego czapka z logiem naszego sklepu. Zsunąłem z ramion płaszcz i odwiesiłem go na wieszak, a buty zrzuciłem ze stóp, ustawiając je pod ścianą.

Nie ukrywając zdziwienia, wszedłem na korytarz i skierowałem się do kuchni. Ewidentnie coś musiało się stać. Kamil i dzieci coś przeskrobali, w innym wypadku cała trójka powitałaby mnie już w drzwiach domu. Wszechobecna cisza także nie napawała mnie optymizmem. Modliłem się w duchu, żebym po spotkaniu z Kamilem nie usłyszał jakiejś przerażającej nowiny o spalonej kuchni lub co gorsza - rozbitym samochodzie. O ile kuchnie byłbym w stanie przeżyć, rozwalony samochód już niekoniecznie.

Przechodząc przez korytarz, zatrzymałem się przy salonie i zajrzałem do środka - pusto. Z każdą chwilą wzrastał we mnie niepokój, byłem już niemal pewny, że stało się coś złego. Im bliżej kuchni się znajdowałem, do moich nozdrzy docierały tym piękniejsze zapachy. To prawdopodobnie oznaczało, że pomieszczenie nie zostało spalone. Pozostała już tylko ta gorsza opcja...

Gdy wszedłem do kuchni, także zastałem w niej pustkę. Już miałem wychodzić i zabierać się za dalsze poszukiwania, gdy za plecami usłyszałem ciche odliczanie do trzech. Uśmiechnąłem się pod nosem, ale jeszcze nie miałem zamiaru się odwracać.

– Niespodzianka! – zwróciłem się przodem do pomieszczenia dopiero, gdy zza blatów wyskoczył Kamil z dziećmi.

Antek i Nika szybko podbiegli do mnie, przepychając się po drodze. Oboje przylepili się do moich boków, wtulając twarzyczki w moją koszulkę. Objąłem obydwa urwisy i mocniej przycisnąłem do siebie. Kochałem ich najbardziej na świecie. Kamil patrzył na tę scenę z szerokim uśmiechem na twarzy. Wpatrywałem się w jego oczy, w których dostrzegłem tylko miłość. Miłość tak silną i ogromną, że aż przytłaczającą.

– Tatusiu, tatusiu zrobiliśmy dla ciebie niespodziankę – pierwsza oderwała się ode mnie młodsza dziewczynka i zaczęła nieudolnie ciągnąć mnie w stronę kuchni.

Zaśmiałem się cicho i dalej obejmując Antka ruszyłem w kierunku, w którym prowadziła mnie mała. Kamil stał przy jednym z blatów, opierając się o niego. Z moim każdym krokiem, jego uśmiech poszerzał się. Miałem wrażenie, że kąciki jego ust zaraz znajdą się na wysokości oczu. W końcu gdy stanąłem przed nim Nika odciągnęła ode mnie swojego brata, a ja mogłem spokojnie zanurzyć się w ramionach mojego męża. Kamil objął mnie w pasie, mocno przyciągając do siebie. Oparłem się o niego całym ciałem. Przysięgam, że mógłbym spędzić w ten sposób całe życie. Nie dość, że w jego ramionach było mi niezmiernie wygodnie, czułem się po prostu bezpiecznie. Kamil pocałował mnie w czoło, jedną ręką przeczesując moje włosy.

– Co to za niespodzianka? – wymruczałem po chwili w jego ramię.

– Chodź, pokażę ci – odsunął mnie od siebie i chwytając moją dłoń, wyprowadził mnie z kuchni.

Swoje kroki pokierował do salonu. Spodziewałem się, że zastaniemy tam dzieci, ale najwidoczniej poszły do góry. Dopiero gdy stanąłem w pomieszczeniu, zauważyłem, że w jego rogu stała ogromna choinka. Miała mnóstwo pięknych, gęstych gałęzi, na których spoczywały najróżniejsze ozdoby - te kupne, jak i wykonywane przez dzieci. Te drugie było moimi ulubionymi, widać było, że Antek i Nika wkładali w nie całe swoje serce.

– Ubraliście choinkę beze mnie? – oparłem dłonie o biodra.

– No tak wyszło słońce – Stoch podszedł do mnie i znów objął mnie w pasie. – Wiem, że to wszystko na co czekałeś w te święta, ale chcieliśmy cię troszkę odciążyć.

– To nieprawda, Kamil. Wszystko na co czekałem i czekam to spędzenie wspaniałego czasu z tobą i dziećmi. W święta rodzina jest najważniejsza, terwz chcę całkowicie się wam poświęcić.

– Podoba mi się ten pomysł – Kamil zaśmiał się i złożył pocałunek na mojej szyi. – Gwarantuję ci, że to będą najbardziej rodzinne święta dotychczas przeżyłeś – zaśmiał się cicho.

Miałem wrażenie, że wie coś o czym ja nie wiem, ale nie chciałem dopytywać. Po co?

{699 słów}

🎄🎁🎄🎁🎄🎁🎄🎁🎄🎁🎄🎁🎄🎁

W mojej głowie wyglądało to wielokrotnie lepiej, zepsułam całkowicie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top